Śląsk Wrocław. Długie czekanie na grę

We Wrocławiu na kolejny mecz o stawkę czekają dwa tygodnie. Mogło być nawet gorzej.


W najbliższej ligowej kolejce rywalem Śląska miała być na wyjeździe Lechia. To spotkanie było planowane w sobotę wieczorem. Do meczu z gdańszczanami jednak nie dojdzie, wszystko z powodu koronawirusa, który zaatakował zespół z Pomorza. We Wrocławiu też zresztą walczą z COVID-19. Tyle, że problem nie dotyczy pierwszego zespołu, a drugoligowych rezerw.

W poniedziałek Śląsk poinformował o pozytywnym wyniku na obecność wirusa u kilku zawodników drugiej drużyny. Złożono też wniosek o przełożenie dwóch najbliższych spotkań w II lidze z Hutnikiem Kraków i GKS Katowice.

Tymczasem pierwszy zespół zamiast grać, to trenuje. Ostatni mecz o stawkę ekipa prowadzona przez Vitezslava Laviczkę zagrała 24 października w ekstraklasie z Jagiellonią. Od tego czasu Śląsk nie gra. Na puchary wrocławianie się na załapali przez to, że w połowie sierpnia w serii karnych ulegli spadkowiczowi z najwyższej klasy rozgrywkowej ŁKS Łódź, przegrywając na jego terenie serię jedenastek 1-4.

W tej sytuacji zamiast sparingu, to zdecydowano się na wewnętrzną gierkę. Odbyła się ona kilka dni temu, a zespół „zielonych” pokonał jedenastkę „czarnych” 2:0. Na listę strzelców wpisywali się Bartłomiej Pawłowski i Erik Exposito. – Chcieliśmy zachować rytm meczowy, dlatego postanowiliśmy rozegrać grę wewnętrzną, która miała być zbliżona do meczu o punkty. Jesteśmy zadowoleni.

Zawodnicy podeszli do spotkania profesjonalnie i z dużym zaangażowaniem. Nasze założenia, które staramy się realizować w każdym meczu, również zostały w dużym stopniu spełnione – tłumaczył Łukasz Czajka.

Asystent trenera Vitezslava Laviczki dodaje. – Rozmawialiśmy z zespołem i z zawodnikami, by stworzyć warunki porównywalne do meczu o punkty, by zachować ciągłość przygotowania mentalnego do spotkania. Po ostatnich grach wewnętrznych byliśmy zadowoleni, choć były pewne niedociągnięcia. Analizujemy wszystko, zauważalny jest krok do przodu, jeśli chodzi o realizację założeń i nastawienie – mówi drugi trener Śląska cytowany przez klubowe media.


Czytaj jeszcze: Rocznica Stadionu Wrocław

Jak będzie w sobotę w starciu u siebie z wiceliderem ekstraklasy? W poprzednim sezonie w lutym, jeszcze przed wybuchem pandemii, wrocławianie wygrali u siebie 2:1, załatwiając sprawę na początku spotkania, kiedy już w 6 minucie prowadzili dwoma bramkami. Górnikowi nie wyszedł wtedy eksperyment z grą Mateusza Matrasa na boku obrony.

W pamięci wrocławian z pewnością są jednak spotkania z wiosny zeszłego roku, kiedy to na ich stadionie „górnicy” dwa razy ogrywali Śląsk. Najpierw 1:0 po indywidualnej akcji Jesusa Jimeneza, a kilkanaście dni później 2:1 po dwóch golach Igora „Angulo-gol”. Dla jedenastki z Wrocławia te dwie porażki z kwietnia 2019 roku o mało co nie zakończył się katastrofą, ostatecznie jednak udało się utrzymać w gronie najlepszych. Jak będzie teraz w sobotę, kiedy stawka jest już inna, a oba zespoły bija się o czub tabeli?


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus