Smutne pożegnanie

Ten sezon był dla niego pełen rozterek, wątpliwości i pod względem sportowym – nie czarujmy się – niezbyt udany. Tuż po ostatnim meczu z Japończykami w mistrzostwach świata Dywizji IB w Tallinie 32-letni Tomasz Malasiński ogłosił, że był jego ostatnim w reprezentacji biało-czerwonych. Po 13 sezonach w kadrze reprezentacyjny licznik wychowanka Podhala Nowy Targ, ostatnio występującego w Tauronie KH GKS-ie Katowice, zatrzymał się na 137. występach oraz 37 golach. Ostatni turniej zaliczył ledwie z jedną asystą…

Rezygnacja i powrót

Podczas całego sezonu kadrowiczom towarzyszyły zawirowania związane z zaległościami płacowymi. Większość kadrowiczów przed listopadowym turnieju Euro Challenge Ice Hockey w Gdańsku odmówiła gry, w tym gronie był i Malasiński. Kapitan „GieKSy” i reprezentacji w MŚ złamał palec i przez 6 tygodni przechodził rehabilitację. Trenował „na sucho”, ale w najważniejszych momentach sezonu ligowego nie odzyskał formy, jakiej oczekiwał.

Rozmowy z trenerami kadry przyniosły jednak zmianę decyzji i na lutowe mecze towarzyskie na Ukrainę zespół wyjechał już w znacznie silniejszym składzie

– Wiem, w jakiej jestem dyspozycji i czego teraz potrzebuję. Niemniej rozumiem doskonale trenerów, że chcą sprawdzić zawodników przed mistrzostwami świata. Zdecydowałem się na powrót do reprezentacji, bo dla mnie mogą to być jubileuszowe dziesiąte mistrzostwa. A ponadto pragniemy zmazać plamę, jaką daliśmy podczas poprzedniego turnieju w Budapeszcie, gdzie spadliśmy do niższej dywizji. Chcemy odzyskać miejsce w Dywizji IA, a dla mnie to może będzie zakończenie reprezentacyjnej przygody – mówił „Malaś” przed wyjazdem na Ukrainę.

Wygrana na otarcie łez. Stracony sezon Biało-Czerwonych!

Nie tak miało być

Zakończone w sobotę MŚ Dywizji IB nie były udane zarówno dla biało-czerwonych, jak i ich kapitana. Przegrana z Rumunami 2:3 po dogrywce sprawiła, że Polacy nie osiągnęli celu i opuszczali Tallin mocno rozczarowani. „Nie tak miało być…” – powtarzali nasi hokeiści po ostatnim meczu.
– Po lutowych meczach towarzyskich z Ukrainą i Rumunią spodziewałem się trudnej przeprawy w Tallinie – przyznaje reprezentacyjny napastnik. – Jednak nie spodziewałem się takiego zakończenia, ale ono odzwierciedla stan naszego hokeja na tę chwilę. Myślałem, że organizacyjnie również ruszymy do przodu. Niewiele się jednak w tej materii zmieniło, dlatego postanowiłem mniej się stresować i zrezygnować. Ponadto rodzina, a zwłaszcza córka Zuzia, oczekują mnie więcej w domu, a tymczasem kwiecień był kolejnym miesiącem w rozjazdach.

Uważam, że najlepszy czas w kadrze mieliśmy za czasów trenera Jacka Płachty, który wszystko miał dokładnie poukładane; to wtedy graliśmy najlepiej, uwzględniając nasze możliwości. Ktoś zapragnął znaleźć się w elicie i zmienił trenera na tęgiego fachowca z NHL. Skutek jest wiadomy, zanotowaliśmy zjazd. Teraz trudno się z tego wygrzebać, bo rywale z roku na rok robią postępy, a my drepczemy w miejscu. To nie był udany turniej dla mnie; było jak w ligowym play offie – sporo sytuacji, ale krążek nie chciał wpaść do siatki. Opuszczam reprezentację, ale będą wspierał moich młodszych kolegów oraz im kibicował. Debiutanci pokazali się z niezłej strony i na pewno będą się rozwijali. Tylko potrzeba cierpliwości!

Znowu Wyspy?

Malasiński nie podjął jeszcze decyzji, co do swojej klubowej przyszłości. Dobrze się czuje, jak sam twierdzi, w Katowicach, ale zastanawia się, czy ponownie nie wyjechać na Wyspy Brytyjskie. I ten krok byłby podyktowany względami rodzinnymi…

A wracając do biało-czerwonych. Reprezentacja nie zrealizowała w Tallinie swojego podstawowego celu, ale już teraz czas na spokojnie przeanalizować, co się wydarzyło i wyciągnąć właściwe wnioski. Czy na takowe stać związkowych działaczy? To już zupełnie inna historia…

 

Na zdjęciu: Tomasza Malasińskiego nie zobaczymy już w reprezentacyjnym stroju…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ