Śląsk Wrocław. Bez gwałtownych zmian

Trener Śląska Wrocław Ivan Djurdjević nie rozkłada na czynniki pierwsze Lecha Poznań, skupia się na swoim zespole.


W niedzielę drużynę Śląska Wrocław czeka pojedynek z mistrzem Polski, Lechem Poznań, na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. W czwartek „Kolejorz” grał mecz w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy z islandzkim Vikingurem Reykjavik. Podopieczni trenera Johna van den Broma grali w tym spotkaniu – mimo zwycięstwa 4:1 – bardzo nieskutecznie. Czy to może mieć przełożenie na najbliższy mecz ligowy ze Śląskiem? – Nie będziemy spekulować o tym, co dzieje się w innym „domu” – zaznaczył wyraźnie szkoleniowiec wrocławian, Ivan Djurdjević.

– Nie wiemy, co przeciwnik będzie chciał zrobić, dlatego na pewno bardziej jesteśmy skupieni na tym, co my chcemy zrobić. Oglądałem mecz Lecha w pucharach. Liczą się punkty, awanse, styl to styl, jednak zwycięstwa są najważniejsze i punkty do rankingu, mając na uwadze sytuację klubową w kraju. Lech wygrał 4:1 i ten wynik oraz to, że przechodzą dalej, jest najważniejsze. Czy będą rotować składem w meczu ze Śląskiem – tego nie wiemy. Czy dla nich priorytetem są europejskie puchary, czy liga polska – też nie wiadomo. To jest mistrz Polski, widzimy, że ten tytuł odbija się niekiedy czkawką w kolejnym sezonie, ale musimy podejść do tego meczu bez kalkulacji i bez żadnych spekulacji. Jesteśmy w pełni skoncentrowani, będziemy chcieli zagrać z zaangażowaniem, jak w każdym meczu.

Znaki zapytania

Co do naszej sytuacji kadrowej – Adrian Bukowski i Rafał Leszczyński są chorzy, ale to problemy grypowe, liczę, że do niedzielnego meczu będą gotowi. Michał Rzuchowski miał problem z Achillesem, otrzymał zastrzyk i zobaczymy, jak w jego przypadku rozwinie się sytuacja. Reszta składu jest do mojej dyspozycji. Z ostatecznym kształtem kadry meczowej wstrzymamy się jednak jak zawsze do ostatniej jednostki treningowej.

Każdy przypadek jest indywidualny. Nie podpisujemy graczy na rok, czy na miesiąc, ale na dwa lub trzy. Decydujemy się na dłuższy proces, chcemy z nimi pracować. Tak samo oni godzą się na nasze warunki. Nie mamy filozofii, aby co pół roku zmieniać 10 zawodników. Chcemy ich rozwijać i tego się trzymamy. Dlatego nie zamierzymy rezygnować z piłkarzy po 1-2 słabszych występach i wprowadzać gwałtownych zmian w składzie.

Małe sukcesy

Nie jestem zwolennikiem teorii, aby po 3-4 przyzwoitych meczach, nagle po jednym słabszym skreślać danego gracza. Chcemy dać im szansę, zaufanie i cierpliwość. W meczu z Koroną Kielce popełniliśmy kilka błędów w obronie. Przez cały następnym tydzień pracowaliśmy nad tymi elementami i z Widzewem defensywa wyglądała już wyraźnie lepiej. Chociażby hiszpański napastnik Jordi Sanchez z Widzewa albo Bartłomiej Pawłowski, czyli zawodnicy, którzy w każdym meczu zdobywali bramki, a w starciu z nami nie wpisali się na listę strzelców.

To są dla mnie takie małe sukcesy, że zespół lepiej bronił, kilku zawodników indywidualnie zaprezentowało się lepiej. Dla mnie to jest proces, aby nasz zespół był pewny siebie i wierzył w swoje umiejętności. To jest kierunek, w którym chcemy podążać.

Trenujemy bazując na konkretnych założeniach. Jakiekolwiek zmiany mikrocyklów to zwiększenie ryzyka kontuzji. Bazujemy na tym samym od początku sezonu, czyli pracujemy na 80-90%, aby te ostatnie 10% zostawić na ewentualne „dociśnięcie” rywala w meczu, by nasz zespół miał w sobie świeżość, głód piłki. Musimy umiejętnie rotować siłami, aby nie zrobić sobie też krzywdy i niepotrzebnych kontuzji.

Nie raz widzieliśmy, że zespół w jednym sezonie był nisko, a w kolejnym wysoko, bez wielkich zmian w kadrze. Na pewno mamy na uwadze możliwość zmian, ale trzeba wykorzystać poprzedni sezon, żeby nie popełniać błędów. Zawsze, jak się coś rusza, coś zmienia w systemie, to całość może się zdestabilizować, a my nie chcemy mieć takich momentów. To też nie jest tak, że przyjdzie nowy zawodnik, nawet droższy i nagle nas uratuje, odmieni wszystko.

Chcę się bardziej skupić na pracy i zimą dopiero będę mógł powiedzieć, kto nam się sprawdził, z kim będziemy dalej pracować, a z kim nie. Jeśli zawodnik zobaczy, że dostawał szansę i jej nie wykorzystywał, to sam będzie widział, że nie pomaga zespołowi. Na ten moment to dobrze wygląda i jest zbyt wcześnie, by podejmować radykalne decyzje. A co do nowych zawodników – jest ich dużo, zawsze można kogoś sprowadzić, nie jest tak, że zabraknie nam piłkarzy, gdy zdecydujemy się na transfer.

Czeka na bramki i liczby

Mamy zarys najbliższego rywala, ale nie zamierzamy się za bardzo zagłębiać w ten aspekt, bo chcemy bardziej skupić się na sobie, a nie na przeciwniku, na tym jak zagra i kim zagra. Do ostatniej chwili nie będziemy wiedzieć, jakim składem wyjdzie druga drużyna. Zbyt dużo myśli o rywalu nie pomaga drużynie.

Erik Exposito ma za sobą trudniejszy okres związany z zimowym okienkiem transferowym. Dla niego ostatnie tygodnie to nowy rozdział. Sporo się działo w jego życiu, niedoszły transfer, gdzie przecież jedną nogą był już w innym klubie, powrót do gry i słabsza runda, ostatnio narodziny córki. Ale w meczu z Pogonią zanotował asystę, jest coraz aktywniejszy. Widać, że ta najlepsza wersja Erika powoli do nas wraca. Tak jak od niego, tak od pozostałych ofensywnych zawodników oczekujemy bramek, liczb.


Na zdjęciu: Trener Śląska Wrocław Ivan Djurdjević liczy na „odblokowanie” Erika Exposito (z prawej).

Fot. Marcin Karczewski/PressFocus