Śląsk Wrocław. Przebudzenie mocy?

Po 111 dniach posuchy piłkarze Śląska Wrocław doczekali się wreszcie zwycięstwa w rozgrywkach ligowych.


Dokładnie 111 dni czekali piłkarze wrocławskiego Śląska na zwycięstwo w PKO BP Ekstraklasie. W ubiegłym roku po raz ostatni zaksięgowali komplet punktów 27 listopada, zwyciężając 2:1 Stal Mielec. Na kolejny sukces czekali do 19 marca bieżącego roku, gdy pokonali na wyjeździe Wisłę Płock 2:1. Gola na wagę zwycięstwa zdobył w 93 minucie spotkania napastnik zielono-biało-czerwonych, Fabian Piasecki.

Czar prysł

Po wygranej z mielczanami w kolejnych 9 pojedynkach ligowych piłkarze Śląska zdobyli raptem trzy punkty! Karta odwróciła się (na jak długo?) w minioną sobotę, gdy w dosyć szczęśliwych okolicznościach wrocławianie sięgnęli wreszcie po 3 „oczka”. Podopiecznym trenera Piotra Tworka nadzieję na punkty w spotkaniu z „Nafciarzami” przywrócił gol autorstwa Erika Exposito. Hiszpan po raz ostatni na listę zdobywców bramek wpisał się 5 listopada w meczu z Jagiellonią Białystok (2:2). W kolejnych siedmiu potyczkach ligowych miał „pusty przebieg” i odblokował się dopiero w Płocku.

Kiedy w sierpniu ubiegłego roku Exposito podpisał nowy kontrakt ze Śląskiem, zadowoleni byli wszyscy, przede wszystkim działacze i kibice.

Hiszpan zdobywał gole w PKO BP Ekstraklasie, jak i w Lidze Konferencji Europy (z izraelskim Hapoelem Beer Szewa). Zgadzały się nie tylko wyniki zespołu z Oporowskiej, ale również indywidualne statystyki Exposito. 25-letni napastnik zapisał na swoim koncie jednego „dwupaka” – w meczu z Zagłębiem Lubin (3:1) oraz hat-tricka w potyczce z Wisłą Kraków (5:0). Przez moment Hiszpan był liderem wśród najlepszych snajperów ekstraklasy, ale potem zaciął się i czar prysł.

Ślepa amunicja

Z „Żubrami” Exposito strzelił gola w 45 minucie i nikt wówczas nie spodziewał się, że to będzie jego łabędzi śpiew. Dokonania snajpera z Półwyspu Iberyjskiego w następnych tygodniach były żadne i najlepiej spuścić nad nimi zasłonę milczenia. Hiszpan strzelał wyłącznie ślepą amunicją, a zdarzały mu się mecze, że nie oddał żadnego (nawet niecelnego) strzału na bramkę przeciwnika.

Kiedy przestał zdobywać bramki jak na zawołanie, rozpoczęła się czarna seria Śląska dziewięciu meczów bez zwycięstwa. Sytuację z pewnością skomplikowała planowana przeprowadzka do chińskiego klubu Changchun Yatai, ale to nie Exposito był winien zapaści drużyny. Owszem, był cieniem zawodnika, którego wszyscy znali z poprzednich występów, ale „padlinę” grali niemal wszyscy jego koledzy z drużyny i nie ma sensu szukać dziwacznych usprawiedliwień i tłumaczeń. Fakty dla zespołu z Oporowskiej były brutalne i miażdżące.

Wyjątkowy” mecz

Mimo proponowanych przez Chińczyków trzech milionów euro za transfer, Exposito nie zdecydował się na zmianę barw klubowych. Wrócił do składu Śląska w ostatni weekend lutego na mecz ze swoim „ulubionym” przeciwnikiem, czyli Zagłębiem Lubin (we wcześniejszych 5 meczach strzelił „miedziowym” sześć goli), ale tym razem furory nie zrobił. Potem długo szukał formy i w końcu przełamał się w spotkaniu z „Nafciarzami” z Płocka. Czy to będzie rzeczywisty przełom, czy jednorazowy wyskok, przekonamy się niebawem. W najbliższym czasie drużynę trenera Piotra Tworka czekają bowiem pojedynki z Lechem Poznań i Rakowem Częstochowa.

Ostatni mecz z Wisłą Płock był wyjątkowy dla Śląska z jednego powodu. Mianowicie rzadko zdarza się, by dla wrocławskiej drużyny bramki w jednym meczu strzelali dwaj napastnicy. W tym sezonie do takiej sytuacji doszło po raz pierwszy.

Jak już wspomniałem wcześniej, komplet punktów zapewnił wrocławianom Fabian Piasecki. W bieżących rozgrywkach strzelał gole dla dwóch klubów – w Śląsku strzelił 3 bramki w 11 meczach ligowych oraz dwa trafienia w Lidze Konferencji Europy, natomiast dla Stali Mielec, do której był wypożyczony w rundzie jesiennej, strzelił 4 bramki w 13 spotkaniach, dorzucając do tego 5 asyst. Czy w najbliższym czasie może z Erikiem Exposito stworzyć „duet śmierci”?


Na zdjęciu: Napastnik Śląska Wrocław Erik Exposito znowu zaczął strzelać bramki…

Fot. Adam Starszyński/PressFocus