Tydzień nadziei

Śląsk Wrocław wygrywając z Wisłą Płock zachował szanse na utrzymanie w ekstraklasie.


Nie ma się co czarować, sytuacja Śląska Wrocław w tabeli PKO BP Ekstraklasy wciąż jest nie do pozazdroszczenia. Podopieczni trenera Jacka Magiery dalej balansują na krawędzi przepaści, ale ich sytuacja jest odrobinę lepsza niż tydzień wcześniej. Nie da się jednak ukryć, że to w dalszym ciągu jest taniec na brzytwie.

Podano tlen

Po wiktorii w sobotniej potyczce z „Nafciarzami” z Płocka szkoleniowiec wrocławian Jacek Magiera mógł głęboko odetchnąć. – Żyjemy, mamy tlen i szykujemy się do następnego meczu z Miedzią Legnica, który znowu będzie najważniejszy – powiedział 46-letni trener. – To będzie mecz o wiele trudniejszy od poprzedniego. Ale nie ma utrzymania w lidze bez serii zwycięstw. Teraz jesteśmy w takiej sytuacji, że nawet nieprzytomny piłkarz musi walczyć.


Czytaj także:


W II połowie meczu z Wisłą na boisku nie pojawił się Patryk Janasik, którego zastąpił Victor Garcia. – Patryk w przerwie musiał opuścić boisko, gdyż odezwał się uraz mięśnia czworogłowego – wyjaśnił Jacek Magiera. – Jesteśmy w takiej sytuacji, że jeśli piłkarz może zagrać tylko 45 minut, to musimy z niego korzystać. O ile oczywiście będzie to z korzyścią dla całego zespołu. Jeszcze nie wiem, czy w następnym meczu zagrają Patrick Olsen i Konrad Poprawa. Myślałem przez chwilę o Duńczyku w kontekście kadry na mecz Wisłą, ale odpuściłem. Na pewno jest nam potrzebny i wraca we wtorek do treningów. Co do Poprawy – również trudno mi powiedzieć coś konkretnego.

Wiara nie umarła

– Czy Śląsk utrzyma się w ekstraklasie? – zastanawia się skrzydłowy Śląska, Dennis Jastrzembski. – Oczywiście. Wygrany mecz z Wisłą Płock bardzo dużo nam daje. Wcześniej przegraliśmy kilka razy pod rząd, ale teraz seria została przerwana. Myślimy o serii zwycięstw, aby mieć trzy wygrane. Mentalnie pokazaliśmy, że mimo trudnej sytuacji byliśmy cały czas w posiadaniu piłki. Łatwiej nie będzie nigdy, Korona też wygrała z Rakowem, dlatego nie ma tak, że jest z kimkolwiek łatwiej w tej lidze. Postaramy się wygrać wszystko do końca, zrobiliśmy następny krok do przodu. Legia to jest silna drużyna, ale my wygraliśmy i z Lechem i Pogonią parę razy. Teraz skupiamy się na następnym rywalu i mam nadzieję, że wygramy następne dwa spotkania.

– Przed meczem z Wisłą poza Wrocławiem prawie nikt w nas nie wierzył – powiedział Martin Konczkowski. – Ale pokazujemy, że żyjemy, bo to dopiero był pierwszy krok, zostały nam jeszcze dwa. Jesteśmy tego świadomi, że nic się samo nie zrobi, że będzie cierpienie do ostatniego meczu, do ostatniej minuty spotkani. Każdy dzień, każdy trening jest tym najważniejszym i musimy zrobić wszystko, żeby utrzymać ekstraklasę we Wrocławiu. Teraz daliśmy pierwszy sygnał.

Spacerku nie będzie

Niedzielna potyczka ze zdegradowaną już Miedzią Legnica nie będzie dla wrocławian przysłowiową bułką z masłem. Zespół trenera Grzegorza Mokrego w ostatnim meczu wyjazdowym z Pogonią Szczecin udowodnił, że tanio nie sprzeda skóry i może napsuć rywalom sporo krwi. Jesienią „Miedzianka” na własnym boisku wygrała ze Śląskiem 1:0 po golu Hiszpana Chuki. Teraz z uśmiechem na ustach zapewne utopiłaby sąsiada zza między.


Na zdjęciu: Piłkarze Śląska Wrocław (na zdjęciu Martin Konczkowski i John Yeboah) nie stracili nadziei na utrzymanie w ekstraklasie.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.