Slavia Praga. Przede wszystkim stabilizacja

Odpadnięcie z eliminacji do Ligi Mistrzów było dla Legii bolesne, ale w play-offach Ligi Europy optymizmu również nie czuć. Slavia Praga to szalenie trudny przeciwnik.


Czy silniejsze jest Dinamo Zagrzeb, czy Slavia Praga – to kwestia dość trudna do rozstrzygnięcia. Jedno jest pewne. Mianowicie Legia nie była faworytem wcześniej i nie będzie także teraz. Czeska ekipa to klub szczycący się świetnym zarządzaniem, dzięki któremu Slavia prezentuje dobry, europejski poziom.

Wsparcie Państwa Środka

Oczywiście pisząc o praskiej ekipie nie sposób wspomnieć o… Chińczykach. Należy bowiem pamiętać, że 11 lat temu lat temu „Sesivani” popadli w potężne finansowe tarapaty, co niemalże zakończyło się spadkiem do drugiej ligi. W 2014 roku Slavia utrzymała się jednak rzutem na taśmę.

W ostatniej kolejce przegrała z Banikiem Ostrawa, ale ścigająca ją Sigma Ołomuniec tylko zremisowała ze Slovanem Liberec. Nie zmieniło to jednak faktu, że koszty trzeba było ciąć, piłkarzy sprzedawać, tym bardziej że nie wszyscy dostawali wypłaty na czas.

Kołem ratunkowym dla klubu okazał się inwestor z Państwa Środka, CEFC China Energy, który przejął większościowy pakiet akcji. Slavia zaczęła wstawać z kolan, a chińscy biznesmeni – wraz z czeskim przedsiębiorcą Jirim Simanem – wpompowali w nią nieco gotówki. Do drużyny zaczęły przychodzić bardziej znane postaci, które nie zawsze dużo kosztowały, ale często sporo zarabiały, jak np. Halil Altintop, Danny czy Ruslan Rotan. Z nich jednak wiele pożytku nie było, czego nie można powiedzieć o najdroższym nabytku w historii praskiej ekipy, Rumunie Nicolae Stanciu, który nadal operuje w drugiej linii zespołu.

Jak to często bywa w takich historiach, nie zabrakło afer i podejrzeń dotyczących CEFC i jego problemów z wypłacalnością. Wszystko jednak skończyło się dobrze, Slavia pozostała w chińskich rękach, tyle że przy firmie CITIC.

Smak Ligi Mistrzów

Błędem jest jednak myślenie, że Czesi balują obecnie za pieniądze Azjatów. Właściciel jest rzecz jasna uznaną marką na wschodnim rynku, ale w ostatnim czasie zmienił podejście do Slavii i nie chce pompować w nią takich pieniędzy, jakie klub otrzymywał jeszcze parę lat temu.

Prażanie muszą teraz korzystać z wypracowanej w ostatnim czasie pozycji, dzięki której od 2019 roku nie oddają w cudze ręce tytułu krajowego mistrza. Slavia to regularny uczestnik europejskich pucharów, z których udziały odgrywają szalenie istotną rolę w jej funkcjonowaniu. Dlatego też Czesi nie wyobrażają sobie, aby mogli odpaść w dwumeczu z Legią, ponieważ brak Ligi Europy oznaczałby mocny cios w wielbioną przez nich stabilizację.

W 2018 roku Slavia zagrała w grupie Ligi Europy, w 2019 i 2021 osiągając ćwierćfinał tych rozgrywek. W 2020 roku miała natomiast przerwę na Ligę Mistrzów, gdzie próbowała postawić się gigantom w szalenie trudnej grupie z Barceloną, Dortmundem i Interem Mediolan.

Zaciąg z Afryki

„Sesivani” zgromadzili w swoich szeregach wiele mądrych głów, nie tylko tych biegających po boisku. Trener Jindrich Trpisovsky doskonale czuje drużynę, dzięki czemu na własnym stadionie Slavia nie przegrała w lidze… od 2018 roku. Filozofia klubu i osób nich zarządzających opiera się na zbieraniu najlepszych czeskich piłkarzy oraz największych talentów z innych krajów. Brzmi jak banał, którym kierować się chcą wszyscy, ale prażanie robią to naprawdę dobrze.

Z tego też powodu zespole występują takie postacie jak 25-letni Nigeryjczyk Peter Olayinka (aktualnie kontuzjowany) czy wielka gwiazda w postaci 20-letniego Senegalczyka Abdallaha Simy, który będzie nękał warszawską obronę. Slavia odnalazła swój system i patent na działanie, z którego skrzętnie korzysta. Organizacja tego klubu imponuje, dzięki czemu to Czesi są faworytem dwumeczu z Polakami.


Fot. PressFocus