Sousa: Jeden z najważniejszych meczów w mojej karierze

Korespondencja z St. Petersburga

Rozmowa z Paulo Sousą, selekcjonerem reprezentacji Polski.


Czy wszyscy – włącznie z Janem Bednarkiem – są zdolni, by zagrać ze Słowacją?

Paulo SOUSA: – Tak.

Wiele razy powtarzał pan przez ostatnie tygodnie jedno słowo – proces. Ale teraz gramy w Euro 2020, więc teoretycznie ten proces powinien być już zakończony. Udało się go zamknąć i na ile jest pan pewny, że w Petersburgu zobaczymy najlepszą wersję reprezentacji Paulo Sousy?

Paulo SOUSA: – Im więcej gramy i im więcej trenujemy, tym lepiej będziemy w stanie ocenić naszą drużynę. Jeżeli chodzi o model gry, takie było założenie, by w każdym meczu zagrać z inną strategią, ale nie jest to nic dziwnego. Za każdym razem mieliśmy przecież innych rywali i tak będzie w przyszłości. Dlatego ten proces, o którym pan mówi, nigdy się nie kończy. To co chcę i nad czym pracuję, to żeby zespół był zdolny zbudować grę od tyłu, w zależności od rywali tworzyć okazję do strzelenia bramki z różnych korytarzy – lewego, prawego, środka. Jeżeli zobaczy pan statystyki, my robimy naprawdę dobre liczby.

Brakuje nam cyniczności. Mamy dobrą jakość, a mogłaby być jeszcze lepsza, gdybym nie stracił kilku zawodników. Jeśli chodzi o defensywę, to musimy być bardziej agresywni. Chciałbym przy okazji zwrócić uwagę na jedno: my w defensywie nie wyglądamy źle przez 90 minut, a wyłącznie wtedy, gdy tracimy koncentrację. Jestem pewny, że w poniedziałkowym meczu sobie poradzimy.

Jutro zagra pan planem B, bo stracił pan Arka Milika.

Paulo SOUSA: – Najważniejszy pomysł tego modelu gry, to nie są zawodnicy. Milik czy Piątek mogliby zrobić oczywiście różnicę, reprezentują poziom zbliżony do Roberta Lewandowskiego. Jeśli miałbym tę trójkę do dyspozycji, mielibyśmy jedną z największych sił ataków. Ale – jak wspomniałem – mamy Karola i Kubę i oni też mogą dać coś ekstra. Wybierając zawodników na mecz ze Słowakami opieram się na tym, by wybrać tych, którzy najlepiej pasują do przeciwstawieniu się ich atutom.

A może naszą siłą będzie nieobliczalność, skoro tak bardzo zmienia pan tę drużynę?

Paulo SOUSA: – Mam nadzieję, że tak jest. Kiedy wnosisz coś nowego i masz jasny kierunek co do tego, jak ma gra zespół, trzeba stworzyć silny fundament. My go wybudowaliśmy nie tylko personalnie. Dużo rozmawiałem z zawodnikami, starałem się o odpowiedni poziom ich motywacji. Trzeba było ruszyć temat trudnej sytuacji jaką są urazy w zespole, ale myślę, że odpowiednio ten temat popracowaliśmy.

Czy wybrał pan już podstawową jedenastkę i kiedy poznają ją piłkarze?

Paulo SOUSA: – Zazwyczaj informuję w ostatniej chwili, gdy już jedziemy na stadion. Mam jeszcze w tej chwili wątpliwości, choć niewielkie – chodzi o jednego lub dwóch zawodników. Co do reszty, wiem doskonale, czego mogę oczekiwać.

Jak pan się czuje przed tym wyzwaniem, bo to dla pana pierwsze takie w roli trenera?

Paulo SOUSA: – Dla mnie to podwójna odpowiedzialność, by reprezentować taki kraj jak Polska, bez porównania do tego, z czym miałem do czynienia jako trener klubowy. Rozumiem ile znaczy ten moment, bo sam przeszedłem go jako zawodnik. Moim obowiązkiem, ale także moich piłkarzy, jest być na boisku jako reprezentacja wszystkich Polaków. Musimy zrobić wszystko, by cały kraj był dumny. Podchodzę do tego turnieju z wielkimi emocjami, ale liczę, że na końcu będą tylko pozytywnie. Chcemy do Polski wrócić z uśmiechem.

To najważniejszy dzień w pana karierze trenerskiej?

Paulo SOUSA: – Jeden z najważniejszych na pewno. Dziękuję Bogu, że jestem zaangażowany w futbol. I że doprowadziło mnie to do prowadzenia zespołu w finałach mistrzostw Europy.


Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus