Skuteczni aż do bólu!

To ich ósme zwycięstwo w historii spotkań z Rakowem, które daje nadzieję na ewentualne włączenie się do walki o ekstraklasę. Częstochowianie mogli się tylko pochwalić lepszym posiadaniem piłki…

Gdzie jest VAR?

W 8 minucie arbiter wskazał na wapno, gdy w polu karnym upadł Piotr Malinowski. Doskonałe, prostopadłe podanie Karola Mondka do „Malinki” mogło się skończyć golem, gdyby nie szybkie wyjście z bramki Dawida Kudły. Skrzydłowy Rakowa upadł po interwencji golkipera Zagłębia, jednak z wysokości trybun widać było, że Malinowski chciał wymusić karnego przewracając się efektownie po rękach Kudły. Mariusz Złotek w pierwszej chwili przyznał gościom „jedenastkę”, jednak po protestach gospodarzy i głośnych okrzykach kibiców: – gdzie jest VAR?”, podbiegł do swojego asystenta na konsultację. Arbiter ostatecznie zmienił swoją pierwszą decyzję, przyznając się do błędu.

W pierwszym kwadransie Czerkas i jego koledzy wymienili mnóstwo podań, jednak nie stworzyli sobie klarownych okazji. Zagłębie również nie dochodziło do pozycji golowych, jednak było bardziej konkretne. Tuż przed polem karnym, w niegroźnie wyglądającej sytuacji, Callum Rzonca zdecydował się na strzał, który kompletnie zaskoczył Jakuba Szumskiego. Precyzyjnie uderzona piłka przelobowała bramkarza gości i wpadła do siatki. W wspomnianym pierwszym kwadransie częstochowianie wymienili dwa razy więcej podań, przez 65 procent czasu byli przy piłce, co jednak w żaden sposób nie przełożyło się na zdobycze bramkowe. Nawet będący w dogodnej sytuacji Dariusz Formella nie potrafił zaskoczyć Kudły, umożliwiając mu skuteczną interwencję.

Techniczny Pribula

Sosnowiczanom taki obraz sytuacji pasował idealnie, mając szybkich graczy w osobach Vamary Sanogo i Alexandre’a Cristovao tylko czekali na kontrataki. Jeden z nich zamienili na kolejną bramkę, którą technicznym uderzeniem nad Szumskim (podawał przytomnie Sanogo) zdobył Martin Pribula. Gospodarze mogli udać się na przerwę w szampańskich humorach, jednak nie zamienili na trzeciego gola kontrataku, w finale którego strzał Konrada Wrzesińskiego zablokował Jakub Łabojko. Dodajmy, że miejscowi biegli w czwórkę na jednego gracza Rakowa, jednak nie potrafili zdyskontować przewagi liczbowej…

W przerwie częstochowianie przegrupowali siły, wprowadzili do gry Artioma Rachmanowa i Miłosza Szczepańskiego, jednak ich gra nie zyskała wcale na jakości. W akcjach gości powtarzał się ten sam schemat – długie rozgrywanie piłki i jej strata, co skutkowało kontratakami Zagłębia. Tak jak to było w 77 minucie, gdy rozpędzony Sanogo miał przed sobą Szumskiego i zamiast strzelać… podawał niepotrzebnie do Cristovao. W 85 minucie Raków mógł zdobyć kontaktowego gola, ale strzał głową Andrzeja Niewulisa trafił w słupek.

 

 

Zagłębie Sosnowiec – Raków Częstochowa 2:0 (2:0)

1:0 – Rzonca, 15 min (asysta Sanogo), 2:0 Pribula, 23 min (asysta Sanogo),

ZAGŁĘBIE: Kudła – Nawotka, Jędrych, Cichocki, Puchacz – Cristovao, Milewski, Rzonca, Nowak, Pribula (43 Wrzesiński) – Sanogo (78 Lewicki). Trener: Dariusz DUDEK.

RAKÓW: Szumski – Łabojko, Niewulis, Góra – Mondek, Radwański, Figiel (46 Rachmanow), Tomalski (46 Szczepański) – Formella, Malinowski – Czerkas (74 Wójcik). Trener: Marek PAPSZUN.

Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola) – 6. Widzów: 2200.

Żółte kartki: Cristovao, Cichocki, Sanogo – Góra.

Piłkarz meczu – Vamara SANOGO.