Koniec dobrej passy

Selekcjoner Jerzy Brzęczek, zgodnie z przewidywaniami postawił na grę dwójką napastników oraz, jak to było we wcześniejszych spotkaniach, zagraliśmy bez klasycznego prawoskrzydłowego. W tej części boiska operował Piotr Zieliński. Z kolei w składzie Słoweńców zobaczyliśmy piłkarzy znanych z naszych boisk. Łukasza Fabiańskiego miał straszyć były snajper Jagiellonii Roman Bezjak. Z kolei obrońca Piasta Uros Korun oraz były zawodnik m.in. GKS Tychy Denis Popović usiedli na ławce.

Pierwszy stracony gol

Zaczęło się dobrze, bo grająca wczoraj w czerwonych strojach reprezentacja Polski szybko przejęła inicjatywę. W 3 minucie z wolnego tuż za polem karnym, uderzał Zieliński, tyle że piłka minęła cel. W chwilę później Aljaż Struna chamsko sfaulował Roberta Lewandowskiego, za co słusznie otrzymał od rosyjskiego arbitra żółtą kartkę. Nasi piłkarze mogli liczyć na doping ponad tysięcznej grupy naszych fanów. „Gramy u siebie! Polacy, gramy u siebie!” skandowali polscy kibice. Efektem dobrej gry w pierwszych minutach były niezłe dośrodkowania Tomasza Kędziory z prawej czy Kamila Grosickiego z lewej strony. Niestety, żadnemu z naszych napastników nie udało się dojść do mocno bitych piłek.

Z czasem, szybkie w pierwszych minutach tempo spadło, a do głosu doszli agresywnie grający Słoweńcy. W 11 minucie z dystansu dobrze przymierzył gwiazdor gospodarzy Josip Ilicić, ale Łukasz Fabiański był na miejscu. Nasi odpowiedzieli szybką kontrą, po której Mateusz Klich trafił w nogi obrońcy przeciwnika. Potem, po kolejnym faulu miejscowych, w tym wypadku Bezjaka, zwijał się z bólu Bartosz Bereszyński. Przerwa w grze trwała kilkadziesiąt sekund. Trzeba zresztą dodać, że ani jedni, ani drudzy nie oszczędzali się wzajemnie… Były faule, przepychanki i złośliwości.

W 21 minucie znowu na prawej stronie pokazał się aktywny Kędziora. Mógł strzelać, ale płasko dośrodkował i z dobrej akcji niewiele wyszło. Nasza drużyna atakowała i szukała swoich okazji pod bramką Jana Oblaka, gdzie szczęścia próbował nawet Jan Bednarek. Brakowało jednak celnych strzałów.

W 28 minucie świetną interwencją popisał się Fabiański, kiedy to „zdjął” piłkę z głowy Ilcicia, po dobrym dośrodkowaniu Andraża Sporara. Z czasem gra się wyrównała, a nagle, w 35 minucie zrobiło się 1:0 dla rywala… Z rzutu rożnego dośrodkował Ilcić. Piłkę głową przedłużył dobrze grający Sporar, a pod naszą bramką najlepiej znalazł się grający w amerykańskim Huston Dynamo Struna i z kilku metrów skierował piłkę do siatki… To pierwsza stracona bramka przez nasz zespół w tych eliminacjach. Być może z Kamilem Glikiem w składzie nie doszłoby do tego…

Kilka minut później nabierający rozpędu Słoweńcy mogli zdobyć kolejnego gola, ale Fabiański w ostatniej chwili powstrzymał Benjamina Vrbicia, wyłuskując piłkę spód nóg skrzydłowego przeciwnika. Nie był to dobry okres gry polskiej drużyny, która zepchnięta została do defensywy. Tak było już do końca I połowy, w której naszym zawodnikom nie udało się oddać celnego strzału na bramkę bezrobotnego w tej części Oblaka.

Jak w Mariborze…

Początek II polowy nie zwiastował niczego dobrego. W polskiej drużynie brakowało piłkarza, który poderwałby resztę kolegów do walki. Kogoś takiego, jak Ilicić, z którego zagraniami nasi zawodnicy nie potrafili sobie poradzić. W 52 minucie na naszą bramkę strzelał Jasmin Kurtić, ale futbolówka minęła cel.

Słoweńcy z minuty na minutę grali coraz bardziej cofnięci, czekając na kontry i kolejne niekonwencjonalne zagranie najlepszego na boisku Ilcicia. W naszym zespole indywidualnych akcji próbował Zieliński, ale niewiele z tego było pożytku, a odcięci od podań Piątek i Lewandowski byli niewidoczni. Wciąż też czekaliśmy na pierwsze celne uderzenie na bramkę słoweńskiej jedenastki. W końcu w 61 minucie, ni to uderzenie, ni dośrodkowanie w wykonaniu Grosickiego złapał Oblak. Naszym brakowało pomysłu na rozmontowanie defensywy gospodarzy.
Tymczasem kilka minut później było po meczu. Ilcić kapitalnie zagrał do Sporara, który po raz kolejny łatwo ograł słabego Pazdana i w sytuacji sam na sam nie dał szans Fabiańskiemu. Przypomniały się najgorsze chwile sprzed dziesięciu lat z blamażu w Mariborze 0:3.

Zmiany nic nie dały

Potem do siatki trafił wprawdzie Grosicki, ale sędzia Karasew dopatrzył się, nie wiadomo czego i trafienia „Grosika” nie uznał. Zmiany dokonane przez trenera Jerzego Brzęczka też nic nie pomogły. W 78 minucie z dystansu huknął wprawdzie debiutujący Krystian Bielik, ale piłka minęła cel.

Polska, jak dziesięć lat temu w Mariborze przegrała eliminacyjne spotkanie ze Słoweńcami. Nadal mamy jednak przewagę nad resztą stawki. Jeżeli chcemy ją utrzymać, to nie możemy grać, jak w piątek.

Słowenia – Polska 2:0 (1:0)

1:0 – Struna, 35 min (asysta Sporar), 2:0 – Sporar, 65 min (asysta Ilcić)

SŁOWENIA: Oblak – Stojanović, Struna, Mevlja, Balkovec – Ilicić, Krhin, Kurtić, Verbić (62, Ćrnigoj, 90+1 Berić) – Bezjak, Sporar. Trener Matjaż KEK. Rzerwowi: Belec, Vidmar, Korun, Blażić, Zajc, Zahović, Popović, Berić, Majer, Matavż.

POLSKA: Fabiański – Kędziora, Pazdan, Bednarek, Bereszyński – Zieliński, Krychowiak, Klich (70. Bielik), Grosicki (70. Błaszczykowski) – Lewandowski, Piątek (76. Kownacki). Trener Jerzy BRZĘCZEK. Rezerwowi: Szczęsny, Skorupski, Jędrzejczyk, Cionek, Góralski, Linetty, Rybus, Gumny, Szymański.

Sędziował Siergiej Karasew . Asystenci: Igor Demeszko i Maksim Gawrilin (wszyscy Rosja). Widzów: 15231. Czasy gry: 95 minut (47+48). Żółte kartki: Struna (4. faul), Stojanović (74. faul) – Klich (36. faul), Krychowiak (81. faul), Bereszyński (90+2. faul)

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem