Smutek przy Cichej. Ruch przegrał z Radunią

Chorzowianie ulegli beniaminkowi z Kaszub, dobiegła końca ich świetna seria bez porażki, mocno oddalili się od bezpośredniego awansu na zaplecze ekstraklasy. Wygląda na to, że muszą już nastawiać się na barażową dogrywkę.


Wygrana przy niesamowitej otoczce ze Stalą Rzeszów, święta, urodziny klubu… Po pełnym pozytywnych doznań tygodniu w Chorzowie nastąpiło brutalne zejście na ziemię. Ruch zasłużenie przegrał z Radunią Stężyca, po 6 zwycięstwach i 2 remisach poniósł pierwszą tegoroczną porażkę,  na pięć kolejek przed końcem sezonu zasadniczego znacznie skomplikował sobie walkę o bezpośredni awans. Chojniczanka uzyskała punkty walkowerem za GKS Bełchatów, zwiększając przewagę nad „Niebieskimi” do pięciu oczek. Bądźmy realistami: trzeba nastawiać się, że przy Cichej dojdzie do barażowej dogrywki o pierwszą ligę.

Sobotni mecz był bardzo nerwowy, dostarczył wielu negatywnych emocji, a przez dłuższy czas było po prostu smutno. Kibice Ruchu wywiesili transparent dla Krystiana, fanatyka z Suszca, znajdującego się wśród dziesięciu górników zasypanych pod ziemią w kopalni Zofiówka, z której nawet w trakcie meczu dochodziły do Chorzowa bardzo pesymistyczne wieści. „Dziekan” to postać ceniona w społeczności „Niebieskich”, ledwie co klubowa kamera uchwyciła go na kulisach wielkosobotniego wyjazdu do Rzeszowa…

Pierwszy gwizdek poprzedziła minuta ciszy dla ofiar wybuchu w Pniówku, nie było tym razem oprawy muzycznej, a kibice ruszyli z dopingiem dopiero w okolicach 60. minuty, zdejmując z ogrodzenia flagi i zostawiając jedynie tę związaną z „Dziekanem” – czyli Niebieskiego Powiatu Pszczyńskiego.

Piłkarze Ruchu grali tak, jakby ta atmosfera im się udzieliła. – To nie był nasz dzień. Mieliśmy problemy z przejmowaniem piłek, doskokiem i tym, co najlepiej potrafimy, czyli reakcją po stracie. Tego nie było praktycznie wcale – mówił trener Jarosław Skrobacz.

O porażce przesądziła 69. minuta i strzał Jakuba Lizakowskiego z najbliższej odległości po stałym fragmencie gry. Beniaminek z Kaszub na to zasłużył. Ruch też miał swoje szanse – Łukasz Janoszka przestrzelił po dwójkowej akcji z Danielem Szczepanem, Piotr Stępień spudłował na raty po tym, jak Szczepan zabrał na skraju pola karnego piłkę Sebastianowi Murawskiemu – ale pierwszy raz od listopada nie znalazł drogi do bramki rywala. Chorzowianie szukali zmian, już w przerwie wpuścili na boisko drugiego napastnika, zluzowali Tomasza Foszmańczyka, ale niewiele to dało.

W oczy rzucała się absencja lidera środka pola, pauzującego za kartki Michała Mokrzyckiego, zastępowanego przez bezproduktywnego i zmienionego po 45 minutach Vanję Markovicia. Przy czym trener Skrobacz powątpiewał, czy z „Mokrym” na boisku byłoby inaczej, skoro cała drużyna prezentowała się poniżej możliwości. Gospodarze z jednej strony mieli wzniosły tydzień, a z drugiej – kilku zawodników zmagało się w ostatnich dniach z chorobami i to musiało się odcisnąć na ich dyspozycji.

Niesamowite jest to, jak w ogień za swoją drużyną idą w takich chwilach w Chorzowie kibice. Nie psioczą na zawodników, nagradzają ich brawami, a złość kierunkują w inną stronę. Mnóstwo było zastrzeżeń do pracy sędziów. Nie wypaczyli oni wyniku meczu, ale szastali kartkami na lewo i prawo, nisko wyznaczyli sobie próg „żółtek”, nie oszczędzili nawet trenera Jarosława Skrobacza i II trenera Jana Wosia, łącznie pokazali ich „Niebieskim” aż siedem, choć ci wcale nie grali brutalnie. Można było się tylko zaśmiać, gdy doliczyli do drugiej połowy ledwie 4 minuty, choć goście co naturalne umiejętnie kradli czas, podpadając miejscowej publice.

Sędziowie schodząc po meczu do tunelu zostali oblani piwem, zawodnicy ze Stężycy usłyszeli natomiast swoje, z jednym z zawodników prowokujących publikę ściął się wiceprezes Ruchu Marcin Stokłosa, a ofensor Raduni Wojciech Łuczak tak się zdenerwował (niegdyś przy Cichej strzelił gola na wagę wygranej Górnika w WDŚ), że krzyczał coś nawet o chorzowskich kur…  Temperatura po ostatnim gwizdku była zatem wysoka, ale to już niczego nie zmieni. Teraz przed drugoligowcami dwie kolejki: w środę Ruch zagra w Puławach, a niedzielę podejmie Znicz Pruszków. Walcząc jeszcze o cud i wyprzedzenie Chojniczanki, musi przede wszystkim pilnować trzeciej pozycji, dającej komfort gry wszystkich barażów na swoim stadionie. A w barażach… Kto wie, może jeszcze przyjdzie pora na rewanż z Radunią?


Ruch Chorzów – Radunia Stężyca 0:1 (0:0)

0:1 – Lizakowski, 69 min (głową)

RUCH: Bielecki – Kasolik, Zubkow, Szywacz – Żuk, Marković (46. Wyroba), Sikora, Wójtowicz (74. Żagiel) – Janoszka (79. Malec), Foszmańczyk (46. Stępień) – Szczepan. Trener Jarosław SKROBACZ.

RADUNIA: Tułowiecki – Orłowski, Szur, Murawski – Lizakowski, Letniowski, Witek, Nowicki – Łuczak (77. Retlewski), Surdykowski, Stępień (84. Szuprytowski). Trener Sebastian LETNIOWSKI.

Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Widzów 6588. Żółte kartki: Foszmańczyk, Janoszka – Lizakowski.


Fot. Marcin Bulanda / PressFocus