Śląsk Wrocław. „Magic” wraca na ławkę

Kapitan Śląska Wrocław Krzysztof Mączyński uważa, że awans do następnej rundy Ligi Konferencji wciąż jest sprawą otwartą.


Trener Śląska Jacek Magiera będzie dyrygował poczynaniami swojej drużyny w dzisiejszym meczu rewanżowym 1 rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy z Paide Linnameeskond. Wszystkie testy przeprowadzone we wrocławskim zespole przed rewanżem z wicemistrzem Estonii (w tym u 44-letniego szkoleniowca) dały wyniki negatywne.

Spójność przekazu

– Cieszę się, że mogłem wziąć udział w konferencji prasowej i poprowadzić trening – powiedział Jacek Magiera. – Zaznaczę jednak, że moja nieobecność nie miała wpływu na to, jak funkcjonowała drużyna. Od kilku lat razem z Tomkiem Łuczywkiem i Pawłem Kozubem budujemy spójność przekazu. Przygotowywaliśmy się na okoliczność, że kogokolwiek z nas może zabraknąć na treningu, czy meczu. Spójność przekazu to podstawa. Oglądałem pierwszy mecz z Paide w telewizji, miałem wideokonferencje po treningach, dział analiz wysyłał mi materiały z treningów i meczów. Byłem na bieżąco, cały czas w kontakcie ze sztabem. Część zawodników pisała, część dzwoniła z pytaniem o moje zdrowie, co było bardzo miłe, że wykazali takie zainteresowanie.

Praca nad dokładnością

Mecz wyjazdowy przebiegał tak, jak zakładaliśmy. Chcieliśmy zdominować przeciwnika, narzucić swój styl gry, stwarzać sytuacje. Możemy mieć uwagi, że strzeliliśmy tylko dwa gole, bo takie spotkanie powinny zakończyć się wyższym wynikiem. Ostatni mikrocykl poświęciliśmy na to, by drużyna lepiej rozgrywała akcje ofensywne i nad dokładnością.

W Parnawie byliśmy dobrze ustawieni, reakcje i asekuracja stały na wysokim poziomie. Wiedząc, że będziemy grali pierwszą rundę tak wcześnie, obraliśmy odpowiednią drogę, by osiągnąć cel, jakim są awanse w kolejnych rundach. Pracujemy dalej, bo wiemy, że jest jeszcze sporo do poprawy i że świeżość będzie coraz większa.

Grają na trzech frontach

Czy w meczu rewanżowym zagra Erik Exposito? Jest przewidziany do kadry meczowej. Wszyscy zawodnicy są do mojej dyspozycji, choć oczywiście wielu nadrabia zaległości i ma jeszcze indywidualny program treningowy. W środę wyszliśmy pierwszy raz na nową murawę na Stadionie Wrocław, a w czwartek liczymy na doping. Chcemy, by jak najwięcej kibiców przyszło na trybuny i żeby dali nam wsparcie.

Puchary są dla nas bardzo ważne, ale podchodzimy do tego meczu, jak do każdego spotkania. Krok po kroku dążymy do celu, którym jest awans do następnej rundy. Nie będziemy rozważać, na kogo chcielibyśmy trafić, bo to nie ma większego sensu. W czwartek musimy wygrać i tak do tego podchodzimy. Obecnie Śląsk gra na trzech frontach – Europa, ekstraklasa, a potem Puchar Polski. Chcemy być przygotowani do każdych rozgrywek.

Cel został osiągnięty

Kapitan Śląska Krzysztof Mączyński jest zadowolony z pierwszego pucharowego występu swojej drużyny. – Mecz był pod naszą całkowitą kontrolą, ale raził brak skuteczności – zaznaczył na wstępie 34-letni pomocnik. – Jednak cel, jakim było zwycięstwo, został osiągnięty. Przed nami II połowa i nie można o tym zapominać.

Nic jeszcze nie jest przesądzone, ale wiemy co mamy robić. Jestem w Śląsku prawie trzy lata i nie słyszałem jeszcze, żebyśmy zagrali dobre spotkanie. Ostatni raz w pucharach występowałem w Legii Warszawa. Wszystko jest dla młodzieży, nie ma lepszej okazji do nauki niż gra w europejskich pucharach. Wiemy, że Śląsk długo czekał na grę w tych pucharach. Nie mamy indywidualności w zespole, ale chcemy osiągnąć wiele i w siebie wierzyć. Będziemy pracować i robić wszystko, aby sprawić niespodziankę.

Czy czwartkowy mecz będzie dla Śląska bułką z masłem?Każdego przeciwnika trzeba szanować i patrzeć na siebie – twierdzi Krzysztof Mączyński. – Naszym celem jest awans do kolejnej rundy, na boisko na pewno wyjdzie najlepsza jedenastka. Nie ma mowy o eksperymentach i wiemy, że tylko poprzez zgranie i zrozumienie na boisku zawodnicy mogą zrobić progres. Na miejsce w składzie Śląska trzeba zasłużyć.


Na zdjęciu: Krzysztof Mączyński (przy piłce) i jego koledzy z drużyny nie mogą zlekceważyć wicemistrza Estonii.

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus