Skra Częstochowa ma punkt dający utrzymanie

Beniaminek z Częstochowy w następnym sezonie będzie grał na zapleczu ekstraklasy.


Mecz w Bełchatowie, gdzie rozpoczęła się 32. kolejka pierwszoligowych rozgrywek, miał ogromne znaczenie dla drużyn walczących o utrzymanie. Skrze wystarczył remis, żeby zapewnić sobie pozostanie na zapleczu ekstraklasy, a Stomil nastawił się na zdobycie kompletu punktów i już w 4. minucie, po stracie piłki na swojej połowie przez pomocnika częstochowian Przemysława Sajdaka, olsztynianie wyprowadzili bardzo groźną kontrę. Karol Żwir w tempo zagrał bowiem do wbiegającego w pole karne Huberta Sobola, a 21-letni napastnik uciekł obrońcom i dobiegł z piłką przy nodze do narożnika pola bramkowego, skąd przestrzelił.

Po tym sygnale ostrzegawczym „gospodarze” (koniecznie w cudzysłowie) zaczęli grać agresywnie co najbardziej odczuł Jakub Tecław. 22-letni obrońca gości wślizgu Dawida Niedbały nabawił się bowiem urazu, który spowodował, że po 10. minutach spotkania Piotr Jacek musiał dokonać pierwszej zmiany. Ona także wybiła olsztynian z rytmu i do 45. minuty spotkania na boisku praktycznie nic ciekawego się nie działo. Dopiero w ostatnich sekundach przed zejściem do szatni zawodnicy Skry pomyśleli o ofensywie.

Po długim podaniu Piotra Noconia Maciej Mas znalazł się bowiem w polu karnym rywali, gdzie ograł Wojciecha Reimana i zza linii bocznej pola bramkowego oddał celny strzał w kierunku bliższego słupka. Kacper Tobiasz był jednak czujny i wybił piłkę na rzut rożny, a później drużyna Jakuba Dziółki przetrzymywała piłkę na połowie rywali, aż do momentu, w którym sędzia ogłosił przerwę.

Po zmianie stron przyjezdni, którzy bardzo potrzebują punktów, nie rzucili się do ataku. Owszem, mieli miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki (69 procent) i dość często oddawali strzały, ale nie można powiedzieć, że Nikodem Sujecki był w opałach. 19-letni bramkarz Skry rzutem obronił wprawdzie strzał Macieja Spychały z rzutu wolnego w 56. minucie, a w 62. minucie złapał piłkę po główce Patryka Mikity z 5. metra, ale były to interwencje z kategorii lekka, łatwa i przyjemna. Niewiele też wnosiły zmiany w obydwu zespołach, bo Krzysztof Ropski, który w 85. minucie stanął oko w oko z bramkarzem Stomilu był na spalonym, a próbującym strzelać gościom brakowało precyzji. Oddali w sumie 16 strzałów, ale aż 13 minęło światło bramki i Sujecki bez trudu drugi raz z rzędu zachował czyste konto.

W ten sposób częstochowianie wykonali swój plan minimum na ten sezon. Skra utrzymała bowiem 6-punktową przewagę nad Stomilem, a ponieważ ma lepszy bilans bezpośrednich spotkań (wygrała 1:0 na wyjeździe) już jest dla olsztynian nie do przeskoczenia. Natomiast Stomil znalazł się na krawędzi i do poniedziałku olsztynianie muszą liczyć na to, że rywale Puszczy Niepołomice i Zagłębia Sosnowiec okażą się lepsi od najbliższych sąsiadów Stomilu w tabeli, bo tylko w takim przypadku będą jeszcze mogli liczyć na przedłużenie swojego pobytu w I lidze.


Skra Częstochowa – Stomil Olsztyn 0:0

SKRA: Sujecki – Napora, Paluszek, Mesjasz, Szymański, Winiarczyk – Baranowicz, Sajdak, Nocoń, Niedbała (46. Kwietniewski) – Mas (66. Ropski). Trener Jakub DZIÓŁKA.

STOMIL: Tobiasz – Wójcik (81. Kisiel), Tecław (11. Reiman), Lafrance, Czajka, Moneta (68. Dampc) – Shibata, Żwir, Spychała (68. Fundambu) – Mikita, Sobol (81. Toporkiewicz). Trener Piotr JACEK.

Sędziował Paweł Pskit (Łódź). Widzów 150. Żółte kartki: Niedbała, Sajdak – Wójcik, Czajka, Reiman.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus