Śląsk Wrocław. Lekcja pokory

Po przegranym meczu z Wartą Poznań dwóch piłkarzy Śląska oddało swoje koszulki „kibicom”.


W ostatnim czasie piłkarze wrocławskiego Śląska w meczach wyjazdowych są dostarczycielami punktów. Podopieczni trenera Jacka Magiery przegrali cztery pojedynki z rzędu na boiskach przeciwników. Zaczęło się od Niecieczy (3:4 z Bruk-Betem), potem były nieudane wyprawy do Szczecina (1:2 z Pogonią) i Zabrza (1:3), zaś w miniony poniedziałek wrocławian w Grodzisku Wielkopolskim pokonała Warta Poznań.

Po ostatniej wpadce nie zdzierżyli kibice Śląska, którzy dość licznie wybrali się do Grodziska. Po końcowym gwizdku sędziego Tomasza Wajdy „wezwali” piłkarzy do siebie. Pierwszy podszedł do nich kapitan drużyny Wojciech Golla, wkrótce dołączył do niego Waldemar Sobota. Krótka rozmowa ostrzegawcza pod płotem zakończyła się tak, jak się tego można było spodziewać – obaj piłkarze oddali kibolom „swoje” koszulki.

To bardzo niepokojący sygnał, gdy zawodnicy ulegają presji tzw. kibiców i bez szemrania wykonują ich polecenia. W tej sytuacji zdecydowane stanowisko powinien zająć klub, który jest przecież pracodawcą piłkarzy i to on może wydawać im polecenia. Brak reakcji władz klubu na incydent w Grodzisku Wielkopolskim może być zachętą dla kibiców na bardziej radykalne zachowania. Co, po następnej porażce Śląska „poproszą” trenera Jacka Magierę o oddanie marynarki? Albo lepiej – zacznie się gonitwa i łapanka na ulicach Wrocławia? Całe szczęście, że następny mecz ligowy z Cracovią piłkarze Śląska rozegrają na własnym boisku…

Piłkarze Śląska wbrew pozorom nie przeszli do porządku dziennego nad ostatnią porażką. – Przegraliśmy kolejny mecz i jesteśmy z tego powodu strasznie źli na siebie – powiedział Patryk Janasik. – Przyjechaliśmy do Grodziska z myślą zdobycia kompletu punktów, tymczasem nie udało się wywalczyć nawet jednego „oczka”. Musimy się mocno zastanowić i wygrać ostatni mecz z Cracovią, żeby w pozytywnych relacjach z kibicami wrócić na Święta. Wynik meczu z Wartą nie odzwierciedlał tego, co działo się na boisku.

Graliśmy lepiej w piłkę, ale brakowało więcej sytuacji podbramkowych i podań za obronę przeciwnika. Graliśmy dookoła, a oni byli na to przygotowani. Warta dużo piłek wybijała i z tego się brały ich sytuacje. Gdybyśmy strzelali więcej bramek niż tracimy, byłoby inaczej. Strzelamy jednak mniej i przez to nie wygrywamy meczów. Staramy się eliminować błędy, ale na razie nam to nie wychodzi. Musimy dać z siebie wszystko w sobotnim meczu z Cracovią.

22-letni Szymon Lewkot w meczu z Wartą strzelił pierwszego gola w ekstraklasie, ale radość z tego trafienia zmąciła porażka jego drużyny. – Oczywiście to zawsze miłe zdobyć gola, ale zdecydowanie bardziej wolałbym zwycięstwo drużyny – powiedział stoper Śląska.

– Kolejny raz nie wygraliśmy meczu i to tak bardzo nie smakuje. Zwycięstwo jest zawsze priorytetem, nie zdołaliśmy tego zrobić i teraz musimy wywalczyć pełną pulę w następnym meczu. Warta nas nie zaskoczyła, wiedzieliśmy, że będą grali długą piłkę i grali cały mecz z kontry. Nadzialiśmy się jednak na kilka takich akcji i straciliśmy dwie bramki. Trudno gra się z zespołem broniącym całą drużyną, jeżeli stoją w swoim polu karnym. Wtedy trzeba strzelać z dystansu albo liczyć na wrzutki. Wrzutki nie dochodziły, wybijali je, a my zbieraliśmy je na 20. metrze. To pokazuje, że robiliśmy wszystko, by strzelić bramkę i wygrać mecz.

Teraz będziemy pamiętać Śląsk z ostatnich meczów, a nie z sierpnia czy września, gdy graliśmy ładnie dla oka i zdobywaliśmy dużo bramek – powiedział trener wrocławian, Jacek Magiera. – Obecna ocena jest negatywna i wiemy o tym. Zbliża się koniec roku i to czas, w którym potrzeba koncentracji i znalezienia pozytywnej energii. Warta była konkretniejsza, grała prostymi środkami, wygrywała kluczowe pojedynki i dlatego wygrała. To trudna sytuacja i lekcja pokory dla nas. Najważniejsze, jak każdy w drużynie zareaguje na ten trudny moment.

Nie byłem jako trener w takiej sytuacji, by przegrać cztery wyjazdowe mecze z rzędu. Wiemy, co robić, by drużyna była optymalnie przygotowana na ostatni mecz. Tylko to się liczy. Najważniejsza jest analiza, przygotowanie, chłodna głowa i by każdy był maksymalnie zmobilizowany.


Na zdjęciu: Robert Pich aż łapie się za głowę, gdy uświadamia sobie, że kolejny mecz na wyjeździe jest bez punktów.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus