Słodki razowiec zamiast wykwintnego dania, ale cel osiągnięty

Przed wieloma laty Franz Beckenbauer, ówczesna gwiazda Bayernu Monachium i reprezentacji RFN, został „zaczepiony” po meczu: czy nie jest mu głupio, że Bayern wygrał w tak żenującym stylu? „Cesarz” odpowiedział bez zająknięcia: „Wolę wygrać w kiepskim stylu niż przegrać w znakomitym”. Brutalna, ale szczera prawda, bo trenerzy tracą pracę w klubach nie za brak efektownej, ładnej gry zespołu, lecz za brak wyników. Zresztą wystarczyłoby zapytać trenerów ŁKS-u czy Radomiaka, które przegrały w tej kolejce, czy zamieniliby się z Jarosławem Skrobaczem? Nie mam złudzeń, jaka byłaby ich odpowiedź.

Szkoleniowiec jastrzębian, zapytany, co się musiałoby wydarzyć, by jego drużyna nie awansowała, odpowiedział dyplomatycznie: – Mamy jeszcze 12 meczów. Cały czas powtarzam, że pewni awansu będziemy, gdy drużyny, które nas gonią, nie będą mogły zdobyć tylu punktów, by nas wyprzedzić. Ta liga naprawdę jest ciężka. Przekonał się o tym ŁKS dwa tygodnie temu, przekonała się o tym Warta. Kto wie, czy nie przekona się o tym w tej kolejce Radomiak (prorocze słowa!). W każdym spotkaniu trzeba walczyć, bo nikt nie chce niczego dać za darmo. Do każdego meczu musimy podchodzić maksymalnie skoncentrowani, bez lekceważenia i zbytniej pewności siebie. Wtedy będzie dobrze.

Bramkarz Grzegorz Drazik – kilka dni przed meczem z ŁKS-em – nie miał wątpliwości, co może pozbawić jego drużynę awansu. – Koniec świata – odpowiedział bez namysłu.

 

GKS 1962 Jastrzębie – ŁKS Łódź 1:0 (1:0)
1:0 – Jadach, 16 min (karny)