Śląsk Wrocław. Cierpliwi i gotowi

Piłkarze Śląska Wrocław są już jedynym niepokonanym zespołem w ekstraklasie w bieżących rozgrywkach.


Dzięki wygranej z Wisłą Płock, przy równoczesnej porażce Lecha w Białymstoku, wrocławski Śląsk traci do lidera już tylko jeden punkt. Inna sprawa, że pojedynek z „Nafciarzami” był pełen sędziowskich kontrowersji, ale koniec końców zakończył się po myśli podopiecznych trenera Jacka Magiery. Są oni w tej chwili jedynym zespołem w ekstraklasie, który nie zaznał goryczy porażki.

W wygranym 3:1 spotkaniu dwa gole zapisał na swoje konto Słowak Robert Pich.

– Wielokrotnie powtarzałem, że Pich jest bardzo ważny dla drużyny Śląska – stwierdził po meczu trener Jacek Magiera.

– Wiele razy pokazał, że ma dużo jakości, ale i dużo pokory, w takim pozytywnym znaczeniu. To profesjonalista, dobrze pracuje dla drużyny i liczy się dla niego dobro zespołu. Ile ma, tyle da. Widać to w ekstremalnych sytuacjach, gdy na przykład w końcówce meczu rusza do pressingu, by ostatkiem sił jeszcze odebrać piłkę. Mieliśmy momenty, że Robert trochę się zaciął, nie strzelał goli i doszukiwano się utraty formy. Ale on grał na równym poziomie, choć oczywiście rozliczamy piłkarza ze strzelonych goli. Pod względem liczb to nadal nasz topowy zawodnik, a to świadczy o klasie zawodnika. Ogromne znaczenie ma to, że zawodnik, który siedział na ławce, jest cierpliwy i gotowy – tak jak w przypadku Sztigleca. Profesjonalna praca, zaangażowanie – do tego nie mogę się przyczepić w przypadku żadnego z naszych piłkarzy. A to jedyna droga do rozwoju. Dino nie grał dużo w ostatnich miesiącach, a w poprzednich sezonach był, jak wiemy, czołowym graczem Śląska. Po zmianie systemu z lewego obrońcy musiał stać się lewym wahadłowym i rywalizuje z Victorem Garcią. Mecz z Wisłą był udany w jego wykonaniu, wiele razy pokazywał się z dobrej strony, w I połowie oddał strzał, a w drugiej to po jego podaniu Erik umieścił piłkę w bramce.

W ostatniej potyczce ligowej w kadrze Ślaska zabrakło kilku kontuzjowanych zawodników.

– Liczę na to, że kontuzjowani piłkarze – jak Tamas, Janasik i Garcia – przed kolejnymi spotkaniami szybko wrócą do drużyny i rywalizacja jeszcze się zwiększy – wyraził nadzieję trener Magiera.

– Czekam również na powrót Sebastiana Bergiera, który ostatnio jest nieco zapomniany, ale liczę na to, że po kontuzji wróci do zespołu i pomoże nam w meczach.

Pierwszego gola dla wrocławian w meczu z Wisłą Płock strzelił 21-letni pomocnik, Mateusz Praszelik.



Wiadomo, że mecz w Pucharze Polski (porażka 0:1 z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza – przyp. BN) trochę nas zabolał, bo to jednak jedno spotkanie i jeśli je przegrywasz, odpadasz, a w ekstraklasie masz jeszcze szansę odrobić punkty – powiedział piłkarz urodzony w Raciborzu.

– Przegraliśmy w pucharze, a bardzo chcieliśmy powalczyć w tych rozgrywkach. To się nie udało i teraz mieliśmy za zadanie wyjść na mecz ligowy zgarnąć trzy punkty. Wiadomo, że tak wygląda teraz piłka – jest VAR, więc decyzje się zmieniają. To nie wygląda tak, że decyzja jest jasna, tylko trzeba na nią trochę poczekać. Koncentracja musiała być na najwyższym poziomie. Nie jest to częsty widok, ale nawet w sobotę na treningu akurat mieliśmy stałe fragmenty gry i udało mi się trafić z głowy, więc jakaś mała powtarzalność jest. Rozmawialiśmy z trenerem Pawłem Kozubem, że jak zdobędę bramkę, to on uklęknie i tak się właśnie stało. W trzech ostatnich meczach ligowych w pierwszym składzie zanotowałem dwa gole i asystę, to na pewno cieszy, buduje, ale najważniejsze, żebyśmy wygrywali na boisku jako drużyna. Robert Pich zdobył z Wisłą Płock dwie bramki, więc zawodnicy ofensywni mają te liczby i o to chodzi.


Na zdjęciu: Mateusz Praszelik (z prawej) otworzył konto bramkowe Śląska w meczu ligowym z Wisłą Płock.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus