Śląski zadziałał jak magnes!

W poprzednich latach firma One Sport, będąca promotorem cyklu żużlowych mistrzostw Europy miała problem, by zachęcić do udziału w mistrzostwach Starego Kontynentu najlepszych żużlowców. Tych z Grand Prix przerażał fakt, że musieli startować w męczących eliminacjach (zgodnie z ustaleniami pomiędzy FIM, a BSI nie mogą otrzymać „dzikich kart” bezpośrednio na finałowy cykl), inni też do jazdy się nie palili, zwłaszcza iż na pieniądze z SEC-u musieli czekać miesiącami. Duńczyk Kenneth Bjerre jeszcze w styczniu donosił w mediach społecznościowych, że nie otrzymał należności za poprzedni sezon.

Wszystko zmieniło się jednak gdy toruńskim działaczom z One Sport udało się przekonać do współpracy samorządowe władze województwa śląskiego. Perspektywa występu w obecności 40 tysięcy widzów w słynnym „Kotle Czarownic” podziałała jak magnes. Na start w eliminacjach bez wahania zdecydowali się żużlowcy z Grand Prix, Emil Sajfutdinow i Nicki Pedersen, chociaż Duńczyka ostatecznie w finałach zabraknie, bo nie pojechał w SEC Challenge z powodu kontuzji dłoni.

Jedynym, który sam pozbawił się szansy na mistrzostwo Europy jest Artiom Łaguta. Rosjanin, który niedawno we Wrocławiu poprowadził Sborną do mistrzostwa świata w parach poświęcił SEC dla innego wielkiego marzenia. W tym sezonie jest wyjątkowo szybki, świetnie radzi sobie w Grand Prix i właśnie na walce o mistrzostwo świata zamierza się skoncentrować. Znamienne jest jednak to, że gdy tylko wyszła na jaw informacja o jego rezygnacji, to natychmiast rozpoczął się bój o zwolnione miejsce.

– Będziemy mocno lobbować – mówił Krzysztof Cegielski, były reprezentant Polski, a obecnie menedżer Janusza Kołodzieja, gdy tylko pojawiła się plotka, że jego podopieczny jest brany pod uwagę. FIM zależało jednak na tym, by włączyć do rywalizacji kraj, który w przeszłości bojkotował mistrzostwa Starego Kontynentu, czyli Wielką  Brytanię. Wolne miejsce przyznano więc Robertowi Lambertowi i okazało się to świetnym ruchem, bo 20-latek błysnął w finale Speedway of Nations (razem z Taiem Woffindenem poprowadził Brytyjczyków do srebrnego medalu), a potem zdobył indywidualne mistrzostwo swojego kraju.

– Naprawdę będzie co oglądać. W tym roku jest sporo dobrych zawodników. Przynajmniej 5-6 żużlowców ma realne szanse na złoto. Groźni będą Emil Sajfutdinow, Leon Madsen i Andreas Jonsson, który znakomicie w tym roku odrodził się w barwach Speed Car Motoru Lublin. Liczyć będą się też wszyscy Polacy. Jeszcze półtora miesiąca temu bez wahania postawiłbym na Jarosława Hampela. Ostatnio w lidze złapał kryzys, ale turnieje indywidualne rządzą się innymi prawami – ocenił [Jacek Gajewski], były menedżer Get Well Toruń, który pomoże zbudować na Stadionie Śląskim czasowy tor żużlowy.

Nim dojdzie jednak do ostatniej rundy w Chorzowie (15 września) żużlowców czekają trzy inne turnieje: w Gnieźnie (23 czerwca), Gustrow (14 lipca) i Daugavpils (18 sierpnia). W sobotnich zawodach (początek o godz. 19.00) z „dziką kartą” od organizatorów pojawi się Adrian Gała oraz trzech Polaków będących stałymi uczestnikami cyklu: Jarosław Hampel, Piotr Pawlicki i Krzysztof Kasprzak. Wszyscy mają szanse na tytuł i odczarowanie mistrzostw Starego Kontynentu. W przeszłości polscy żużlowcy triumfowali w nich trzykrotnie (Krzysztof Kasprzak, Krzysztof Jabłoński i Sebastian Ułamek). Gdy jednak zmieniono formułę z jednodniowej imprezy na cykl czterech finałów, to zupełnie nie potrafią zaistnieć. Od tego czasu cały medalowy dorobek biało-czerwonych to tylko brąz Kasprzaka z 2016 roku.

 

Stali uczestnicy SEC 2018

Jarosław Hampel, Piotr Pawlicki, Krzysztof Kasprzak (wszyscy Polska), Peter Kildemand, Leon Madsen, Mikkel Michelsen (wszyscy Dania), Antonio Lindback, Andreas Jonsson (obaj Szwecja), Emil Sajfutdinow, Andriej Kudriaszow (obaj Rosja), Vaclav Milik, Josef Franc (obaj Czechy), Robert Lambert (Wielka Brytania), Andrzej Lebiediew (Łotwa), Kai Huckenbeck (Niemcy).