Śląsk Wrocław. „Wiatrak” pilnie poszukiwany

Śląsk Wrocław od kilku lat czeka na bramkostrzelnego skrzydłowego. Czy będzie nim ciemnoskóry John Yeboah?


John Yeboah Zamora do zespołu Śląska Wrocław dołączył 25 czerwca br. Niemiecki piłkarz pochodzenia ekwadorsko-ghańskiego pojechał z drużyną trenera Ivana Djurdjevicia na zgrupowanie do słoweńskiej miejscowości Zrecze i wystąpił w trzech meczach kontrolnych, ale w żadnym z nich nie wpisał się na listę strzelców bramek.

W minionej kolejce, w spotkaniu wyjazdowym z Koroną Kielce, ciemnoskóry skrzydłowy pojawił się na boisku w II połowie. Już w 48 minucie strzelił gola (najpierw przedryblował Kyryło Petrowa, a potem oddał sprytny strzał między nogami Adama Dei), zaś dwie minuty później niewiele brakowało, by bramkarz gospodarzy Konrad Forenc po raz kolejny wyciągał piłkę z siatki po jego uderzeniu. Kilka minut później Niemiec po raz kolejny wystąpił w roli głównej, gdy wyłożył piłkę jak na tacy Caye Quintanie. Niestety, niespełna 29-letni Hiszpan pokpił sprawę i nie potrafił skierować futbolówki do bramki. Nic dziwnego, że w 28 występach w PKO BP Ekstraklasie strzelił tylko dwa gole.

Sprowadzony z holenderskiego Willem II piłkarz jeszcze kilka razy w II połowie próbował urywać się rywalom i stwarzał największe zagrożenie pod polem karnym gospodarzy. To on wywalczył także rzut wolny w końcówce spotkania, po którym blisko strzelenia wyrównującego gola był Adrian Łyszczarz. Yeboah był jednym z nielicznych piłkarzy Śląska, który tego dnia zasłużył na pochwałę. Marna to jednak pociecha zarówno dla niego, jak i jego kolegów z drużyny. Być może jednak tym występem zapewnił sobie miejsce w podstawowej jedenastce Śląska w kolejnym meczu ligowym przeciwko Widzewowi Łódź, który odbędzie się we Wrocławiu w najbliższą sobotę, 6 sierpnia, o godzinie 20.00. Przy tej okazji warto zauważyć, że niemiecki pomocnik do tej pory wystąpił w dwóch meczach wrocławskiej jedenastki, z Zagłębiem Lubin (0:0) i Koroną Kielce (1:3). Oba podopieczni trenera Djurdjevicia rozegrali na wyjeździe.

Urodzony w Hamburgu Yeboah być może będzie rozkręcał się z kolejki na kolejkę, z meczu na mecz. Na razie zaliczył w ekstraklasie 75 minut, bo cały mecz z Pogonią Szczecin był przyspawany do ławki rezerwowych. We Wrocławiu, nie tylko wśród kibiców, panuje opinia, że będący wizytówką miasta Śląsk cierpi na brak rasowych skrzydłowych. Zawodników szybkich, dynamicznych, nie obawiających się pojedynków jeden na jeden, obdarzonych niezłym dryblingiem. Ideałem byłoby, gdyby taki delikwent był jeszcze obdarzony dobrym strzałem, który umożliwiłaby mu skuteczne wykończenia akcji. Dlatego kibice Śląska wzdychają za „klonem”, albo zawodnikiem pokroju Przemysława Płachety, który w 2020 roku odszedł do angielskiego Norwich City, a w rundzie jesiennej będzie występował w Birmingham City.

Zadatki na dobrych skrzydłowych mają Dennis Jastrzembski i Piotr Samiec-Talar (on imponuje niekonwencjonalnym dryblingiem oraz nieprzewidywalnymi zagraniami), lecz brakuje im stabilizacji formy, powtarzalności. Obaj w spotkaniu z Koroną wypadli kiepsko i słusznie zostali zmienieni w przerwie.

Czy John Yeboah spełni pokładane w nim nadzieje przez trenerów i sympatyków Śląska? Łowcą bramek to on nie jest, liczby w poprzednich klubach miał słabe, by nie powiedzieć – marne. Tylko w zespole Wolfsburga U-19 błyszczał pod tym względem. Ale to było dawno temu.


Na zdjęciu: Trenerzy Śląska Wrocław czekają na błyskotliwe występy Johna Yeboaha.
Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus