Sławomir Wieloch: Liga otwarta to zło

Rozmowa ze Sławomirem Wielochem, 6-krotnym mistrzem kraju z Unią Oświęcim, reprezentantem oraz olimpijczykiem z Albertville (1992).


Czy liga open – czyli dowolna liczba obcokrajowców w drużynie – to dobre rozwiązanie dla rodzimego hokeja?

Sławomir WIELOCH: – Generalnie jestem jej przeciwny, choć wszyscy dookoła przekonują, że rywalizacja ligowa zyskała na wartości. Kibice utożsamiają się z hokeistami ze swojego miasta i chętnie widzieliby jak najwięcej swoich w składzie. Rodzimi hokeiści, i to nie tylko młodzi, są postawieni w niezwykle trudnej sytuacji, bo tracą miejsce w drużynie i szukają w innej. Jeżeli go nie znajdują, stają przed poważnym dylematem, jaką ścieżkę wybrać w życiu. Trenowali przez wiele lat, kochali to, co robią, a tu nagle muszą szukać innego zajęcia. Rezygnują z gry, bo ktoś wcale nie jest lepszy, tylko posiada obcy paszport.

Sławomir Wieloch

Wszyscy obcokrajowcy zabierają miejsce naszym talentom?

Sławomir WIELOCH: – Oczywiście, nie można generalizować, bo zespół Jastrzębia, dla przykładu, dokonał ciekawych transferów i obcokrajowcy dodają mu jakości. Z przyjemnością patrzy się na grę Marka Hovorki czy Zacha Phillipsa, którzy z Maćkiem Urbanowiczem stworzyli bramkostrzelny atak. Bramkarze Patrik Nechvatal oraz Patrik Speszny czy Anton Svensson na pewno byli i są wyróżniającymi się postaciami swoich drużyn. Clarke Saunders, bramkarz Re-Plastu Unii, tego sezonu nie zaliczy do udanych w przeciwieństwie do poprzedniego, gdy był ostoją drużyny. GKS Tychy posiada kilku ciekawych zagranicznych zawodników. Niemniej wszystkich powinna martwić sytuacja w kontekście reprezentacji, bo nasi zawodnicy powoli stają się w lidze mniejszością. A z tego, co wiem, ten sam regulamin będzie obowiązywał w przyszłym sezonie.

Jak pan ocenia przebieg rywalizacji w ćwierćfinałach play offu?

Sławomir WIELOCH: – Spodziewałem się bardziej wyrównanej gry w dwóch parach i nie brałem pod uwagę takich rozstrzygnięć. GKS Tychy, obrońca tytułu mistrzowskiego, był zdecydowanym faworytem w starciu z Sanokiem. Tyszanie rozwiali nadzieje sanockiej młodzieży na wygranie choćby jednego spotkania. Faworyt nie miał żadnej taryfy ulgowej. Jastrzębie wygrało rywalizację z Podhalem również 4-0 i to na pewno niespodzianka. Owszem, mecze były zacięte, ale w końcowym rozrachunku Jastrzębie stworzyło silną drużynę zdolną do gry o złoto. Może o tym głośno nie mówią, ale zdobycie Superpucharu oraz Puchar Polski jeszcze ją wzmocniło. W starciu dwóch armii zaciężnych – z Krakowa oraz Torunia – lepsza okazała się ta pierwsza. Potrzeba było „tylko” 6 meczów, ale to pokazuje, jakim potencjałem dysponują „Pasy”. A przypomnijmy, że drużyna z Torunia była czarnym koniem sezonu regularnego.

Dlaczego w konfrontacji Unii z Katowicami lepszy był GKS?

Sławomir WIELOCH: – Katowice prezentowały się lepiej jako drużyna i miały lidera, Grześka Pasiuta, który potrafił wziąć na siebie odpowiedzialność. To kapitan z prawdziwego zdarzenia. Ale jest mi o tej rywalizacji najtrudniej mówić, bo sportowo wychowałem się w Jastrzębiu, ale najlepsze lata spędziłem w Oświęcimiu. Myślałem, że wszystko rozstrzygnie się dopoiero w 7 potyczkach i nawet brałem pod uwagę rzuty karne. Stało się inaczej.

Serce krwawiło po wyeliminowaniu Unii?

Sławomir WIELOCH: – Nie ukrywam, ale moje serce zawsze jest rozdarte gdy gra Unia z Jastrzębiem (śmiech). Uważam, że zaciąg amerykańsko-kanadyjski w naszej rzeczywistości się nie sprawdza. Trener zza oceanu główny nacisk kładzie na przygotowanie taktyczne, bo uważa, że fizycznie wszyscy prezentują się doskonale. A tak nie jest. Dla Oświęcimia to był historyczny sezon, bo takich zagranicznych hokeistów z bogatą hokejową przeszłością jeszcze tu nie było.


Czytaj jeszcze: Karny Pasiuta zapewnił GKS-owi awans do półfinału!

Jaki przewiduje pan scenariusz dla Unii w przyszłym sezonie?

Sławomir WIELOCH: – Aż tak blisko władz klubu nie jestem, więc trudno wyciągać mi daleko idące wnioski. Na pewno teraz jest ogromne rozczarowanie, bo z tym zespołem wiązano medalowe nadzieje. Mariusz Sibik, prezes TH Unia, sponsor oraz główny animator tego przedsięwzięcia, chyba nie zniechęcił się do hokeja – taką mam nadzieję. Z tej porażki, po wyciągnięciu odpowiednich wniosków, Unia może wyjść silniejsza. O całym zamieszaniu związanym z grą czy też jej brakiem młodzieżowca w GKS-ie (Unia składała protest i domagała się walkowera w 2. meczu, ale został odrzucony – przyp. red.) odpowiem krótko: trzeba się trzymać litery prawa. Ten smród za działaczami związku jeszcze będzie się ciągnął przez jakiś czas.

Pańskie horoskopy przed półfinałami?

Sławomir WIELOCH: – Rywalizacja, moim zdaniem, potrwa dłużej niż w pierwszej rundzie. To będzie twarda walka o każdy centymetr lodu, ale Jastrzębie oraz Tychy są faworytami. Uważam, że wszystko rozstrzygnie się w siedmiu meczach i pewnie emocji nie zabraknie. Przygotowanie fizyczne odegra ważną rolę w tych konfrontacjach.


Na zdjęciu: Takich scen w półfinałowej rywalizacji pomiędzy zespołami z Jastrzębia i Katowic nie będzie brakowało.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus