Śląscy napastnicy już „kąsali” Albanię

Bilans bezpośrednich starć z Albanią jest wyjątkowo korzystny dla biało-czerwonych.


Z piłkarskim zespołem narodowym z kraju, który przez dziesiątki lat był zamknięty dla przybyszów z zagranicy i którym żelazną ręką przez kilkadziesiąt lat rządzi komunistyczny dyktator i zamordysta Enver Hodża, graliśmy dotąd 13 krotnie i aż 9 razy zwyciężaliśmy, w tym dwa razy w poprzednich eliminacjach mistrzostw świata. Choć bilans jest tak dobry, to jednak – nawet jak pokazały mecze rozegrane jesienią 2021 roku – łatwo nigdy nie było.

Uratował nas Pałasz

Z Albańczykami przegraliśmy tylko raz w towarzyskiej potyczce w listopadzie 1953 roku. Ciekawie o tym meczu pisał w swoim świetnym opracowaniu „Biało-Czerwoni 1921-2018”, Andrzej Gowarzewski. Jak się okazuje wyprawa na mecz do Tirany naszej reprezentacji trwała… miesiąc! „Trzecia gra z Albanią, z których każda była gorsza od poprzedniej – zwycięstwo, remis, porażka. Kompromitująca z wielu względów i dla wielu ludzi. „Wyprawa” trwała… miesiąc, a wiodła między innymi z rumuńskiej Konstancy do albańskiego portu Durres”. W tamtym meczu zagrał zawodnik Polonii Bytom pomocnik Jan Kauder, ale później… nikt nie chciał mu uwierzyć, że wystąpił w narodowych barwach. W drugiej połowie zastąpił Józefa Wieczorka. Dla urodzonego w Lipsku, a potem przez lata związanego z Polonią zawodnika był to jedyny występ w polskiej reprezentacji.

Mecze z Albanią nigdy nie należały do łatwych. Tutaj spotkanie z Mielca z października 1984 roku. Fot. Archiwum „Sportu”

Potem mierzyliśmy z Albańczykami głównie o punkty. Jeżeli chodzi o mecz na swoim stadionie, to szczególnie jeden zapadł w pamięć starszym kibicom. W eliminacjach mistrzostw świata 1986 z bałkańskim zespołem przyszło nam rywalizować w drugim meczu grupy 1. Po wygranej 3:1 z Grecją w Zabrzu dwa tygodnie później graliśmy w Mielcu na stadionie Stali. Zaczęło się wtedy dobrze, zaczęło planowo, bo do siatki strzałem głową trafił niezawodny i strzelający same ważne bramki w reprezentacji Włodzimierz Smolarek. Potem jednak to rywal zdobył dwie bramki. – Sensacja! Na kwadrans przed końcem Albania prowadzi 2:1 – mówił komentujący wtedy mecz w TVP Andrzej Zydorowicz. Uratował nas w końcówce Andrzej Pałasz.

W 85 minucie napastnik Górnika Zabrze był jeszcze faulowany w palu karnym, faul wydawał się ewidentny, ale znany szwajcarski arbiter Bruno Galler nie odgwizdał przewinienia. Skończyło się więc na remis 2:2 i zaledwie jednym punkcie dla naszej reprezentacji. To rozstrzygnięcie przyjęto oczywiście jak porażkę. Ostatecznie tą stratę (za zwycięstwo przyznawano wtedy 2 punkty), choć nie bez problemów, udało się potem odrobić i na mundial do Meksyku pojechaliśmy jako zwycięzca grupy, przed Belgią, Albanią i Grecją, która skończyła wtedy rozgrywki na ostatnim miejscu.

Pierwszy raz „Gucia”

W kolejnych eliminacjach mistrzostw świata los znowu skojarzył nas z reprezentacją Albanii. Zagraliśmy z nimi na otwarcie eliminacji na Stadionie Śląskim. Kapitanem reprezentacji był obecny trener Górnika Zabrze Jan Urban, a tamto spotkanie było pożegnaniem z drużyną narodową innego wielkiego pomocnika Górnika z lat 80. Ryszarda Komornickiego. Wygraliśmy wtedy po golu zdobytym w końcówce meczu przez Krzysztofa Warzychę. Dla mającego wtedy świetny okres w karierze napastnika Ruchu Chorzów, było to premierowe trafienie w narodowych barwach, zdobyte w jego meczu nr 12 w narodowych barwach. Potem trafiał w dwóch kolejnych grach z Kostaryką i Gwatemalę. Z Albanią w tamtych eliminacjach, gdzie naszą drużyną opiekował się Wojciech Łazarek wygraliśmy dwa razy i były to nasze jedyne zwycięstwa… Byliśmy wtedy tłem dla Anglików i Szwedów.

Teraz przed nami dwa kolejne starcia z drużyną z tego kraju z Bałkanów. Ekipa prowadzona przez Fernando Santosa napisze swoją nową historię, oby tak dobrą jak pisali poprzednicy w starciach z Albańczykami.


Na zdjęciu: Albania już raz urwała nam punkt w grze na naszym terenie…