Skromnie, ale pewnie

Czwarty raz z rzędu Piast wygrał 1:0. Wynik meczu z Wisłą Płock może być mylący, bo gliwiczanie dominowali i nie pozwolili „nafciarzom” na nic.


Mecz sąsiadów w tabeli zapowiadał się ciekawie. Wisła Płock w ostatnich siedmiu meczach nie straciła ani jednego gola w pierwszej połowie, ale w Gliwicach od początku zanosiło się na to, że ta seria się skończy.

Niemrawi goście

Gospodarze byli ofensywnie nastawieni, a że płocczanie każdą akcję starali się budować od tyłu krótkimi podaniami, to zagrożenie pod bramką Wisły nie mijało. Już w czwartej minucie Michał Chrapek uderzył mocno, ale niecelnie. Po chwili skopiował to Alexandros Katranis. Boki „nafciarzy” nie funkcjonowały najlepiej i gliwiczanie starali się to wykorzystać. Mocno „szarpał” [Michael Ameyaw], którego chwalił ostatnio trener Aleksandar Vuković, przyznając jednak, że piłkarz ten potrzebuje też efektów końcowych w postaci goli i asyst. Ameyaw robił wszystko by w niedzielne południe opinia była jeszcze lepsza. Ofensywny pomocnik szybko się wstrzelił, przy drugiej okazji zdobył bramkę.

Trzeba jednak przyznać, że mocno piłkarzowi Piasta „pomógł” Bartłomiej Gradecki. Bramkarz Wisły tak niefortunnie obronił strzał Amwyawa, że piłka wypadła mu z rąk i odbijając się od słupka wpadła do bramki. Piast chciał pójść za ciosem, inny aktywny gracz, czyli Grzegorz Tomasiewicz próbował z kilkudziesięciu metrów przelobować Gradeckiego, który nie bez problemów, złapał jednak piłkę. Pod koniec pierwszej połowy powinno być 2:0, bo odbitą przed siebie piłkę od Gradeckiego na gola z bliskiej odległości nie potrafił zamienić Kamil Wilczek. – Zatraciłem ostatnio skuteczność – żalił nam się przed meczem doświadczony snajper.

Lepiej wcale nie było

Wisła Płock schodząc do szatni musiała cieszyć się z tego, że przegrywała tylko 0:1 i że ta połowa meczu przy Okrzei się skończyła. Goście w ofensywie nie mieli nic do zaprezentowania, nie oddali ani jednego strzału, o celnych próbach nawet nie mówiąc. Jedynie co oglądaliśmy w pierwszej połowie, to podania między sobą obrońców i pomocników. W drugiej części spotkania to musiało się zmienić, jeśli gości marzyli o choćby wywieźć z Górnego Śląska choćby jeden punkt. Nie wiemy, czy w szatni padły legendarne „mocne słowa”, ale nie do końca było tego widać. Nie minęło dziesięć minut po przerwie, a to kibice Piasta cieszyli się z bramki Ameyawa, lecz… była to radość chwilowa, gdyż sędzia Kwiatkowski musiał anulować gola z powodu pozycji spalonej dogrywającego Katranisa.

Pierwszy strzał goście z Płocka oddali… w 63 minucie i był on bardzo niecelny. Kilka minut później Wisła miała najlepszą okazję na gola, po niefortunnym wybiciu piłki przez Gabriela Kirejczyka na bramkę uderzał Bartosz Śpiączka, ale świetnie interweniował Franciszek Plach. Goście grali jednak odważniej, nadziewając się na groźne kontry Piasta. Gospodarze byli bliżsi strzelenia drugiej bramki, a Wisła nie była w stanie stworzyć już jakiejkolwiek sytuacji do samego końca. W efekcie czego zespół trenera Vukovicia dopisał kolejne trzy punkty i praktycznie zapewnił sobie utrzymanie.


Piast Gliwice – Wisła Płock 1:0 (1:0)

1:0 – Ameyaw, 20 min (asysta Tomasiewicz)

PIAST: Plach – Pyrka, Mosór, Czerwiński, Katranis – Dziczek, Tomasiewicz – Ameyaw (90+2. Sobczyk), Chrapek (81. Hateley), Felix – Wilczek (65. Kirejczyk). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. Rezerwowi: Szymański, Munoz, Holubek, Mokwa, Mucha.

WISŁA: Gradecki – Szymański, Rzeźniczak, Kapuadi, Tomasik – Szwoch, Furman (62. Warchoł), Lesniak, Wolski – Sekulski (84. Walczak), Śpiączka (70. Kolar). Trener Pavol STANO. Rezerwowi: Kamiński, Chrzanowski, Cielemęcki, Kocyła, Drapiński, Gono.

Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 4210. Kartki: Katranis (41. faul), Wilczek (64. faul), Mosór (89. faul), Felix (90+2. niesp. zach.), Pyrka (90+4. faul) – Szwoch (67. faul)

Piłkarz meczu – Michael AMEYAW


Na zdjęciu: Michael Ameyaw ciężko zapracował na co najmniej jednego gola i to właśnie jego bramka dała 11 zwycięstwo w tym sezonie.

Fot. Marcin Bulanda / PressFocus