Śląsk Wrocław. Gorzej nie można

 

Mimo zwycięstwa rozczarowany postawą podopiecznych trenera Vitezslava Laviczki był były szkoleniowiec wrocławian, Romuald Szukiełowicz. – To był najsłabszy mecz, jaki Śląsk rozegrał w tym sezonie we Wrocławiu – nie owijał w bawełnę szkoleniowiec.

– Był taki moment, że miałem ochotę wyjść ze stadionu. Ale nie tylko ze względu na słabą postawę Śląska, lecz obu drużyn. To była antyreklama futbolu, bardzo wolna gra, mnóstwo niedokładności. Jestem przekonany, że Śląsk gorszego meczu już nie zagra.

Nie tylko sympatycy wrocławskiej jedenastki widzą, że w zespole brakuje rasowego napastnika. Takiego, jakim był Marcin Robak. – To prawda, Śląsk nie ma kim straszyć z przodu – potwierdza Szukiełowicz.

– Takiego Robaka wstawiałbym do składu nawet wtedy, gdyby miał 40 lat. On nie biega, ale znakomicie gra tyłem do bramki, potrafi się obrócić nawet z obrońcą na plecach, bardzo dobrze gra głową. Teraz w Śląsku takiego napastnika po prostu nie ma, który gwarantowałby kilkanaście bramek w sezonie.

Po kontuzji Łukasza Brozia powstała wyrwa na prawej obronie wrocławskiej drużyny, a grający obecnie na tej pozycji Lubambo Musonda kompletnie mnie nie przekonuje. – Musonda to żaden obrońca – twierdzi Romuald Szukiełowicz.

– Z nim w składzie chyba lepszym wariantem byłaby gra trójką stoperów i dwoma wahadłowymi. Musonda w defensywie przegrywa pojedynki jeden na jeden, bo po prostu nie ma nawyków obrońcy i nigdy wcześniej tego nie robił. Zresztą wyjazdowy mecz z Zagłębiem Lubin obnażył wszystkie jego ułomności w grze defensywnej. Dwa gole dla rywali padły po akcjach „jego” stroną boiska.

Przed ekipą ze stolicy Dolnego Śląska wyjazdowy pojedynek w Białymstoku z Jagiellonią, która chyba w końcu „zaskoczyła”. Mogą o tym świadczyć ostatnie wyniki – remis na własnym boisku z Lechem Poznań oraz wyjazdowa wiktoria z Pogonią Szczecin. Jakie zatem szanse na korzystny wynik w tej konfrontacji mają piłkarze Śląska?

– Wiadomo, że z lepszą drużyną zawsze gra się lepiej – przekonuje Romuald Szukiełowicz. – W ostatnich dwóch-trzech meczach Śląsk nie grał porywającej piłki, lecz nie wolno zapominać, że na wyjazdach przegrał tylko pięć razy, czyli najmniej w ekstraklasie. Nawet Legia Warszawa przegrała więcej meczów na obcych boiskach.

Natomiast u Jagiellonii widać progres w ostatnich spotkaniach ligowych, mecze w jej wykonaniu są coraz lepsze. Jagiellonia „musi” wygrać sobotni mecz, jeżeli chce mieć spokój na finiszu rozgrywek i nie martwić się o utrzymanie. Nie ośmieliłbym jednak przypiąć jej łatki faworyta, o to pojęcie płynne, a poza tym nasza ekstraklasa jest nieprzewidywalna.

Niewykluczone, że w składzie Śląska w Białymstoku dojdzie do drobnych retuszy w porównaniu do ostatniej potyczki z Koroną. – Każdy zawodnik ma mój szacunek i każdy jest potrzebny drużynie – zapewnia trener Vitezslav Laviczka. – Każdy z piłkarzy bardzo dobrze pracuje na treningach i cierpliwie czeka na swoją szansę. I każdy tę szansę dostanie. Stabilizacja w zespole jest ważna, ale zmiany są możliwe.