Sławomir Chałaśkiewicz zaprasza na kolejkę: Najważniejsze, żeby nie zaburzać rozgrywek

Wszędzie przewija się jeden temat, który dotknął też polskiej piłki – koronawirus. Na razie zadecydowano o rozgrywaniu meczów bez publiczności, choć istniała też możliwość przeniesienia ich na inny termin. Którą opcję pan wolał?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Na pewno tę z pustymi trybunami. Jeżeli będziemy przesuwać mecze, to powstanie duży chaos i nie będzie terminów, żeby to w późniejszym czasie nadrobić. Nie wiemy, jak długo to wszystko potrwa. Jeżeli istnieje możliwość rozgrywania meczów i nie ma zagrożenia dla zdrowia piłkarzy, to jak najbardziej – grajmy. Uważam jedynie, że powinna być dostępność tych spotkań w telewizji. Zawodnicy też są przygotowani do tego, aby grać właśnie teraz, a potencjalne przekładanie zaburzyłoby cały cykl treningowy. Jestem za tym, aby grać bez kibiców do momentu, aż cała ta sprawa się nie wyjaśni.

A co jeśli któryś z piłkarzy zarazi się koronawirusem i pojawi się zagrożenie, że inni zawodnicy też go mają? Takie sytuacje zdarzały się już w ligach zagranicznych, złapał go np. Daniele Rugani z Juventusu.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – No i też w 2. Bundeslidze piłkarz złapał koronawirusa (Timo Huebers z Hannoveru – dop. red.). Jednak dopóki nie ma żadnych sygnałów, że to jest, proponowałbym grać. Kluby mają możliwość, żeby sprawdzić swoje kadry, czy ktoś ma to w swoim organizmie. Można przebadać 20-kilku zawodników. Płaci się grube pieniądze za to, żeby grali w klubie, więc można też zapewnić im odpowiednią opiekę medyczną. Jeżeli będziemy odwoływać mecze, zaburzymy wszystko. Potem są mecze reprezentacji, mistrzostwa Europy i kiedy ci zawodnicy będą mieli czas, żeby się przygotować? Jest jeszcze Liga Mistrzów, choć oczywiście naszych klubów to nie dotyczy.

Terminów na przełożenie meczów nie ma, ale przez granie przy pustych trybunach kluby stracą też sporo pieniędzy. Przede wszystkim tam, gdzie frekwencja jest wysoka, będą odczuwalne straty przez brak przychodu z dnia meczowego.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Dla mnie to trochę wymówka, bo w większości przypadków to są karnety, a stosunkowo niewiele osób kupuje bilety przed samym meczem. Są one sprzedane na całą rundę, więc nie będzie to jakaś wielka strata. Mamy jeszcze prawa telewizyjne i w związku z nimi kluby też dostają pieniądze. Niestety wszyscy ponoszą straty, a nie mamy gwarancji, że na trybuny kibiców przyjdzie więcej niż mniej. Nawet jeśli dopuścilibyśmy ludzi, to ze względu na własne bezpieczeństwo oni mogą po prostu nie przyjść. Nie ma pewności, może przyszłoby grono tylko tych najwierniejszych kibiców. Najważniejsze, żeby nie zaburzać rozgrywek i żeby toczyły się one własnym torem.

Zanosi się nam na masowe i regularne granie przy pustych trybunach. Czy będzie to miało jakiś realny wpływ na to, co będzie się działo na boisku i w ekstraklasowej tabeli?

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Myślę, że nie. Jeżeli ktoś jest profesjonalistą i podchodzi do swojego zawodu poważnie, to nie zwraca na to uwagi. Wiadomo, że przy kibicach gra się dużo lepiej, ale można też grać przy pustych trybunach. Zawodnicy mają swoje premie do zarobienia i podejrzewam, że właśnie o to grają. Dla kibiców również się gra, ale ma się też postawione jasne cele i profesjonalista nie może mieć wymówki, że występowało się przy pustych trybunach.

Z drugiej strony czasem niektórzy nasi zawodnicy mówią o presji trybun, więc teraz tej presji nie będą odczuwać.

Sławomir CHAŁAŚKIEWICZ: – Zawodnik, który wychodzi i mówi, że odczuwa presję, nie powinien grać w piłkę nożną. Wychodzi się, żeby grać, a to są wymówki dla tych słabszych i dla tych, którym nie idzie. Jeżeli sobie z tym nie radzi, to trzeba zmienić dyscyplinę i iść do pracy. Grałem kilkanaście lat w piłkę i zawsze była presja, ale trzeba sobie z nią poradzić i po prostu robić swoje. A przez to, że nie ma kibiców, traci tylko widowisko, a samo podejście nie powinno się zmieniać.

Na zdjęciu: W najbliższym czasie nie zobaczymy piłkarzy zbijających piątki z kibicami.