Śląsk odrobił pracę domową

 

Trener Kazimierz Moskal wieszczył przed tym spotkaniem dwa scenariusze – albo zobaczymy świetne widowisko, albo ligową rąbankę. Na nieszczęście wszystkich oglądających mecz rozgrywany w Łodzi poszedł w tę drugą opcję, choć nie można docenić solidności, jaką zaprezentował Śląsk. Vitezslav Laviczka skrupulatnie rozpracował swojego przeciwnika i bardzo trafnie rozstawił swoich zawodników.

Pech Sobocińskiego

Można oczywiście wytykać ŁKS-owi, że przecież to drużyna z samego dołu tabeli i rozpracowanie jej nie należy do najtrudniejszych, tym bardziej że często sami piłkarze beniaminka swoimi błędami w obronie pomagają przeciwnikom. Należy jednak pamiętać, że „Rycerze Wiosny” to zespół oddający najwięcej strzałów w całej ekstraklasie i mający ostatnio niezłą formę – wliczając spotkania Pucharu Polski ŁKS 4 razy wygrał, 1 raz zremisował i 2 razy przegrał, przy czym ich ostatnia porażka w Białymstoku wstydu beniaminkowi bynajmniej nie przyniosła.
Śląsk jednak zagrał w taki sposób, że gospodarze nie byli w stanie skonstruować żadnej sensownej akcji i nie było wątpliwości co do tego, że w pierwszej połowie wrocławianie byli zespołem wyraźnie lepszym. Co więcej, jedynego gola w tym meczu strzelił sobie sam ŁKS. W 13 minucie Przemysław Płacheta prześcignął znacznie wolniejszego Kamila Juraszka, dośrodkował, a chcący uprzedzić Erika Exposito Jan Sobociński wpakował piłkę do własnej bramki. Wliczając w to poprzedni sezon, był to już 4 „swojak” 20-letniego stopera, który wczoraj był kapitanem zespołu. Sobociński przechodzi teraz kryzys formy, co było widać także w starciu z Jagiellonią, kiedy białostoczanie zdobyli bramkę po jego feralnej stracie.

Szarpanina na koniec

Jeśli już ktoś przed przerwą oddawał uderzenia, był to Śląsk. Rzadko jednak bramka Arkadiusza Malarza znajdowała się w prawdziwym niebezpieczeństwie. W 22 minucie po sprytnie rozegranym rzucie rożnym obok słupka strzelił Jakub Łabojko, a w 37 minucie stuprocentową okazję zaprzepaścił Exposito – całość zaś była wynikiem nieodpowiedzialnej straty Bartłomieja Kalinkowskiego. W ŁKS-ie można było wyróżnić jedynie Daniego Ramireza, który był obecny w każdym możliwym sektorze boiska, ale nie miał odpowiedniego wsparcia partnerów.

W drugiej połowie gospodarze mieli nieco więcej inicjatywy, lecz Śląsk był nie do rozgryzienia. Strzał z dystansu Ramireza zatrzymał Matus Putnocky, zaś w 63 minucie ten sam zawodnik zmarnował dobrze zapowiadającą się kontrę z przewagą liczebną ŁKS-u. Po przerwie Hiszpan był zresztą bardzo niechlujny. Przyjezdni z kolei mieli świetną szansę po kontrze, kiedy sytuację sam na sam miał Mateusz Cholewiak, który zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału.

Beniaminek nic specjalnego w ofensywie nie pokazywał, ale ciekawą historię napisał wchodzący w 72 minucie Jewhen Radionow. Ukraiński napastnik reprezentuje ŁKS od 2016 roku i w jego barwach występował w III, II i I lidze. Wczoraj zadebiutował w ekstraklasie i w 98 minucie mógł dać zespołowi remis, lecz jego strzał głową wybronił Putnocky. Mecz przeciągnął się o tyle, ponieważ w doliczonym czasie doszło do dwóch spięć między piłkarzami, którzy zarobili przez to kilka żółtych kartek. Nie dodało to jednak zbyt wiele dramaturgii dość nudnemu spotkaniu.

 

ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław 0:1 (0:1)

0:1 – Sobociński, 13 min (samobójczy)

ŁKS: Malarz – Grzesik, Juraszek, Sobociński, Klimczak – Trąbka, Srnić, Kalinkowski (46. Piątek), Pyrdoł (67. Pirulo) – Ramirez – Kujawa (72. Radionov). Trener Kazimierz MOSKAL. Rezerwowi: Budzyński, Bogusz, Dampc, Wolski, Bryła, Rozmus.

ŚLĄSK: Putnocky – Broź, Golla, Puerto, Sztiglec – Łabojko, Mączyński – Pich, Chrapek (90. Gąska), Płacheta (Samiec-Talar) – Exposito (60. Cholewiak). Trener: Vitezslav LAVICZKA. Rezerwowi: Kajzer, Dankowski, Pawelec, Żivulić, Bargiel, Musonda.

Sędziował Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5160. Żółte kartki: Sobociński (56. faul), Malarz (90+5. niesport. zach.), Trąbka (90+5. niesport. zach.) – Łabojko (41. faul), Putnocky (87. gra na czas), Mączyński (90+5. niesport. zach.)
Piłkarz meczu – Przemysław PŁACHETA

 

Na zdjęciu: Z efektownego stylu ŁKS-u niewiele pozostało. Śląsk zneutralizował atuty gospodarzy.