Sobolewski odetchnął

Nie jest tajemnicą, że trener Radosław Sobolewski nie może spać spokojnie. Forma jego Wisły Płock pozostawia wiele do życzenia, choć jego zespół w końcu się przełamał.


Lechia podchodziła do tego meczu po trzech porażkach z rzędu, w których nie strzeliła nawet jednego gola. Wisła natomiast mogła „pochwalić się” passą pięciu spotkań bez wygranej, więc piłkarskiego festiwalu nikt po tym pojedynku nie oczekiwał – a już na pewno nie tego, że… „Nafciarze” zaczną dominować!

Tempo według Wisły

Nie oznaczało to co prawda fali podbramkowych sytuacji, ale przewaga w posiadaniu piłki i operowanie nią wyraźnie stały po stronie Wisły. Nieźle dysponowany był Mateusz Szwoch, którego w 7. minucie, kilka metrów od bramki, w ostatniej chwili zblokowali obrońcy Lechii. Gospodarze w ofensywie kompletnie nie istnieli, próby ich uderzeń pozostawiały mnóstwo do życzenia, tyle dobrze, że nie pozwalali Wiśle na kolejne podejście pod ich bramkę. W pierwszej połowie strzały oddawano głównie z dystansu, tak jak w 45. minucie zza „szesnastki” kropnął Filip Lesniak, zatrzymany jednak przez Duszana Kuciaka.

W drugą połowę Lechia weszła nieco lepiej, na co duży wpływ miał wprowadzony z ławki, mocno harujący Conrado, który w 59. minucie powinien dać drużynie prowadzenie. Po świetnym zgraniu Kenny’ego Saiefa Brazylijczyk znalazł się kompletnie niepilnowany w środku pola karnego „Nafciarzy”, ale pogubił się i zaprzepaścił tę sytuację. Chwilę wcześniej natomiast uderzył nieznacznie obok słupka.

Lechia bez ikry

Wspomniana niewykorzystana „setka” Conrado zemściła się, a Wisła wyszła na prowadzenie. W 65. minucie Szwoch dośrodkował z rzutu wolnego, a w lekkim chaosie piłkę do Duszana Lagatora wystawił Piotr Tomasik. Defensywny pomocnik przyjezdnych strzelił bez przyjęcia i zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie.

Mogło się wydawać, że stracona bramka zmotywuje jakoś Lechię, ale… niewiele ona zmieniła. Co więcej, płocczanie jeszcze bardziej skoncentrowali się na swojej grze, przez co gospodarze nie stwarzali żadnego zagrożenia. Podwyższyć za to mogła Wisła, kiedy w 80. minucie Szwoch wyłożył futbolówkę Lesniakowi, który przegrał pojedynek ze świetnie interweniującym Kuciakiem. W 88. minucie wydawało się, że Milan Obradović faulował w polu karnym Łukasza Zwolińskiego, ale gwizdek arbitra milczał, a nikt nie wnosił większych pretensji. Koniec końców zwycięstwo odnieśli goście, a było to zwycięstwo w pełni zasłużone.


Lechia Gdańsk – Wisła Płock 0:1 (0:0)

0:1 – Lagator, 65 min (asysta Tomasik)

LECHIA: Kuciak – Fila (81. Arak), Kopacz, Tobers, Pietrzak – Gajos (72. Paixao), Kryeziu, Saief (77. Mihalik) – Haydary (46. Conrado), Zwoliński, Żukowski (46. Kałuziński). Trener Piotr STOKOWIEC.

WISŁA: Kamiński – Cabezali, Uryga, Obradović, Tomasik – Lagator, Szwoch (90+2. Michalski), Rasak (62. Adamczyk), Lesniak, Kocyła (71. Lewandowski) – Sheridan (71. Gjertsen). Trener Radosław SOBOLEWSKI.

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Czas gry: 93 min (45+48). Żółte kartki: Saief (71. faul), Pietrzak (82. faul), Arak (86. faul) – Tomasik (66. faul)
Piłkarz meczu – Duszan LAGATOR


Na zdjęciu: Duszan Lagator (drugi od prawej) zdobył swojego pierwszego gola w barwach Wisły Płock.

Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus