Śląsk Wrocław. Remis byłby nie fair

W głowach piłkarzy Śląska Wrocław siedzi czarna seria z poprzedniego sezonu, czyli 18 meczów z rzędu bez wygranej.


Wyprawa Śląska Wrocław do Kielc zakończyła się fiaskiem. Podopieczni trenera Ivana Djurdjevicia bezdyskusyjnie przegrali z Koroną. Serbski szkoleniowiec nie zaklinał rzeczywistości, przyznając, że porażka jego drużyny była zasłużona.

– Nie tak mieliśmy wejść w I połowę, nie tak się przygotowywaliśmy do tego meczu – powiedział na wstępie Ivan Djurdjević.

– Właściwie to w ogóle w nią nie weszliśmy. Dlaczego? Będziemy szukać odpowiedzi na to pytanie wewnątrz drużyny. Pomimo niekorzystnego wyniku szukam pozytywów. Jest nim reakcja zespołu w II połowie. Tak, jak zagraliśmy po przerwie powinniśmy grać w całym meczu. Gdybyśmy zremisowali z Koroną, a mieliśmy ku temu okazję, to nie byłoby to fair. Nie dla zespołu, który chcemy budować, czyli takiego, który przez 90 minut gra wysoko i walczy o dobry wynik. Dobry zespół nie może przejść obok meczu w I połowie i obudzić się dopiero w drugiej. Szkoda straconej trzeciej bramki, bo w II połowie przeciwnik nic nie zrobił, by nam zagrozić. To co się działo w poprzednim sezonie, czyli 18 meczów bez wygranej, gdzieś siedzi w ludziach i bałem się, że po ostatniej wygranej, gdy wszystko „puściło”, zawodnicy nie zachowają odpowiedniej koncentracji. W I połowie nie było nas w ofensywie, nie ma o czym rozmawiać. Druga połowa dzięki zmianom już była lepsza, ale końcowy wynik jest, jaki jest. W przerwie w szatni nie wprowadzaliśmy nerwowej atmosfery. Daliśmy impuls w postaci zmienników, widzieliśmy parę pozytywnych rzeczy i działamy dalej.

Personalne „rozliczenia”

W meczu przeciwko Koronie w zespole gości zabrakło Erika Exposito, który do Wrocławia wrócił – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – dopiero we wtorek.

– Nie chcę komentować spraw zdrowotnych jego rodziny, ale mam nadzieję, że w tym tygodniu będzie z nami i przygotuje się wspólnie z drużyną na mecz z Widzewem – powiedział trener Djurdjević. – Czy najbardziej zawiedli mnie środkowi pomocnicy? W I połowie, ustawiając się 4-1-4-1, straciliśmy dwie „8”, które schodziły bardzo nisko, a skrzydłowi zostawali na linii. W II połowie wyglądało to o wiele lepiej, współpraca zaczęła funkcjonować. Michał Rzuchowski to ofensywny zawodnik, a takim nie jest łatwo wejść w rytm gry, gdy zespół przegrywa i od razu starać się coś wykreować, pomoc drużynie. Jest nowy w drużynie, adaptuje się. Walory ofensywne ma – kwestia czasu, by w pełni to pokazać. Dennis Jastrzembski jest bardzo młodym zawodnikiem i wahania formy są normalne. Uważam, że w dwóch pierwszych meczach zaliczył bardzo dobre występy, był motorem napędowym zespołu. Z Koroną zaliczył słabsze spotkanie i bardzo cieszymy się, że mamy na ławce zawodników, którzy mogą zastąpić danego gracza, gdy on wygląda gorzej.

Spalone podejście

– Moim zdaniem to nie był dobry mecz w naszym wykonaniu i dlatego przegraliśmy – powiedział skrzydłowy Śląska, Dennis Jastrzembski.

– Ale jedną rzecz muszę powiedzieć – w następnym spotkaniu pokażemy się z lepszej strony. Od początku wiedzieliśmy, że warunki będą trudne. Korona to drużyna, która dopiero awansowała z I ligi, a mecze z takimi przeciwnikami zawsze są ciężkie i tak też było tym razem. Po naszej bramce o wiele lepiej wszystko wyglądało. Wykonywaliśmy zadania taktyczne i wróciliśmy na swój poziom, ale – niestety – to nie wystarczyło. Musimy podnieść głowy, bo to dopiero początek sezonu. Oczywiście w domu gra się lepiej, ale my zawsze chcemy wyglądać tak, jakbyśmy grali u siebie. W Kielcach nam się to nie udało.

Zbyt łagodni

Trener nastawiał nas, żeby ostro wejść w ten mecz – powiedział pomocnik wrocławian, Michał Rzuchowski.

– Byliśmy trochę za łagodni na początku, później zweryfikowaliśmy naszą grę i poszliśmy z nimi w kontakt, ale zabrakło szczęścia przy wykańczaniu akcji, ostatniego podania, a na końcu straciliśmy niepotrzebną bramkę. Nie tak sobie wyobrażaliśmy ten wyjazd, przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty. Drużyny trenera Leszka Ojrzyńskiego mają taki styl gry, że bardzo mocno wchodzą w mecz i niestety nas tym trochę zaskoczyli. Teraz trzeba o tym zapomnieć. Inaczej sobie wyobrażałem debiut. Moje problemy zdrowotne z ręką trochę się przeciągały i fajnie, że ten moment nadszedł, ale wymagam od siebie więcej, żeby dawać więcej zespołowi i żebyśmy zdobywali trzy punkty, bo to jest najważniejsze.


Na zdjęciu: Debiut Michała Rzuchowskiego (z lewej) w Śląsku nie był udany.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus