Smyła – król debiutów

Podbeskidzie wygrało pierwszy raz od jedenastu spotkań i po raz pierwszy w 2022 roku.


To wydarzenie, które kibice Podbeskidzia Bielsko-Biała mogą śmiało kredą w kominie zapisać. Po jedenastu meczach bez wygranej drużyna spod Klimczoka nareszcie zaksięgowała na swoim koncie komplet punktów. Oczywiście nie było tak, że przyszedł nowy trener z czarodziejską różdżką i „górale” nagle zaczęli grać wspaniale.

Trzeba przyznać, że starcie w Nowym Sączu było kiepskim widowiskiem, ale dla kibiców spod Klimczoka nie ma to większego znaczenia. Jak również dla nowego trenera bielskiej ekipy, Mirosława Smyły. Śmiało tego szkoleniowca można nazwać specjalistą od debiutów. Otóż opiekun ten pierwsze mecze wygrywał w roli trenera: GKS-u Tychy, Rozwoju Katowice, Zagłębia Sosnowiec, Odrze Opole (w lidze) i w Wigrach Suwałki. Przegrał jedynie debiutując jako szkoleniowiec Korony Kielce.

Gruzin trafił idealnie

Dzień przed meczem, w rozmowie ze „Sportem”, Mirosław Smyła powiedział m.in., że nie chce „zabijać” indywidualnych możliwości poszczególnych zawodników. Już od pierwszych minut wczorajszego meczu widać było, że szczególnie Giorgi Merebaszwili otrzymał wolną rękę. Gruziński pomocnik zespołu z Bielska-Białej był bardzo aktywny. Bywało, szczególnie jesienią, że zawodnik ten wolną rękę właśnie miał, ale po zimowej przerwie gracz ten niewiele pokazał.

W czwartek już od pierwszych minut był bardzo aktywny, a rywale mieli spore problemy z tym, by go zatrzymać. Robili to głównie faulami i był Merebaszwili tym piłkarzem, na którym zespół z Nowego Sącza popełniał zdecydowanie najwięcej przewinień.

Nie powstrzymało to jednak byłego reprezentanta Gruzji przed kolejnymi próbami, a najlepszą nich była ta z samej końcówki pierwszej połowy. Generalnie Merebaszwili nie należy do zawodników, którzy zdobywają brzydkie gole. Tym razem, tuż po tym, jak rozpoczął się doliczony czas gry, „Mere” zdecydował się na uderzenie z dystansu. I z ok. 20 metrów trafił idealnie, dając swojej drużynie prowadzenie. Czy zasłużone? Kwestia dyskusyjna.

Igonen pomógł

Nie miało to jednak większego znaczenia w obliczu sytuacji, w jakich w tym roku znajdowali się bielszczanie. Po raz pierwszy w tym roku zespół spod Klimczoka objął prowadzenie w meczu o punkty. Niedługo po przerwie Merebaszwili, który był alfą i omegą ofensywnych poczynań „górali” w tym spotkaniu, stanął przed szansą podwyższenia rezultatu, ale Dawid Pietrzkiewicz, bramkarz Sandecji, poradził sobie z jego strzałem.

Podbeskidzie obroniło niewielką zaliczkę do końca spotkania, bo też w 90 minucie świetną interwencją popisał się Matvei Igonen. Jaka jest najgorsza wiadomość dla drużyny Mirosława Smyły po wczorajszym meczu? Otóż w kolejnym spotkaniu, z powodu nadmiaru żółtych kartek, nie zagra… Giorgi Merebaszwili. Gruzin napomniany został wczoraj po raz czwarty w tym sezonie.

Sandecja Nowy Sącz – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:1)

0:1 – Merebaszwili, 45 min.

SANDECJA: Pietrzkiewicz – Osyra, Szufryn, Słaby – Kosakiewicz (46. Kobryń), Kasprzak (46. Chmiel), Walski (75. Nowak), Fall, Szovszić (46. Koffie), Nawotka – Zjawiński. Trener Dariusz DUDEK.

PODBESKIDZIE: Igonen – Bonifacio, Mikołajewski, Rodriguez, Simonsen, Milaszius (46. Gutowski) – Roman (81. Celtik), Scalet, Frelek, Merebaszwili (90. Wełniak) – Biliński. Trener Mirosław SMYŁA.

Sędziował Damian Krumplewski (Olsztyn). Mecz bez udziału publiczności. Żółte kartki: Kosakiewicz, Słaby, Chmiel – Merebaszwili, Bonifacio.

Piłkarz meczu – Giorgi MEREBASZWILI.


Fot. twitter.com/TSP_SA