Śląsk Wrocław. „Uzbrojeni” i gotowi

Trener wrocławskiego Śląska Jacek Magiera – w przeciwieństwie do poprzednika – chętnie sięga po piłkarzy o statusie młodzieżowca.


Vitezslav Laviczka był konserwatystą, a na pewno trenerem bardzo… ostrożnym. Niechetnie sięgał po młodzieżowców i chyba robił to tylko dlatego, że taki był wymóg regulaminowy. Jego następca, Jacek Magiera, wyznaje zupełnie inną filozofię i chętnie sięga po młodych wiekiem zawodników.

To właśnie „Magic” znalazł miejsce dla trzech młodzieżowców w podstawowej jedenastce na mecz poprzedniej kolejki przeciwko Górnikowi Zabrze (1:1). W porównaniu z wszystkimi wcześniejszymi występami zielono-biało-czerwonych od początku poprzedniego sezonu, gdy występ młodzieżowca w składzie był obowiązkowy, to ewenement. W sezonie 2019/2020 w ekipie trenera Vitezslava Laviczki „żelaznym” młodzieżowcem był Przemysław Płacheta, którego z ogromnym zyskiem latem ubiegłego roku sprzedano do angielskiego Norwich City. W bieżących rozgrywkach Laviczka „żonglował” duetem Mirosław Praszelik – Marcel Zylla, chociaż znacznie częściej w podstawowej jedenastce wybiegał na boisko pierwszy z wymienionych. Za kadencji Czecha w rundzie jesiennej tylko raz zdarzyło się, by mecz od pierwszej minuty rozpoczęło dwóch młodzieżowców. W 9. kolejce w meczu wyjazdowym z Lechią Gdańsk (2:3) na boisko wybiegli równocześnie Praszelik i Zylla, ale potem taka sytuacja nie miała już miejsca.

Zimą Śląsk pozyskał z Manchesteru United utalentowanego młodzieżowca Łukasza Bejgera, ale mimo to Vitezslav Laviczka nie był skory do ryzyka i grą dwoma, albo trzema zawodnikami o takim statusie. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy do klubu z Oporowskiej zawitał Jacek Magiera. Nowy trener wrocławian w pierwszych dwóch meczach przeciwko Jagiellonii Białystok (1:0) i Lechii Gdańsk (1:1) stawiał od pierwszej minuty na Bejgera oraz Praszelika, a na Arenie Zabrze dokooptował do nich Zyllę. Dzięki ich obecności w składzie średnia wieku jedenastki Śląska spadła do 24,64 lat, co było najniższą średnią w całym sezonie! Przy okazji warto zauważyć, że przeciwko Górnikowi zagrali jeszcze niespełna 23-letni Konrad Poprawa i o rok starszy Patryk Janasik.

We wtorek wrocławian czeka potyczka na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

– Trzy mecze w ciągu tygodnia to jest to, co piłkarze lubią, na co czekają – przekonuje II trener Śląska, Tomasz Łuczywek.

– Nie sądzę, żeby był to jakiś nietypowy okres przygotowań do meczu z Podbeskidziem, czy do meczu, który odbywa się co trzy dni. Jest to standard w życiu piłkarza, że takie tygodnie nadchodzą i trzeba się cieszyć, że można rywalizować na poziomie mistrzowskim w ciągu tygodnia trzy razy. Plan jest ustalony, działamy według niego. Na analizę swojej gry poświęcamy dużo czasu wewnątrz sztabu, a potem piłkarze dostają część tych informacji, tak, aby mogli je sobie jak najlepiej przyswoić i robić postępy w grze. Jeśli między meczami jest tyle czasu co teraz, to oczywiście przyspiesza też proces informacyjny dla zawodników, ale w schemacie działań nie zmienia się nic. Jest pomeczowa analiza naszej gry, przedmeczowa gry rywala. Nie ma zmian w organizacji mikrocyklu tygodniowego, jak i trzy- lub czterodniowego.

W najbliższym spotkaniu w składzie Śląska na pewno zabraknie kilku piłkarzy. Wciąż nie trenuje bramkarz Matusz Putnocky, kontuzje zmogły między innymi Zambijczyka Lubambo Musondę i Urugwajczyka Guillermo Cotugno.


Czytaj jeszcze: Wyraźny niedosyt i rozczarowanie

– Mamy kadrę, w której jest dwudziestu kilku zawodników, każdy ma być gotowy, o czym często mówi trener Magiera – podkreślił Tomasz Łuczywek.

– To, czy trener cię wystawi, czy nie, nie może wpływać na gotowość danego piłkarza. Takie jest przesłanie do graczy. Jeśli między meczami jest mniej czasu, to większa liczba zawodników może dostać szansę, dlatego właśnie każdy musi być gotowy. Ci, którzy będą na boisku, muszą realizować nakreślony plan i liczymy, że przyniesie to sukces. Przed każdym meczem zajmujemy się sobą, sytuacja Podbeskidzia nie jest więc naszą sprawą. Jesteśmy na 7. miejscu, patrzymy do przodu i przeciwnik, który przyjedzie do nas na mecz, musi spodziewać się, że postawimy trudne warunki. Chcemy wygrać i będziemy robić wszystko, żeby trzy punkty zostały we Wrocławiu.


Na zdjęciu: Marcel Zylla (przy piłce) u trenera Jacka Magiery ma większe szanse gry niż u jego poprzednika.

Fot. Tomasz Kudała/PressFocus