Śląsk nadal walczący

Lepiej późno niż wcale. Wrocławianie po raz pierwszy od września 2021 roku wygrali dwa ligowe mecze z rzędu i nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w walce o utrzymanie.


Sytuacja na dole tabeli mocno się skomplikowała. W Śląsku w końcu przypomnieli sobie, jak należy grać w piłkę i choć ze zdegradowaną od dawna Miedzią inaczej zaprezentować się po prostu nie wypadało, pokazali naprawdę dobry futbol.

Ofensywa, jak należy

Trudno było wskazać wyraźnie słabszy punkt w zespole WKS-u. Dolnośląskie derby przyjaźni zaczęły się co prawda w sposób żwawy, acz wyrównany, z tym że obu stronom brakowało precyzji. Niespełna pół godziny zajęło gospodarzom, aby zyskać wyraźną przewagę i zacząć stwarzać zagrożenie, bo Miedź na swój pierwszy – niespecjalnie groźny – strzał czekała do 35 minuty. W tym momencie wrocławianie już kilkukrotnie zatrudnili Mateusza Abramowicza, który w końcu skapitulował. Na przestrzeni kilkudziesięciu sekund do jego siatki trafili najpierw Petr Schwarz, a potem po indywidualnej akcji John Yeboah, co było rzetelnym podsumowaniem świetnych minut wrocławian.

Statystyki uderzeń dobrze oddają, jaką przewagę miał Śląsk. Cała ofensywa prezentowała się, jak należy, może jedynie Piotrowi Samcowi-Talarowi brakowało nieco zimnej krwi. W drugiej połowie kontaktowe trafienie legniczan na niewiele się zdało, bo WKS robił swoje, a pomógł mu w tym… Abramowicz. Dobrze dysponowany golkiper trochę przesadził ze spokojnym rozgrywaniem piłki, w efekcie czego… podał ją wrocławianom, a ci wiedzieli, co z nią zrobić.

Aplauz dla Pawelca

Ogólny efekt starań ofensywnych jednostek gospodarzy to: dwa gole Yeboaha (a mógł mieć hat tricka), bramka i asysta Schwarza, taki sam bilans Matiasa Nahuela oraz asysta Erica Exposito, która jednak nie oddaje ogromu pracy wykonanej przez Hiszpana. Napastnik również mógł mieć swoje trafienie, lecz – jak na złość – akurat wtedy Abramowicz interweniował na poziomie klasy światowej.

Śląsk wygrał imponująco, mógł nawet wyżej, a gdyby nie niepewność Michała Szromnika w końcówce – z lepszą skutecznością defensywną. Najważniejsze jednak, że wrocławianie wciąż pozostają podpięci do kroplówki. A przy okazji… wypełnili limit 3000 minut rozegranych przez młodzieżowców i nie będą musieli płacić kary. Dodatkowo aplauz 16 tysięcy kibiców otrzymał legendarny w Śląsku Mariusz Pawelec. 37-latek dwa lata temu skończył ekstraklasowe granie, przechodząc do klubowych rezerw, lecz w obliczu rozpaczliwej sytuacji trener Jacek Magiera postanowił przywrócić go do pierwszego zespołu. Pawelec symbolicznie pojawił się na murawie w doliczonym czasie gry i zanotował 320. występ na najwyższym szczeblu, pierwszy od lutego 2021 roku.

Śląsk Wrocław – Miedź Legnica 4:2 (2:0)

1:0 – Schwarz, 38 min (asysta Rzuchowski), 2:0 – Yeboah, 40 min (asysta Nahuel), 2:1 – Niewulis, 52 min (asysta Tront), 3:1 – Nahuel, 56 min (asysta Schwarz), 4:1 – Yeboah, 74 min (asysta Exposito), 4:2 – Obieta, 90 min

ŚLĄSK: Szromnik – Konczkowski, Bejger, Gretarsson, Garcia – Samiec-Talar (79. Łyszczarz), Rzuchowski, Schwarz (90+3. Pawelec), Nahuel (86. Zylla) – Yeboah – Exposito. Trener Jacek MAGIERA. Rezerwowi: Leszczyński, Poprawa, Olsen, Jastrzembski, Bałdyga, Szwedzik.

MIEDŹ: Abramowicz – Guelen, Mijusković, Niewulis (84. Matuszek), Carolina (46. Narsingh) – Naveda (69. Matynia), Tront – Kostka, Drygas, Velkovski (90. Drachal) – Kobacki (46. Obieta). Trener Grzegorz MOKRY. Rezerwowi: Lenarcik

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce) Asystenci: Arkadiusz Kamil Wójcik, Filip Sierant (obaj Warszawa). Widzów: 16 004. Czas gry: 100 min (51+49). Żółte kartki: Nahuel (7. faul), Schwarz (31. faul) – Mijusković (18. faul), Drygas (27. faul), Matuszek (84. faul)

Piłkarz meczu – John YEBOAH

gnica). Żółte kartki: Mustafajew, Wolski – Kołodziejski.


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie nas oczywiście na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.