Skuteczna bolączka

Nie wygrać takiego meczu, to sztuka. Wielka sztuka – kręcili z niedowierzaniem głowami, po środowym remisie ze Stomilem Olsztyn byli katowiccy piłkarze, pamiętający wizyty na Bukowej takich klubów jak Benfica Lizbona, Bayer Leverkusen, Aris Saloniki czy Bordeaux. I mieli rację, bo podopieczni Dariusza Dudka rozgrywający tego dnia dobre, wybiegane spotkanie nie potrafili ostatecznie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, dopisać wreszcie do konta trzech punktów. Mając zdecydowaną przewagę i wiele znakomitych okazji bramkowych, nie zanotowali na własnym boisku drugiego w tym sezonie zwycięstwa, na które czekają od 18 sierpnia, czyli od ponad ośmiu miesięcy. Po raz kolejny też stracili gola w końcówce meczu po niefrasobliwej postawie w obronie i błędzie bramkarza Mariusza Pawełka, w dodatku znów mocno zawiodła ich skuteczność.

Od września z nożem na gardle

– To nasza największa bolączka – podkreślał trener Dariusz Dudek. – Nie udało nam się wygrać, ponieważ byliśmy bardzo nieskuteczni. Nie potrafiliśmy naszych kreatywnych akcji zakończyć strzeleniem drugiej bramki, a chcąc się utrzymać, musimy takie sytuacje wykorzystywać. Zabrakło nam też trochę szczęścia, ale dla kibiców mecz był fajny, my natomiast musimy pracować nad tym, by być bardziej skutecznymi.

Bukowa nadal nieodczarowana

Trzeba przyznać, że kibice GKS-u wytrzymują ciśnienie, mocno wspierając podczas meczu swoich zawodników. Cierpliwie czekają nie tylko na utrzymanie się drużyny na zapleczu ekstraklasy, ale i na odczarowanie stadionu przy Bukowej. – A Bukowa jest cały czas zaczarowana – mocno żałował Wojciech Lisowski. – Od września gramy z nożem na gardle i to widać. Kreujemy grę, stwarzamy sobie sytuacje, mamy mecze pod zdecydowaną kontrolą, jak ten ze Stomilem, a punkty nam uciekają. Stomil zdobył u nas bardzo cenny punkt, bo byliśmy bardzo nieskuteczni. Jednak zamykamy ten temat, bo czasu nie cofniemy. W kolejnym meczu w Krakowie musimy już wygrać – podkreślił obrońca GKS.

Obowiązkowe trzy punkty

Katowiczanie nie przegrali siódmego, ligowego meczu z rzędu, ale tym razem nie mieli z tego tytułu większych powodów do satysfakcji. Wręcz odwrotnie, bo jak przyznawał ich szkoleniowiec, stracili u siebie kolejne dwa punkty. – W naszej sytuacji trzy punkty w takich meczach to obowiązek – podkreślał, dodając jednocześnie, że choć żal jest ogromny, to nie ma powodu do rozdzierania szat, ronienia łez. Na pewno nie w tym momencie. – Serce boli, ale nie ma złości. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, więc każdy punkt szanujemy. Teraz w poniedziałek czeka nas bardzo trudne spotkanie z Garbarnią w Krakowie. To dla nas kolejny finał o życie.

 

Na zdjęciu: Sympatycy GieKSy nie mogli uwierzyć, że po tym uderzeniu Calluma Rzoncy piłka nie wpadła do olsztyńskiej bramki.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ