Skra Częstochowa. Zamiast punktów jest analiza

Skra wróciła pod Jasną Górę ze sporą porcją materiału do analizy.


Na boisku pod Wawelem stało się to czego fachowcy się spodziewali, a kibice Skry się obawiali. „Biała gwiazda”, dopingowana przez 14 tysięcy widzów, jak na lidera i faworyta przystało wygrała 3:0, a podopieczni Jakuba Dziółki wyjechali z Krakowa bez punktu, ale ze sporą porcją materiału do analizy.

– Z przebiegu całego meczu trzeba stwierdzić, że Wisła miała sporo dobrych fragmenty – stwierdził na konferencji prasowej trener częstochowian. – Zakładaliśmy, że w pierwszych dwudziestu minutach będziemy mieli więcej piłki przy nodze po odbiorach na naszej połowie i będziemy grali w przestrzeni za plecami Wisły Kraków. Nie udawał nam się ten plan, ponieważ po odbiorze szybko traciliśmy piłkę i zdarzały nam się błędy własne. Pierwszego gola straciliśmy z rzutu karnego, podyktowanego dopiero po analizie VAR, ale to jeszcze nie oznaczało konieczności zmiany naszych planów. Myślę, że druga bramka gospodarzy w pewien sposób zamknęła mecz.

Duże przeżycie

– Gol stracony tuż po przerwie zburzył nam plan, który ustaliliśmy sobie w szatni. Występ w Krakowie skoczył się naszą porażką 0:3, ale to nie był efekt naszej bojaźliwości. Tak bym tego nie nazwał, aczkolwiek rzeczywiście drugą połowę chcieliśmy zagrać zdecydowanie inaczej, ale strata drugiej bramki spowodowała, że nie mieliśmy już tak dużego wpływu na mecz, który dla moich piłkarzy – może nie wszystkich, ale na pewno większości – był dużym przeżycie dla moich piłkarzy, mogących się zaprezentować na stadionie Wisły – zakończył Jakub Dziółka.

Plan na mecz

Jednym z nich był 30-letni Adam Olejnik. Wychowanek LUKS Gomulice, grający w Skrze od 7 lat, zaczynał występy pod Jasną Górą od III-ligowych spotkań i przebił się z częstochowianami na zaplecze ekstraklasy. Wprawdzie 10 kwietnia w meczu z Widzewem zagrał w Łodzi przed 12 tysięczną publiką i wywalczył punkt za remis 2:2, ale na stadionie imienia Henryka Reymana razem z kolegami był bezsilny.

– Na pewno nie można powiedzieć, że ten wynik jest potwierdzeniem, że cała ta otoczka trochę nas przytłoczyła – powiedział w mediach klubowych doświadczony pomocnik Skry. – Mieliśmy swój plan na mecz i myślę, że do sytuacji z rzutem karnym dla Wisły, cierpliwie go realizowaliśmy. Szukaliśmy okazji po ataku szybkim, przechwytach i jakby nie patrzeć sytuacje się pojawiły. Może nie były stuprocentowe i nie były w pełni klarowne, ale nasz były bramkarz Mikołaj Biegański musiał się wykazać. Później był rzut karny, który sędzia odgwizdał dopiero po analizie sytuacji na ekranie choć to była ostatnio nasza domena. A po wejściu w drugą połowę dostaliśmy bramkę po aucie. Staraliśmy się jakoś odpowiedzieć na wydarzenia boiskowe, ale jakość była po stronie Wisły i to odbiło się także na końcowym wyniku.

Głową w mur

Kluczową okazała się więc sytuacja z 36. sekundy gry po przerwie. – Przy wyniku 0:2 musieliśmy się otworzyć – dodał Adam Olejnik. – Szukaliśmy jakiejś sytuacji, żeby się odgryźć Wiśle i złapać bramkę kontaktową. Ale niestety, trzeba sobie to powiedzieć, w drugiej połowie nic nam już nie wychodziło, biliśmy głową w mur. Jedno po tym meczu jest pewne – musimy się szybko podnieść, bo już w niedzielę czeka nas spotkanie z Sandecją w Bełchatowie i tam musimy łapać punkty.

Koncentrujemy się więc na tym co przed nami i zrobimy wszystko, żeby mecz z zespołem z Nowego Sącza zakończyć korzystnym rezultatem. Tym bardziej, że na bełchatowskim boisku gra nam się dobrze i będziemy to chcieli potwierdzić.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus