Skra Częstochowa. Ubodzy w bramki

Szymon Szymański i Damian Hilbrycht mają podwójną motywację, żeby zatrzymać rozpędzonych bielszczan.


Po dwóch pierwszych kolejkach Skra chwalona była za bardzo dobrą grę obronną. Po dwóch następnych więcej mówi się już jednak o mankamentach w ofensywie częstochowian, którzy tracąc po dwa gole najpierw przegrali w Łodzi z ŁKS-em, a następnie z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.

Powinni dać więcej

– Zdawaliśmy sobie sprawę, że przyjdzie nam grać z bardzo trudnym i bardzo dobrym przeciwnikiem – tak trener zespołu spod Jasnej Góry, Jakub Dziółka, podsumował mecz ze spadkowiczem z ekstraklasy. –

Nie chcieliśmy grać w tym meczu zachowawczo, tylko wysoko podchodzić do rywali, budujących akcje i zabierać piłki. Wiele takich fragmentów w pierwszej połowie było i mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje, ale nie wykorzystaliśmy ich. Jeśli takich okazji nie będziemy wykorzystywać, trudno będzie nam wygrywać mecze, szczególnie z rywalem o takiej jakości. Powinniśmy „dać” przynajmniej jedną bramkę w pierwszej połowie, a w drugiej części gry Adam Mesjasz też miał dobrą sytuację, ale nie trafił czysto w piłkę. Byliśmy ubodzy bramki, co spowodowało, że przegraliśmy mecz – analizował Dziółka.

Szkoleniowiec Skry stara się szybko wyciągać wnioski z tego, jak gra zbudowana przez niego latem drużyna. Częstochowianie już dzisiaj o godzinie 18.00 zmierzą się w Bielsku-Białej z Podbeskidziem.

– Tak jak powiedziałem przed sezonem, będziemy ciężko pracować na punkty i zwycięstwa – dodał trener Skry.

– Musimy być tego świadomi, a takie mecze, jak ostatni, tylko nas w tym utwierdzają. Piłkarze zdobyli jednak cenne doświadczenie. Mieliśmy na dobrą sprawę tylko dwa dni na regenerację, a przed nami już – myślę, że podobny – mecz z Podbeskidziem. Nasza kadra jest szeroka. Są w niej młodzi piłkarze wypożyczeni z klubów ekstraklasowych, którzy dobrze pracują i czekają na swoje minuty. Dokonujemy zmian i roszad, bo mamy świadomość, że gramy mecz w środę i sobotę, więc wszyscy będą wykorzystani w maksymalnym dla siebie czasie i z myślą o jak najlepszym wyniku drużyny – przekonywał 41-latek.

Szeroka kadra

Myśli o nim także doświadczony obrońca Rafał Brusiło, który w zespole Skry może zagrać na kilku pozycjach.

– Przed przyjściem do Częstochowy całe życie grałem i operowałem w bocznych sektorach – przypomina w mediach klubowych wychowanek Ślęzy Wrocław.

– Na początku byłem skrzydłowym, później prawym obrońcą. Ostatni rok, pod wpływem decyzji sztabu, spędziłem na pozycji pół-lewego bądź pół-prawego stopera. Dla mnie powrót na prawą stronę to fajne uczucie. Wiadomo, była duża intensywność i piłka poszła w tę stronę, że trzeba robić sporo kilometrów, więc musiałem się z tym zmierzyć. Grając rok na innej pozycji, przywykłem już, że trzeba wykonywać trochę inne zadania i mniej biegać. Natomiast takie były decyzje sztabu, a ja starałem się robić to, co do mnie należy i wybiegać tyle, ile byłem w stanie. O aspekt fizyczny zupełnie się nie martwię. Lubię grać co trzy dni. W dodatku mamy szeroką kadrę, a trener dokonał ostatnio trzech roszad w wyjściowym składzie, mając na uwadze właśnie to, że mamy mecze w środę i w sobotę. Na pewno będą więc kolejne zmiany, ale my się nad tym nie zastanawiamy. Cieszymy się, że liga jest ubrana w tak fajne zespoły, więc nic, tylko się cieszyć kolejnym meczem. Musimy jedynie zmienić wynik i zapunktować – podkreślił Brusiło.

Niechciani w Podbeskidziu

Na korzystnym wyniku szczególnie zależeć będzie Szymonowi Szymańskiemu i Damianowi Hilbrychtowi. Obaj są wychowankami Rekordu Bielsko-Biała i obaj mają za sobą występy w Podbeskidziu, w którym jednak okazali się niepotrzebni. Wracają więc na „stare śmieci” i mają podwójną motywację, żeby zastopować rozpędzonych bielszczan.


Na zdjęciu: Rafał Brusiło (z lewej) nie martwi się napiętym terminarzem pierwszej ligi.
Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus