Śląsk Wrocław. Zbawienny przełom

Kontuzja stopera Śląska Wrocław Mariusza Pawelca wyklucza go z gry co najmniej na cztery tygodnie.


Przed meczem z Pogonią Szczecin trener wrocławskiego Śląska Vitezslav Laviczka zdecydował się na śmiały manewr. Obok Mariusza Pawelca na środku obrony zagrał 19-letni Łukasz Bejger, dla którego był to debiut w polskiej ekstraklasie. Czeski szkoleniowiec na ławce rezerwowych pozostawił Marka Tamasa, który jednak w 20 minucie pojawił się na boisku w miejsce kontuzjowanego Pawelca.

U tego ostatniego stwierdzono naderwanie mięśnia dwugłowego uda, przerwa w treningach potrwa około czterech tygodni. Na szczęście po kartkowej pauzie do dyspozycji sztabu szkoleniowego Śląska będzie już Piotr Celeban, a także zmagający się wcześniej z kontuzjami Israel Puerto i Maciej Wilusz.

Chrzest bojowy Łukasz Bejger może uznać za udany. – Pierwsze cztery mecze w tym roku nie poszły po naszej myśli – powiedział wychowanek klubu Piłkarz Golub-Dobrzyń.

– Mieliśmy remisy albo przegrane. Nasz styl w meczu z Pogonią nie był do końca bardzo dobry, ale najważniejsze są teraz trzy punkty i zwycięstwo, którego potrzebowaliśmy. We Wrocławiu w tym sezonie jesteśmy niepokonani, dlatego bardzo się cieszę, że tę passę przedłużyliśmy i mam nadzieję, że w kolejnym meczu u siebie z Legią osiągniemy również pozytywny wynik.

Słowacki pomocnik Robert Pich nie ukrywa, że potyczka z „portowcami” była dla niego i jego kolegów prawdziwą drogą przez mękę. – To był dla nas ciężki mecz, bo w tym roku byliśmy bez wygranej, a na dodatek to przeciwnik strzelił gola jako pierwszy. Powiedział.

– Był to trudny moment dla całego zespołu, tym większy szacunek dla wszystkich, że podnieśliśmy się i walczyliśmy o zwycięstwo. Trzeba przyznać, że gra nie układała się po naszej myśli, ale pierwsza bramka dała nam dużo optymizmu i nową energię. Dzięki temu natychmiast udało nam się zdobyć drugą. Super się to dla nas ułożyło.

W II połowie nie było łatwo, ponieważ Pogoń ma swoją jakość. Były chwile, że mocno się cofaliśmy, musieliśmy walczyć i kosztowało nas to wiele sił. Ale myślę, że zdołaliśmy również stworzyć parę dogodnych sytuacji do strzelenia gola. Po trzeciej bramce byłoby nam łatwiej, moglibyśmy uspokoić grę. Tak się jednak nie stało i musieliśmy walczyć do ostatniego gwizdka. Wiedzieliśmy, że aby wygrać z Pogonią trzeba walczyć do końca.

Szukając pozytywów przed meczem nastawiliśmy się, że grając w domu musimy za wszelką cenę wygrać. Nasza gra jest daleka od ideału, ale na Stadionie Wrocław nie przegrywamy. Chcieliśmy podtrzymać naszą serię i mocno wierzyliśmy w szczęśliwy finał. Musimy popracować nad naszą grą, gdy jesteśmy w posiadaniu piłki.


Czytaj jeszcze: Hiszpański wieczór

Musimy dłużej się przy niej utrzymywać, bo w przeciwnym razie biegamy za przeciwnikiem i później cofamy się głęboko, a to może być bardzo groźne. Były też momenty, że zakładaliśmy wysoko pressing i Pogoń wyraźnie miała wtedy problemy. Myślę, że trzeba bazować na tym elemencie w kontekście kolejnych spotkań.

Trener Vitezslav Laviczka był zadowolony z potrawy swoich podopiecznych. – Łukasz Bejger zagrał dobry mecz, choć nie było to łatwe dla niego, by zadebiutować z takim przeciwnikiem jak Pogoń i w naszej sytuacji – stwierdził szkoleniowiec wrocławian. – Pokazał, że ma potencjał, w II połowie miał problemy zdrowotne, ale pokazał charakter i walczył do końca. Robert Pich nie zagrał złego meczu, jak mówią niektórzy.

Bardzo dużo walczył i na pewno miał swój udział w tym, że w końcówce I połowy udało nam się odwrócić losy spotkania. Robert sporo pomagał w defensywie, a w końcówce meczu miał sytuację, w której mógł strzelić trzeciego gola i przypieczętować nasze zwycięstwo. Nie udało się, zrobił dobrą robotę, ale brakowało mu większej efektywności w grze.


Na zdjęciu: Mecz z Pogonią Szczecin okazał się pechowy dla stopera Śląska, Mariusza Pawelca.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus