Skrzydlaci mimo woli

Kiedy Alexander Christovao podpisywał kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec – latem ubiegłego roku – przy Kresowej liczono, że szybko otrzyma paszport, dzięki któremu stanie się obywatelem Unii Europejskiej. Taki dokument Angolczyk mógł i nadal może otrzymać w Holandii, gdzie posiada tzw. status rezydenta. Wszystko miało być załatwione już w lutym tego roku. Sprawa jednak się przeciąga, a prowadząca ją holenderska kancelaria prawnicza póki co jest bezradna.

Siła paradoksu

Dla Zagłębia był to poważny kłopot w poprzednim, jeszcze I-ligowym sezonie. Na tym szczeblu rozgrywek obowiązuje przepis, w myśl którego na boisku może przebywać tylko jeden zawodnik spoza obszaru UE. W sosnowieckiej ekipie jest takich dwóch – oprócz Christovao również Serb Żarko Udoviczić. Do wyjściowej jedenastki obaj trafić nie mogli, nad czym w Sosnowcu wielokrotnie ubolewano.

W ekstraklasie przywołany przepis nie istnieje. Obecnie w jednym zespole, w tym samym czasie, grać może dwóch piłkarzy nie wywodzących się z krajów unijnych. Mimo to – siłą paradoksu – Udoviczić i Christovao rzadko pojawiają się na murawie razem. Wszystko przez filozofię trenerów – najpierw Dariusza Dudka, teraz Valdasa Ivanuskasa. Obaj uważają, że wspomniani piłkarze są dla zespołu najpożyteczniejsi w roli bocznego pomocnika.

Show pod Wawelem

Sęk w tym, że główni zainteresowani… mają w tym temacie odmienne zdanie. – Udowodniłem, że potrafię dać drużynie wiele jako skrzydłowy – przypomina Christovao. – Z tej pozycji wiosną zdobyłem w Chorzowie bramkę, która dała nam awans do ekstraklasy. Jestem jednak napastnikiem i najlepiej czuję się, kiedy jestem ustawiony blisko pola karnego rywali.

Te słowa w całej rozciągłości potwierdza ligowy mecz z Wisłą Kraków z końca października. Pod Wawelem padł remis 2:2, a autorem obu trafień dla gości okazał się wystawiony na szpicy „Alex”. Bezapelacyjnie był to jego najlepszy występ na polskiej ziemi.

Mówią liczby

Udoviczić też chętnie czmychnąłby z linii pomocy, tyle że… w przeciwnym kierunku. – Zawsze mówiłem, że jestem lewym obrońcą – oznajmia. – Każdy, kto przeanalizuje wypracowane przeze mnie statystyki, na które pracowałem, grając na tej pozycji, będzie wiedział, że to jest moje miejsce na boisku. Ale szanuję decyzje sztabu szkoleniowego i powierzone mi obowiązki wypełniam sumiennie. Największą radość dają mi zwycięstwa drużyny.

Obaj piłkarze przede wszystkim są zatem rywalami o miejsce w podstawowym składzie, a dopiero potem partnerami. W tej rundzie częściej na placu gry widzimy Udoviczicia, który do tej pory zaliczył 16 ligowych gier, w tym 13 od pierwszej minuty. Christovao ma takich spotkań na koncie nieznacznie mniej – odpowiednio 14 i 10. Razem do wyjściowej jedenastki trafili tylko siedem razy, ale nie w takiej konfiguracji, jakiej by sobie życzyli. A może to właśnie najprostszy sposób, by zaskoczyć dzisiaj wyżej notowanego rywala w Szczecinie…

 

Na zdjęciu: Alexander Christovao (z prawej) i Żarko Udoviczić (tyłem) rzadko mają okazję wspólnie celebrować zdobywane bramki…