Smolarek: Potrzeba więcej wiary

Podoba się panu obecna reprezentacja Polski?

Euzebiusz SMOLAREK: – Dwa wygrane mecze i sześć punktów na koncie na starcie eliminacji Euro 2020, taki dorobek oczywiście bardzo mi się podoba. Choć jako były piłkarz i kibic widziałem oczywiście, że mogłoby być lepiej jeśli chodzi o grę.

Czego brakuje przede wszystkim?

Euzebiusz SMOLAREK: – W moim odczuciu, wiary w siebie. Prowadząc 1:0 nie sprawiamy wrażenia drużyny, która wie, że stać ją na wygraną trzema, nawet czterema bramkami. A nawet, że jest pewna, iż to nikłe prowadzenie utrzyma. Druga połowa 2018 roku nie była najlepszym okresem dla reprezentacji, mecz z Portugalią, na którym byłem na Stadionie Śląskim pokazał, jak wiele pracy jeszcze przed obecnym selekcjonerem. W marcu wyniki obroniły jednak Jerzego Brzęczka. Są przecież dowodem, że coś stworzył skoro drużyna wygrała dwa spotkania o punkty, nie tracąc w nich żadnej bramki.

Do poprawy jest przede wszystkim organizacja drugiej linii?

Euzebiusz SMOLAREK: – Nie tylko pomoc trzeba ulepszać, obrońcy także mają sporo do poprawy, jeśli chodzi o grę w ofensywie. Robert Lewandowski, a wraz z nim Arek Milik i Krzysiek Piątek, zasługują, żeby dostawać więcej podań. Bo w komplecie wiedzą, co zrobić z piłką. Z jednym istotnym zastrzeżeniem, powinni dostawać te piłki nie na środku boiska, tylko w polu karnym, gdzie są u siebie w domu. Tymczasem wszyscy nasi napastnicy muszą dużo pracować w środkowej strefie. W mojej ocenie, za dużo. Mając takich napastników, naprawdę klasowych, cały zespół powinien pracować właśnie na nich. A tego jeszcze nie dostrzegłem.

Jest pan zwolennikiem wystawiania więcej niż jednej dziewiątki w podstawowej jedenastce?

Euzebiusz SMOLAREK: – Trzech topowych napastników na boisku w jednym momencie, to byłoby zbyt dużo, bo rzadko która dziewiątka dobrze czuje się i właściwie funkcjonuje na skrzydle. A poza tym brakowałoby odpowiedniego balansu w drugiej linii. Mam świadomość, że presja wywierana przez kibiców na selekcjonera jest ogromna, więc gra dwójką z przodu wydaje mi się dobrym kompromisem, ale wszyscy muszą pamiętać, że najważniejsze są wyniki. I trener, nawet mając taki wybór w pierwszej linii, nie powinien się zawahać przed wystawieniem tylko jednej dziewiątki w trudnym meczu wyjazdowym.

Nie żałuje pan czasami, że urodził się 10 lat za wcześnie?

Euzebiusz SMOLAREK: – Czasy były inne, nasz potencjał też, ale jestem ogromnie zadowolony, że udało mi się awansować z reprezentacją na mundial i do finałów Euro. Bo to dla tamtego zespołu były już naprawdę znaczące osiągnięcia. Pewnie, fajnie byłoby współpracować z Lewandowskim na boisku, przy którym musiałbym szukać dla siebie miejsca na skrzydle, bo to piłkarz światowego formatu, i byłaby na pewno większa szansa osiągnięcia lepszych wyników w turniejach. Czy udałoby się ją jednak wykorzystać? Tego nigdy się nie dowiemy.

Z perspektywy doświadczonego reprezentanta spodziewał się pan, że „Lewy” dojdzie do dzisiejszego poziomu?

Euzebiusz SMOLAREK: – Widziałem, że świetnie utrzymuje się przy piłce i ma ogromne chęci do pracy i do rozwoju, ale że znajdzie się w gronie dosłownie kilku najlepszych napastników na świecie, tego wówczas nie było chyba widać. Robert wykonał ogromną pracę w Dortmundzie u trenera Juergena Kloppa. Dopiero w Borussii, gdzie trafił na odpowiednie warunki i dobre towarzystwo, dostał tak wielkich skrzydeł i się rozwinął. Nie mam wątpliwości, że pomogły mu dieta, siłownia, psycholog, ten, a nie inny szkoleniowiec. Po prostu wszystko w Dortmundzie złożyło się idealnie dla rozwoju „Lewego”.

Obecna reprezentacja ma jeszcze szansę, żeby zapisać się w historii?

Euzebiusz SMOLAREK: – Gdybym powiedział, że nie ma, to zabrzmiałoby głupio, zwłaszcza w kontekście aktualnych kadrowiczów. Przed selekcjonerem dużo pracy, ale też i sporo czasu, żeby wprowadzić zespół na wyższy poziom. Udane eliminacje, oczywiście jeśli będą udane, powinny w tym bardzo pomóc. Zwłaszcza jeżeli zawodnicy będą trzymali się razem.

Czyżby tak nie było w ostatnim okresie?

Euzebiusz SMOLAREK: – Na pewno nie zawsze tak było. Jesienią nie widziałem takiej jedności, jaką widać było po mojej drużynie choćby w meczu z Portugalią, który nieoczekiwanie wygraliśmy w Chorzowie 2:1 z półfinalistą mistrzostw świata 2006 roku kilka miesięcy po mundialu.

Dla pana to spotkanie i dwie wówczas wbite na Stadionie Śląskim bramki, to najpiękniejsze wspomnienie z reprezentacyjnej kariery?

Euzebiusz SMOLAREK: – Szczerze mówiąc… nie. Moment był oczywiście bardzo fajny, bo tata był na trybunach, a przecież on także strzelił chyba jeszcze ważniejszego gola Portugalczykom, podczas Mexico’86. Natomiast ja wyżej cenię dwa gole wbite Belgom ponad rok później, też na Stadionie Śląskim. Bo to mecz rozegrany w listopadzie 2007 roku przypieczętował awans na Euro. Z Portugalią coś się urodziło, pojawił się charakter drużyny, ale kropkę nad „i” postawiliśmy z Belgią. I nikt nigdy nie odbierze, że zadecydowały o tym moje bramki. Wtedy sądziłem, że stać nas na wyjście z grupy. I całkiem niedawno umówiłem się na kawę z Leo Beenhakkerem, i starałem się jeszcze raz przeanalizować przyczyny, dlaczego nie poszliśmy rundę dalej. Powiedziałem otwarcie, że w moim odczuciu za mały był dopływ świeżej krwi, a do treningów przed turniejem też można mieć zastrzeżenia. Holender z rozbrajającą szczerością przyznał, że nie zna przyczyn.

Jako prezes PZP zaczął pan od problemu. Dlaczego FIFPro wymusiła wnikliwą kontrolę w Polskim Związku Piłkarzy?

Euzebiusz SMOLAREK: – Padliśmy ofiarą czarnego PR. Zarzucono nam – nieuczciwie – nieprawidłowości, które teraz są przez nas szczegółowo wyjaśniane. Aktualnie prowadzimy daleko zaawansowane rozmowy, które mają nam zapewnić pełnoprawne członkostwo w FIFPro. Pozostajemy w kontakcie z tą międzynarodową organizacją i mogę zapewnić, że wszystko jest na dobrej drodze. Na nasz wniosek niezależna agencja Deloitte przeprowadza audyt, który – nie mam najmniejszych wątpliwości – wykaże, że działaliśmy zgodnie ze statutem. Każda wydana przez PZP złotówka jest teraz poddawana kontroli, ale też każda była skrupulatnie księgowana. My naprawdę nie mamy nic do ukrycia. Przykro nam, gdyż niesłusznie nas pomówiono, a prawda jest taka, nie mamy się z czego tłumaczyć. Bo tłumaczą się tylko winni. Ktoś się brzydko pobawił w donosy w imię osiągnięcia własnych korzyści i dlatego nieco skrępowano nam ruchy. Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że nadal pracujemy intensywnie, kontynuujemy rozpoczęte działania i zgłaszamy nowe inicjatywy. A przez FIFPro jesteśmy traktowani jako wręcz lider środkowo-wschodniej Europy.

Rozumiem, że PZPN nadal uznaje PZP?

Euzebiusz SMOLAREK: – Oczywiście! Jako jedyną tego typu organizację w Polsce, która pracuje transparentnie i ma konkretny wkład choćby w prace Izby do spraw Rozwiązywania Sporów Sportowych. Piłkarskiego Sądu Polubownego i Komisji Dialogu Społecznego, gdzie z sukcesem reprezentujemy interesy środowiska piłkarskiego. W ubiegłym tygodniu na konferencji prasowej w Warszawie pokazaliśmy konkretne, naprawdę ważne z punktu widzenia zawodników projekty, które obecnie realizujemy. Tymczasem ktoś próbuje torpedować nasze działania i wieloletni dorobek, samemu nie mając absolutnie żadnych dokonań. Można się zatem tylko domyślać, z jakich pobudek działa.

A nie jest tak, jak podały SportoweFakty WP, że PZP jest teraz firmą rodzinną należącą do zięciów świętej pamięci Marka Pięty?

Euzebiusz SMOLAREK: – Chwileczkę, przecież dziś to ja stoję na czele związku, a nie łączą mnie żadne więzy z rodziną pana Pięty. Mój tata grał z nim kiedyś w Widzewie, ale to było bardzo dawno temu. Jesienią zeszłego roku, 42 delegatów reprezentujących ponad dwa tysiące członków związku, wybrało mnie na członka zarządu PZPN. Zgodnie ze statutem. A potem również zgodnie z wszystkimi procedurami zostałem prezesem PZP. Zatem ten zarzut także odbieram wyłącznie jako czarny PR.

Przez kogo konkretnie uprawiany?

Euzebiusz SMOLAREK: – Tego właśnie nie wiem, bo nie mam pojęcia, którzy konkretnie byli reprezentanci Polski stoją na czele grupy chcącej za wszelką cenę zrobić PZP pod górkę. W ich imieniu wypowiedział się Radosław Majdan, z którym nie grałem w żadnych eliminacjach Euro, czy mistrzostw świata, dlatego znany się słabo. Nie wiem na dodatek, czy to były bramkarz jest prezesem, czy tylko znanym członkiem jakiejś struktury. Bo szukałem w Internecie jakichkolwiek informacji na ten temat, ale niestety nie znalazłem.

PZP ma konkurencję, która nie posiada oficjalnej strony?

Euzebiusz SMOLAREK: – Skoro nie znalazłem to uważam, że określenie: konkurencja jest mocno przesadzone. Jeśli ktoś przedstawiłby fajny, dobrze przygotowany projekt dla piłkarzy, niosący im realne korzyści, to moglibyśmy konkurować merytorycznie. I tak to powinno wyglądać, każdy pokazuje swoją ofertę, a rynek weryfikuje, która jest lepsza. Tymczasem oprócz skrytego ataku na PZP, ukierunkowanego na zdyskredytowanie naszych dokonań i dobrego imienia, nie dostrzegłem żadnego innego działania tej grupy. Żadnego…