„Sobol” kroczy ku podium

 

To wręcz niesamowite. Takiego wejścia do ekstraklasy może pozazdrościć Radosławowi Sobolewskiemu każdy trener. Gdy przejmował płocką Wisłę, wielu widziało w niej jednego z głównych kandydatów do spadku z ekstraklasy.

Teraz „Nafciarze” zaczynają pukać w stronę podium tabeli! Z dziewięciu meczów pod wodzą „Sobola” wygrali aż siedem, a wczoraj – uwzględniając też pucharowe spotkanie z IV-ligowym Chemikiem Bydgoszcz – zanotowali szóste zwycięstwo z rzędu.

– Trener Sobolewski to świetny taktyk. Bardzo dobrze rozpracowaliśmy przeciwnika – podkreślał lewy obrońca płocczan, Damian Michalski. Inny z ojców wiktorii z Arką, Piotr Tomasik, dorzucał:

– Trener wie, co robi. Powtarza nam, że najważniejsza jest defensywa, że to od niej wszystko się zaczyna. Jeśli jest dobra praca w obronie, to przychodzą też sytuacje. Potrzebowaliśmy takiej wygranej większą liczbą bramek, bo zawsze działo się to na „styku”. Podczas przerwy na kadrę będziemy pracować w dobrych humorach – mówił Tomasik, który zanotował asystę, strzelił gola, a mógł dorzucić jeszcze jednego. Jego osobisty worek z bramkami rozwiązał się na dobre.

Trafienie w ubiegłotygodniowym starciu z Rakowem było jego pierwszym w elicie od… 3,5 roku. – Długo gole nie wpadały. Wcześniej liczyły się dla mnie przede wszystkim asysty, ale skoro teraz gram na skrzydle, to wymaga się ode mnie nie tylko ich, lecz również bramek – przyznawał 31-latek.

Kibice w Płocku skandowali jednak wczoraj nazwisko nie któregoś ze strzelców goli, a Dominika Furmana. Lider środka pola, powołany przez Jerzego Brzęczka do reprezentacji, znów umiejętnie kierował poczynaniami „Nafciarzy”. Zapisał na swoim koncie dwie asysty, a ta przy bramce Tomasika była z gatunku „palce lizać”.

Wysoki wynik nie oznacza bynajmniej, że brakowało emocji. Gdy Michał Nalepa zrobił użytek z podania Marcina Budzińskiego i poradził sobie z Jakubem Rzeźniczakiem, było 3:1. Potem od starty kontaktowej bramki (główka Dawita Schirtladze) uratował płocczan słupek. Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. Po centrze byłego zawodnika Arki, Mateusza Szwocha, swojego debiutanckiego gola w ekstraklasie strzelił 20-letni Mikołaj Kwietniewski.

Wojciech Chałupczak

 

Wisła Płock – Arka Gdynia 4:1 (2:0)

1:0 – Ricardinho, 28 min (głową, asysta Furman), 2:0 – Michalski, 35 min (asysta Tomasik), 3:0 – Tomasik, 59 min (asysta Furman), 3:1 – Nalepa, 74 min (asysta Budziński), 4:1 – Kwietniewski, 90+4 min (asysta Szwoch)

WISŁA: Daehne – Stefańczyk, Rzeźniczak, Uryga, Michalski – Rasak, Furman – Sahiti (65. Kwietniewski), Szwoch, Tomasik (90. Ambrosiewicz) – Ricardinho (81. Zawada).
Trener Radosław SOBOLEWSKI. Rezerwowi: Wrąbel, Marcjanik, Sielewski, Merebaszwili, Stępiński.
ARKA: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Marciniak, Wawszczyk – Budziński, Nalepa, Veljinović, Busuladzić (81. Deja) – Jankowski 4 (63. Nando), Schirtladze.
Trener Jacek ZIELIŃSKI. Rezerwowi: Krzepisz, Danch, Marić, Antonik, Wilczyński, Da Silva, Siemaszko.
Sędziował Paweł Gil (Lublin). Widzów 4003.
Żółte kartki: Rasak (16. faul), Sahiti (54. faul) – Zbozień (13. faul), Jankowski (24. faul), Marciniak (38. faul), Nalepa (82. faul).
Piłkarz meczu – Piotr TOMASIK.

***
Jacek ZIELIŃSKI: – Jak się nie strzela, to się przegrywa. Wisła zagrała bardzo mądrze, czekała na nasze błędy. Taka porażka bardzo boli. Musimy się zebrać, nie możemy się załamywać. Dwutygodniową przerwę zamierzamy wykorzystać pracowicie. A potem derby z Lechią.
Radosław SOBOLEWSKI: – Pomijając ostatnie 20 minut, w pełni realizowaliśmy założenia i to mnie bardzo cieszy. Dziękuję chłopakom za miesiąc, który rozpoczął się wysoką porażką w Lubinie. Zespół zareagował na nią fantastycznie i sam sobie wyznaczył drogę.