Snajper ze sportowego rodu

Benjamin Kallman chce iść śladem ojca, który był mistrzem Bundesligi, ale w piłce ręcznej.


Benjamin Kallman do Cracovii trafił 2 lipca. Nie był z drużyną Jacka Zielińskiego na letnim zgrupowaniu, bo… grał w fińskiej ekstraklasie. W sezonie 2021 (system wiosna-jesień) rozegrał 27 spotkań i zdobył 14 bramek dla Interu Turku, zostają królem strzelców, a w połowie tegorocznych rozgrywek miał na koncie 7 trafień w 12 występach.

Swoją skuteczność potwierdza też w reprezentacji Suomi, w której debiutował w 2018 roku w wieku 19 lat w towarzyskim spotkaniu z Jordanią, jako wybijający się zawodnik młodzieżówki, w której rozegrał 21 spotkań i strzelił 13 goli. Na dobre w drużynie narodowej zadomowił się w tym roku o czym świadczą 2 gole strzelone w 8 tegorocznych występach.

Cracovia jest piątym zagranicznym klubem 24-letniego Fina. Za granicami swojego kraju próbował już bowiem swoich sił w: szkockim Dundee FC, duńskim Vendsyssel FF oraz norweskich Viking FK i Haugesund. Po wypożyczeniach przyszedł wreszcie czas na transfer i skorzystał z oferty „Pasów”, bo uznał że z polskiej ekstraklasy prowadzi najkrótsza droga do Bundesligi, która jest jego ligą marzeń.

Gwiazda handballu

A wszystko zaczęło się zanim jeszcze Benjamin przyszedł na świat. Jego ojciec Mikael Kallman, uznawany w Norwegii za ikonę piłki ręcznej, grał bowiem w Niemczech i zdobywając w 1992 roku w barwach SG Wallau-Massenheim mistrzostwo i tytuł najlepszego zawodnika Handballowej Bundesligi wszedł do historii tej dyscypliny. 6 lat później urodził się Kallman Junior i pierwsze kroki stawiał na niemieckiej ziemi i chce na nią wrócić, żeby kontynuować rodzinną tradycję sportową.

400 tysięcy Euro

Teraz jest jednak w Cracovii i stara się udowadniać swoją piłkarską wartość – wycenioną póki co na 400 tysięcy Euro. Zaczął się spłacać trafieniem w trzecim występie na polskich murawach, ustalając na 3:0 wynik meczu z Legią Warszawa w trzeciej kolejce. Po 15 spotkaniach ma na swoim koncie 4 gole, ale co najważniejsze z meczu na mecz coraz lepiej rozumie się z kolegami z drużyny. Widać to było szczególnie w spotkaniu z Zagłębiem Lubin, bo raz za razem defensywa gospodarzy pękała w szwach pod naporem krakowian.

Wzajemne zrozumienie

– Mecz z Zagłębiem przebiegał tak jak tego oczekiwaliśmy – stwierdził po meczu w Lubinie napastnik Cracovii w wywiadzie dla klubowych mediów. – Ciężko pracowaliśmy na to więc czujemy pełnię satysfakcji z tego, że wygraliśmy. To świetne uczucie, tym bardziej, że trochę się już za nim stęskniliśmy. Cieszymy się i czekamy na następne zwycięstwa. Możemy o nich myśleć, bo pokazaliśmy się w ofensywie jako dobrze współpracujący i rozumiejący się zespół. Czułem, że to jest to na co pracuje cała drużyna – wzajemne zrozumienie. To jest coś czego nie da się wyjaśnić słowami, bo do tego potrzeba wyczucia, które pozwala zagrać piłkę tam gdzie chce kolega, albo ruszyć tam gdzie on zagra zanim jeszcze wykona ruch. Dzięki temu decyzje podjęte w przeciągu milisekund okazują się idealne i rywale zostają z tyłu.

– Tak było na przykład przy mojej bramce. „Kaka” (Otar Kakabadze – przypisek redakcji) wykonał znakomitą wrzutkę – dodał Fin w koszulce 5-krotnego mistrza Polski. – Uważam, że to było niewiarygodne dośrodkowanie. Piłka przyleciała dokładnie tam gdzie na nią czekałem i wystarczyło tylko przystawić głowę. Zrobiłem to co do mnie w tym momencie należało, ale siebie też mogę pochwalić. Znalazłem się we właściwym momencie w odpowiednim miejscu i zapewniłem drużynie prowadzenie, a Patryk Makuch postawił w końcówce pieczęć na zwycięstwie. Wszyscy możemy więc stwierdzić, że wykonaliśmy dobrą robotę.

To nas napędza

Kibice Cracovii liczą na jej kontynuację w ostatnich tegorocznych meczach, w których „Pasy” w sobotę o 15.00 pod Wawelem zmierzą się z Jagiellonią Białystok, a 11 listopada zakończą rundę jesienną wyjazdowym spotkaniem z Wisłą Płock.

– Jesteśmy po zwycięskim meczu, w którym zagraliśmy bardzo ofensywnie więc to nas napędza. Wierzę, że to zachęci także naszych kibiców do przyjścia na stadion w sobotę, a jeżeli jeszcze dostaniemy wsparcie naszych fanów, które zresztą zawsze czujemy, to będziemy mogli iść za ciosem. Wsparcie z trybun to coś świetnego. Daje dobrego ducha i buduje atmosferę. Chcemy wygrywać więc mam nadzieję, że stworzymy kolejne dobre widowisko, które warto będzie zobaczyć, a po ostatnim gwizdku wspólnie fetować zwycięstwo – zakończył Benjamin Kallman.


Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus