Śląsk Wrocław. Czkawka po Górniku

Piłkarze Śląska Wrocław przegrali trzy ostatnie mecze wyjazdowe.


Porażka 1:3 z Górnikiem Zabrze była trzecią wyjazdową potyczką piłkarzy Śląska, po której wracali do Wrocławia z pustymi rękami. Wcześniej podopieczni trenera Jacka Magiery zostali pokonani przez Pogoń Szczecin (2:1) i Bruk-Bet Termalikę Nieciecza (4:3).

Szkoleniowiec Śląska z trudem przełknął porażkę w Zabrzu.

– Patrząc na statystyki i to ile strzałów miał Górnik, a ile Śląsk, to wychodzi, że Górnik miał dwa razy więcej – powiedział Jacek Magiera.

– Do przerwy było 0:0, więc nie spodziewałem się, że po 80. minutach będzie 0:3. Gospodarze byli konkretniejsi w środku boiska, bezpańskie piłki trafiały do nich. Mój zespół stać na zdecydowanie lepszą grę. Trudno oszacować wpływ absencji Krzysztofa Mączyńskiego na wynik. Stracone gole były pokłosiem błędów indywidualnych. Nastąpiło wybiegnięcia ze strefy i zła identyfikacja krycia. W takich meczach decydują detale, bliskość siebie i skracanie pola gry. Przy ewentualnym błędzie jednego z zawodników, powinien pomóc mu inny. Odległości między piłkarzami mogły być przyczyną porażki z Górnikiem.

Zdobywcą honorowego gola dla wrocławian był Adrian Łyszczarz. Strzelił już cztery gole w tym sezonie, zawsze wchodząc na boisko z ławki rezerwowych. Dwie bramki strzelił „Słonikom” z Niecieczy, po jednej Jagiellonii i Górnikowi.

– Dobrzy zawodnicy potwierdzają swoją klasę golami, asystami i dobrą grą – powiedział trener Magiera.

– Adrian Łyszczarz wchodząc na boisko z ławki, zapisuje na swoim koncie kolejne liczby. On się rozwija i ma być coraz lepszy. Przed sezonem miał być wypożyczony, został jednak z nami, rozmawialiśmy na temat roli i tego, jaka jest potrzeba chwili. Gdyby przed sezonem powiedzieć mu, że będzie miał na tym etapie rozgrywek cztery gole, byłby zadowolony. Ma dalej pracować, żeby zagrać od początku. Dobrze go znam, dojrzewa cały czas emocjonalnie. Daje sobie coraz lepiej radę i jest coraz bliżej pierwszego składu. Czy w nim zagra, pokaże jego dyspozycja w trakcie tygodnia.

Niezadowolony z ostatniego meczu był Robert Pich.

– Wydaje mi się, że w Zabrzu traciliśmy zbyt dużo łatwych piłek – stwierdził słowacki pomocnik.

– Górnik wygrywał więcej pojedynków i to było najważniejsze. Niektóre kontrataki mieliśmy fajne, parę sytuacji było, ale Górnik miał tego więcej. Początek spotkania mieliśmy trochę lepszy, ale później notowaliśmy łatwe straty w środku pola i Górnik z tego po kontratakach był groźny. Na szczęście rywale nie strzelili gola w I połowie, w drugiej zmieniliśmy ustawienie, ale były dziury między liniami i przeciwnik to wykorzystał. Dobrze, że chociaż zdobyliśmy bramkę, ale szkoda, że straciliśmy trzy, bo to za dużo. Musimy jako cały zespół lepiej zagrać w ataku, z piłką, żeby nie mieć tylu strat. Podobnie w obronie, żebyśmy nie mieli takich dziur oraz nie przegrywali takich pojedynków.

Prawie 22-letni napastnik Sebastian Bergier przeciwko Górnikowi zagrał dopiero drugi mecz w ekstraklasie w tym sezonie.

Mecz ustawił początek II połowy – uważa wychowanek Śląska.

– Kiepsko rozpoczęliśmy ten fragment spotkania. Nasze wszystkie formacje były zbyt daleko od siebie, co Górnik skutecznie wykorzystywał. Tak naprawdę 5 minut drugiej części ustawiło cały mecz i jednej drużynie dało komfort grania, a drugą wpędziło w kłopoty. Mamy świadomość, że ostatnie wyniki nie są idealne, ale nie zamierzam wygłaszać pustych frazesów, że będziemy walczyć w każdym spotkaniu, bo przecież to robimy. Musimy pracować nad poprawą naszej gry i błędami, które nam się zdarzają. Kreujemy za mało okazji bramkowych, czasami brakuje nam cierpliwości przy konstruowaniu kolejnych ataków. Górnik miał 4-5 naprawdę dobrych sytuacji i wykorzystał trzy z nich.

Wyjazdowy bilans wrocławianie mogą skorygować już w najbliższy poniedziałek, 13 grudnia. Tego dnia o godzinie 18.00 zmierzą się w Grodzisku Wielkopolskim z Wartą Poznań.


Na zdjęciu: Wojciech Golla (z prawej) i inni obrońcy Śląska nie potrafili zatrzymać rozpędzonych zabrzan.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus