Śląsk Wrocław. Bilans „na styku”

Piłkarze Śląska Wrocław w bieżących rozgrywkach więcej punktów stracili niż zyskali dzięki bramkom strzelonym w końcówkach meczów.


Piłkarze Śląska Wrocław remis na wyjeździe z Cracovią przyjęli z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony pamiętali, że we wcześniejszych potyczkach wyjazdowych ponieśli aż siedem porażek, a wyrównującego gola z „Pasami” strzelili w końcówce spotkania, z drugiej jednak strony przekonywali, że przeciwnik w trakcie meczu poważnie im nie zagroził, a gol dla gospodarzy padł po fantastycznym strzale Sergiu Hanki.

Przeprosiny dla kolegów

Potwierdził to strzelec wyrównującego gola, Fabian Piasecki.

– Zdominowaliśmy ten mecz i tak naprawdę Cracovia nie miała nic do powiedzenia – powiedział napastnik Śląska.

– Jedna przypadkowa kontra, piękny strzał i przegrywaliśmy 0:1. Widać było, że ta bramka dodała pewności siebie Cracovii. Zaczęła trochę lepiej grać w piłkę, ale moim zdaniem mieliśmy cały czas kontrolę nad tym meczem, chociaż wyrównującego gola strzeliliśmy dopiero w końcówce. Mieliśmy swoje sytuacje i mogliśmy wynik spotkania rozstrzygnąć na swoją korzyść. Ważne, że udało się odrobić tę stratę. Nie wiadomo, jakby się ten mecz potoczył, gdyby zmiany w naszym zespole były szybciej. Nie ma jednak teraz co spekulować. Dobrze, że udało się „wyciągnąć” chociaż remis. Miałem sytuację na 2:1 i muszę przeprosić chłopaków, bo powinienem to strzelić. Ale taki jest sport, nie zawsze wszystko wychodzi. Szkoda tej drugiej okazji, bo mógłbym zostać bohaterem meczu.

Raz lepiej, raz gorzej

Skoro już jesteśmy przy bramkach zdobywanych w końcówkach meczów… Odkąd szkoleniowcem wrocławskiej jedenastki został Vitezslav Laviczka, bilans bramek strzelonych i traconych przez Śląsk po 80 minucie meczu jest korzystny dla ekipy z Oporowskiej. W okresie pracy Czecha w klubie ze stolicy Dolnego Śląska jego zespół w końcówkach spotkań strzelił 18 goli, a stracił jednego mniej. Przysporzyło to wrocławianom 16 punktów, a w analogicznym czasie stracili „tylko” 13 „oczek”.

Wychodzi zatem czarno na białym, że bilans zysków i strat jest korzystny dla podopiecznych Vitezslava Laviczki, chociaż różnice są minimalne.

Osiemnaście strzelonych goli w tych minutach stanowi 18% wszystkich bramek (padło ich 98). Natomiast straconych po 80. min 17 bramek stanowi 20% z wszystkich (rywale zdobyli 83 bramki).

Bardzo dobrze wrocławianie wypadli w poprzednim sezonie (2019/2020).


Czytaj jeszcze: Bośniacka piąta kolumna

Śląsk strzelił mianowicie po 80. min meczu jedenaście goli (przy dziesięciu straconych), ale najważniejsze jest to, że dzięki skuteczności na finiszu poszczególnych pojedynków wzbogacił się aż o 13 punktów, a stracił ich tylko osiem. Bilans sezonu 2019/2020 wynosi więc plus 5 punktów, zaś bieżącego – minus 3 „oczka”.

Kłopoty stoperów

Nie da się ukryć, że w bieżących rozgrywkach zespół Śląska prześladuje plaga kontuzji. Sztab szkoleniowy wrocławian prawie w ogóle nie ma pola manewru ze stoperami. Od kilku miesięcy walczy o powrót na boisko Wojciech Golla, niedawno kontuzji nabawił się Mariusz Pawelec, Maciej Wilusz więcej się leczy niż trenuje, co chwilę kłopoty zdrowotne na Hiszpan Israel Puerto (ostatnio się… przeziębił). Trener Laviczka poniekąd jest więc skazany na duet Łukasz Bejger – Mark Tamas, bo Piotr Celeban zastępuje na prawej obronie Guillermo Cotugno. Urugwajczyk ponownie (który to już raz?) nabawił się urazu mięśniowego. Dopiero po reprezentacyjnej przerwie do dyspozycji trenerów Śląska mogą być dwaj pomocnicy – Krzysztof Mączyński i Rafał Makowski. Nim to się stanie, w najbliższą sobotę (20 marca, godz. 15.00) zamierzą się na własnym boisku z Wisłą Płock.


Na zdjęciu: Napastnik Śląska Fabian Piasecki (z prawej) nie był zadowolony po remisie z Cracovią.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus