Odwiedzi stare kąty

W czwartek wieczorem Śląsk Wrocław został oficjalnie wystawiony na sprzedaż!

Obecny szkoleniowiec wrocławskiego Śląska Jacek Magiera z Legią Warszawa zdobywał mistrzostwo Polski zarówno jako piłkarz, jak i trener. W sobotę jednak popularny „Magic” przyjedzie do stolicy po to, by wywieźć ze stadionu przy ulicy Łazienkowskiej komplet punktów i zapewnić swojej obecnej drużynie utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie.

Komplet publiki

Bardzo lubię jeździć na mecze Legii i być na tym stadionie – powiedział przed wyjazdem do Warszawy 46-letni szkoleniowiec. – Wiem, że będzie rekord frekwencji – 30 tysięcy ludzi. Wiem, że będę tam dobrze przyjęty, bo zawsze tak jest, kiedy pojawiam się na Łazienkowskiej. Kibice mnie doceniają. Dla tego klubu jako zawodnik, asystent trenera i jako pierwszy trener zdobyłem w sumie 25 trofeów. To bardzo dużo w historii klubu. Mam być z czego dumny, natomiast w sobotę to nie będzie miało żadnego znaczenia. Naprzeciw siebie staną zespoły, mające zupełnie inne cele. Legia zdobyła Puchar Polski i tytuł wicemistrza Polski, a Śląsk walczy o utrzymanie. Morale jednego i drugiego zespołu jest zupełnie inne. Cele też są zupełnie inne. Naszym celem jest to, aby Śląsk Wrocław po tej kolejce pozostał w PKO BP Ekstraklasie.

Złapali pewność siebie

Od momentu objęcia sterów Śląska Jacek Magiera przeżywał prawdziwą huśtawkę nastrojów. Na „dzień dobry” przegrał z Górnikiem Zabrze (0:2) i Radomiakiem (0:1), potem jednak odbił się od dna remisując z Jagiellonią Białystok (1:1) i wygrywając z Wisłą Płock (3:1) oraz Miedzią Legnica (4:2). Teraz wrocławianie są nad „kreską”, ale pewni utrzymania być nie mogą. – Wiadomo, że po każdym meczu tabela się zmieniała i układała zupełnie inaczej – przypomina Jacek Magiera. – Pierwsze spotkania były inne niż te ostatnie. Budowaliśmy, pracowaliśmy, drużyna grała zupełnie inaczej, coraz lepiej. Łapała coraz więcej pewności siebie. To było z każdym meczem widać. Gdyby ktoś powiedział po meczu w Białymstoku – kiedy wróciliśmy i odbyła się kolejka ligowa, podczas której mieliśmy 5 punktów straty do bezpiecznej strefy – że na kolejkę przed końcem będziemy nad kreską, każdy by to wziął. Dzisiaj niektórzy będą mówić: „szkoda, że nie wygraliśmy w Białymstoku, że nie zdobyliśmy punktu z Radomiakiem, nasza sytuacja byłaby zupełnie inna”. Tak może mówić każdy, każdy zespół. Trzeba się zmierzyć z tą sytuacją, która jest. Oczywiście, każdy ma inną atmosferę i inne podejście do tego spotkania. Niektórzy mają luz i swobodę, bo już praktycznie skończyli sezon. Do rozegrania został jeden mecz. Inni o coś walczą. Ale życie jest tak przewrotne, że może ci, którzy dziś o coś walczą, za rok lub dwa będą sobie siedzieć bezpiecznie i patrzeć na wszystkich z uśmiechem. A ci co dziś się uśmiechają, za dwa lata będą się z taką sytuacją mierzyć. Tak że zawsze trzeba być sobą. Zawsze trzeba po takich spotkaniach i po tym wszystkim móc spokojnie spojrzeć w lustro. Na tym się przede wszystkim koncentruję i patrzę na siebie.

Przełamać bariery

Prawda jest taka, że tylko zwycięstwo na sto procent daje nam utrzymanie. To wiemy. Natomiast kolejne możliwości są tak duże, że nawet na to nie patrzę. Koncentruję się tylko na tym, aby przygotować morale zespołu i sprawić, żeby ta drużyna miała w sobie tyle energii, żeby uwierzyła w to, że na Łazienkowskiej można wygrać. Co prawda mało kto to zrobił w ostatnich miesiącach na stadionie Legii, ale to jest piłka nożna. Wczoraj widziałem, choć nie wiem jak się ten mecz zakończył, że Francja grała z Gambią na mistrzostwach świata i przegrywała 0:1. Wszyscy się patrzyli ze zdziwieniem: jak to jest, że zawodnicy mało istotni wygrywają czy prowadzą z wielką Francją? W sporcie wszystko jest możliwe. Najważniejsza jest odwaga, pewność siebie, najważniejsze jest pokonać słabości wewnątrz siebie i we własnej głowie. Pokonać wszystkie kolejne bariery, które się w sobie ma. Nie ma lepszego zakończenia sezonu niż wyjść i zagrać przy 30 tysiącach ludzi, gdzie ten stadion będzie tętnił i dudnił, gdzie będziemy mieć w uszach nieprawdopodobny doping. Będzie 1100 kibiców Śląska, którzy też będą nas wspierać. To spotkanie będzie szczególne i trzeba sobie będzie z tym poradzić. Nad tym pracujemy w ostatnich dniach, aby drużyna była gotowa na to, co ją może spotkać na stadionie Legii.

Telefonu nie zabierze

Wiem, co mówię. Dwadzieścia lat spędziłem w tym klubie i wiem, jaka jest atmosfera na tym stadionie. Wiem też, gdzie zazwyczaj drużyny przegrywały te spotkania. Dlatego moją rolą jest to, aby przekonać zawodników do pomysłu, który będziemy mieć. Do tego, aby wyjść na to spotkanie jak na normalny mecz, który się zazwyczaj rozgrywa. A presja jest nieunikniona. To jest coś pięknego, że możemy takich rzeczy doświadczyć. Bo naprawdę po latach taki mecz ci piłkarze będą wspominać z wielkim sentymentem.


Czytaj więcej o ekstraklasie


W dzisiejszej piłce, w dobie internetu na pewno będziemy znać wyniki innych spotkań. To nieuniknione. Ja telefonu nie będę miał przed sobą, ale któryś ze współpracowników na pewno. Czy kierownik, czy inna osoba. Natomiast nie chcemy doprowadzić do jakiejkolwiek dezorganizacji. Każdy moment, gdzie reakcja ławki będzie odpowiednia lub nieodpowiednia, nerwowa lub spokojna, może wpłynąć na zespół. Zawodnicy mają się skoncentrować na sobie, na grze, na tym, aby wyjść na boisko i grać. Resztę zostawmy ludziom, którzy będą siedzieli na ławce rezerwowych.

Niedokończona robota

Jeszcze niczego nie zrobiliśmy. Zrobimy, jeżeli będziemy mieć więcej punktów od zespołów, które będą na trzech ostatnich miejscach. Wtedy możemy tak powiedzieć. Natomiast jest jeszcze daleka droga, jeszcze jest 90 minut plus doliczony czas gry na to, aby potwierdzić dobrą dyspozycję z ostatnich dni i z ostatnich meczów. To, że drużyna gra coraz lepiej i na większej intensywności. To jest nasze zadanie i to jest najważniejsze. Natomiast nie wyobrażam sobie sytuacji, w której jakikolwiek z piłkarzy będzie myślał, że już coś zostało zrobione. Bo tak nie jest. Przez ten miesiąc mocno pracowaliśmy nad podniesieniem morale zespołu, nad podniesieniem mentalnym zespołu. Ale też nad podniesieniem poziomu organizacji gry, biegania, intensywności i podejmowania decyzji. To jest na pewno plus tego wszystkiego. Natomiast w sporcie liczy się tu i teraz. Dla nas „tu i teraz” jest mecz przy Łazienkowskiej z Legią.

Zgoda na sprzedaż

Na zakończenie z innej beczki. W czwartek wieczorem wrocławscy radni wyrazili zgodę na wystawienie na sprzedaż klubu. Miasto chce sprzedać co najmniej 51 procent akcji, ale nie więcej niż 79,61 procenta, zachowując 20 procent akcji. Dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego wrocławskiego magistratu Maria Michułka referując uchwałę zezwalająca na zbycie klubu piłkarskiego poinformowała, że minimalna cena została określona na pułapie 8,5 mln zł za 100 procent akcji.


Podpis do zdjęcia: Trenerzy Śląska Wrocław (w czerwonych bluzach) Marcin Dymkowski (z lewej) i Jacek Magiera (z prawej) mieli mnóstwo wskazówek dla swoich zawodników przed meczem z Legią Warszawa.

Fot. slaskwroclaw.pl/Krystyna Paczkowska


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.