Sparta Wrocław. Istnieje życie bez mistrza

Nawet bez Taia Woffindena Sparta Wrocław bez problemu uporała się z Włókniarzem Częstochowa.


Częstochowianie nie prezentują w tym sezonie dobrej formy. Są mecze, w których tylko Leon Madsen utrzymuje przy życiu zespół Piotra Świderskiego. Jednak niewielu przyszło do głowy przed niedzielnym spotkaniem, że ta drużyna nie będzie w stanie postawić się wrocławianom na własnym torze. Sparta wciąż pozostaje osłabiona brakiem Taia Woffindena i jego absencja wpływała na ostatnie wyniki zespołu. Tymczasem pod Jasną Górą spartanie zademonstrowali pokaz siły, od początku do końca mając mecz pod kontrolą.

Nie ma ludzi niezastąpionych – to zdanie musieli powtarzać sobie w głowach zawodnicy z Dolnego Śląska. Jak jednak ukryć nieobecność trzykrotnego mistrza świata? Odpowiedzią na to pytanie są niesamowite wyniki Macieja Janowskiego oraz Artioma Łaguty. Rosjanin w niedzielnym pojedynku stracił zaledwie jeden punkt. Gdy zastępował Brytyjczyka, dojechał na metę pierwszy, podobnie zresztą jak Janowski. „Magic” również nie odpuszczał gazu przez całe zawody, tylko raz przegrywając z przeciwnikiem. To ten duet w głównej mierze pogrążył częstochowian. Blado na ich tle wyglądał m.in. Leon Madsen, który przyzwyczaił w tym sezonie widzów do swoich fantastycznych występów.

Jednak nie sami liderzy pociągnęli wrocławską lokomotywę do zwycięstwa. Dwucyfrową liczbę punktów zdobył Gleb Czugunow. Ponadto szybki był Daniel Bewley. Anglik z meczu na mecz poprawia swoje wyniki. W miniony weekend zdobył bardzo ważne 3 punkty w wyścigu, w którym wystąpił jako „ZZ” za Woffindena. Postawa Czugunowa i Bewleya w Częstochowie może napawać optymizmem przed pozostałą częścią sezonu. Jeżeli wciąż będą utrzymywać rosnącą formę, mogą jeszcze sprawić wiele radości kibicom z Wrocławia.

Na razie niezadowalająco dobrze jeżdżą juniorzy Sparty. Przemysław Liszka zakończył zawody z zerem na koncie. Michał Curzytek dodał do rezultatu zespołu 2 punkty z biegu młodzieżowego. To stanowczo za mało, jeśli myśli się o sukcesach w tym sezonie. Gdyby wrocławianie posiadali w swoim składzie kogoś takiego jak Jakub Miśkowiak z Włókniarza, byłoby im łatwiej toczyć boje z najlepszymi zespołami w lidze. Ta dwójka ma jednak potencjał na to, aby dać nieco więcej od siebie i wciąż mają czas na poprawienie swoich osiągów.

To był właściwie pierwszy mecz spartan w tym sezonie, w którym pokazali swoją realną siłę i zagrożenie, jakie mogą stanowić, nawet bez odpowiednich poczynań juniorów. Posiadają oni naprawdę wyróżniających się w lidze zawodników, którzy marzą o sukcesach. Po to przecież Artiom Łaguta przeszedł z GKM-u Grudziądz do stolicy województwa dolnośląskiego, aby zasmakować boju o najwyższe cele w ekstralidze. Jeżeli w tak stanowczy sposób zwyciężyli oni w Częstochowie, strach pomyśleć co się stanie, gdy na tor wróci Woffinden. Spotkaniem z minionej niedzieli spartanie pogrozili palcem pozostałym drużynom. Zdawałoby się, że chcą przekazać oponentom wiadomość: „Poczekajcie na Woffindena”. I wtedy dopiero zacznie się zabawa.


Na zdjęciu: Maciej Janowski wraz z Artiomem Łagutą dali zwycięstwo Sparcie w Częstochowie. Jednak wynik to nie tylko ich zasługa

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus