Skra Częstochowa. Jeszcze w domach
Niektórzy dłużej jechaliby na zajęcia w dwójkach niż realnie by one trwały, dlatego na razie zawodnicy Skry Częstochowa nie spotykają się na wspólnych treningach.
Wraz z rozporządzeniem rządu i poniedziałkowym otwarciem boisk, do zajęć wróciła zdecydowana większość drużyn szczebla centralnego. Jednym z wyjątków jest Skra.
– Na razie pozostajemy jeszcze w indywidualnym treningu. Dopiero w najbliższy piątek przejdziemy testy na obecność koronawirusa, dlatego do tego dnia i tak nie możemy trenować grupowo.
Stosujemy się do przepisów. Zawodnicy mają rozpisane zajęcia indywidualne, zarówno z piłką, jak i grupowe. Przysyłają raporty ze sporttesterów czy aplikacji – mówi Paweł Ściebura, szkoleniowiec drużyny spod Jasnej Góry
Drugoligowiec teoretycznie mógłby już trenować w parach – zgodnie z przepisami pakietu medycznego PZPN – ale nie korzysta z tej opcji. – Niektórym – jak Rafałowi Brusile czy chłopakom ze Śląska: Kamilowi Zalewskiemu, Michałowi Kiecy, Oktawianowi Obuchowskiemu – dłużej zajmowałaby podróż niż sam taki trening.
Dlatego wydaje nam się, że lepszą opcją jest trening we własnym zakresie, na obiektach, które ma się „pod ręką”. Pamiętamy oczywiście o sportowej izolacji i minimalizowaniu ryzyka kontaktu z innymi ludźmi. Dopiero gdy po piątkowych testach okaże się, że jesteśmy zdrowi, to wejdziemy w trening grupowy. Są przecieki, że niektóre zespoły już to robią.
My czekamy, jak rozwinie się sytuacja i podporządkowujemy się przepisom zaproponowanym przez PZPN. Inna kwestia to taka, że stadion jest otwarty dopiero od poniedziałku, wcześniej był zamknięty na cztery spusty, bo to obiekt MOSiR-u – zaznacza trener Skry.
Jeśli plan powrotu na boiska się powiedzie, to – licząc od dziś – do restartu I i II ligi pozostawać będzie góra równy miesiąc. Im niższy szczebel, tym trudniej będzie pewnie o odpowiednie przygotowanie.
– My nawet na moment nie przerwaliśmy treningów. Monitorujemy na bieżąco ich formę i o to jestem spokojny. Będziemy jednak potrzebowali trochę czasu na pracę taktyczną, by odświeżyć sobie nawyki, których zespół nabył w okresie przygotowawczym – zaznacza Ściebura.
Czytaj jeszcze: Mają nawet geodetę
Jak zapewnia, sytuacja kadrowa jego zespołu jest dobra. Jeszcze w marcu kontrakt za porozumieniem stron rozwiązał Przemysław Mońka, rehabilitujący się po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Pozostali gracze są do dyspozycji sztabu, a ankiety wypełniane w ramach obowiązku składania codobowych raportów medycznych do PZPN wskazują, że nikt w zespole nie wykazuje żadnych niepokojących objawów.
To ważne, bo częstochowianie plasują się w strefie spadkowej i czeka ich niełatwa walka o uniknięcie degradacji.
– Od samego początku nastawialiśmy się, że chcemy grać i zamierzamy wywalczyć utrzymanie na boisku, a nie w innych okolicznościach. Czas pokaże, jak się sytuacja rozwinie. To, że wystartujemy, nie będzie przecież równoznaczne z tym, że dokończymy sezon… Mam nadzieję, że wszystko rozwiąże się pomyślnie, ale w obecnych okolicznościach nikt tego nie przewidzi. Dlatego musimy robić swoje – mówi trener Skry.
Na zdjęciu: Trener Paweł Ściebura liczy, że rozgrywki II ligi zostaną wznowione, ale dziś nie potrafi przewidzieć czy zostaną dokończone…
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus