Skra Częstochowa – Olimpia Elbląg. Kiepskie pożegnanie
Ostatni tegoroczny mecz na „Lorecie” nie potoczył się po myśli zespołu, który do niedawna nie miał sobie równych.
Żeby myśleć o zdobyciu bramki, trzeba wypracowywać sytuacje – o tej związanej od zawsze z futbolem prostej zasadzie częstochowianie zapomnieli w środowe południe. Choć do spotkania ze znacznie niżej notowanym rywalem przystępowali w roli zdecydowanych faworytów, w niczym nie przypominali zespołu, który ostatnio odniósł 3 kolejne zwycięstwa, strzelając przy tym 11 goli. Bardzo pewnie czującym się na swojej sztucznej trawie gospodarzom nie można odmówić ambicjim zaangażowania, walki o każdą piłkę czy efektownego operowania nią. Problem w tym, że z pomysłowo przeprowadzanych akcji niewiele wynikało. Spora w tym zasługa taktyki, jaką swym podopiecznym zaproponował trener Jacek Trzeciak. Znany na Górnym Śląsku szkoleniowiec pojął się wyciągnięcia Olimpii ze strefy spadkowej i konsekwentnie realizuje zadanie. Dorobek 10 punktów w 5 meczach nie powala może na kolana, ale w przyszłość pozwala spoglądać z optymizmem. „Nisko” ustawieni elblążanie ograniczali się głównie do przeszkadzania rywalom. Odcięli też od podań najlepszego snajpera rozgrywek, stąd Kamil Wojtyra nie miał praktycznie żadnej okazji do powiększenia swego dorobku.
– W naszej sytuacji styl nie ma większego znaczenia. My musimy punktować – podkreślił szkoleniowiec Olimpii, nastawiając swych podopiecznych na kontry, po których zdołali wywalczyć kilka rzutów rożnych. Dwa z nich okazały się kluczowe. Po pierwszym miejscowi tak się pogubili, że Adam Mesjasz zderzył się z Karolem Noiszewskim. O ile ten drugi otrzepał się i wrócił do gry, o tyle ten pierwszy skończył w karetce z mocno stłuczonym oczodołem. Brak podstawowego stopera miał wpływ na postawę gospodarzy, czego dowodem była sytuacja z 65 minuty. Spod chorągiewki na dalszy słupek dośrodkował Sebastian Kamiński, a wyżej od Rafała Brusiły wyskoczył Michał Kiełtyka i głową posłał piłkę do siatki.
– Uczulałem chłopaków na stałe fragmenty gry i niestety po jednym z nich straciliśmy gola – powiedział trener Marek Gołębiewski, bramka nieco zmobilizowała jego podopiecznych. Paweł Rutkowski interweniował jednak tylko raz, broniąc uderzenie Macieja Kazimierowicza, bo strzał Piotra Noconia z rzutu wolnego przeszedł nad bramką.
– Mieliśmy przytłaczającą przewagę w posiadaniu piłki, często ją wymienialiśmy, ale nie stwarzaliśmy sytuacji. Czasami takie mecze się zdarzają – oddał szkoleniowiec Skry, a trener Trzeciak docenił postawę rywala, uznając za jednego z głównych kandydatów do awansu.
Skra Częstochowa – Olimpia Elbląg 0:1 (0:0)
0:1 – Kiełtyka, 65 min (głową)
SKRA: Biegański – Napora (88. Zieliński), Holik, Mesjasz (46. Pietraszkiewicz), Brusiło – Gołębiowski (65. Sinior), Noiszewski, Olejnik, Nocoń, Kazimierowicz (76. Warnecki) – Wojtyra. Trener Marek GOŁĘBIEWSKI.
OLIMPIA: Rutkowski – Kiełtyka, Lewandowski, Wenger, Sedlewski – Kamiński (88. Kordykiewicz), Zyska, Jabłoński (78. Falon), Tkaczuk, Bawolik – Surdykowski. Trener Jacek TRZECIAK.
Sędziował Marek Śliwa (Kielce).
Żółta kartka Bawolik.
Piłkarz meczu – Michał KIEŁTYKA
Na zdjęciu: Kamil Wojtyra (z piłką) na kolejne trafienie musi poczekać co najmniej do soboty…
Fot. Patryk Kowalski/ks-skra.pl