Sparta Wrocław. Poprawić nastroje

Mistrzów Polski po zaskakującej porażce z GKM-em Grudziądz czeka trudna przeprawa z Unią Leszno.


Podopieczni Dariusza Śledzia nie będą miło wspominać wyjazdu do Grudziądza. Podobnie jak przed rokiem musieli przełknąć gorzką pigułkę. Wówczas można było tłumaczyć porażkę brakiem Taia Woffindena, który po upadku w swoim pierwszym starcie nie był w stanie kontynuować zawodów. Tym razem o wiele trudniej wytłumaczyć stratę dwóch punktów, tym bardziej że w pierwszej kolejce rozbili Apator Toruń na swoim torze.

Własny obiekt będzie dobrym miejscem do poprawy nastrojów i wywalczenia kolejnych punktów. Tym razem przy alei Paderewskiego pojawi się Unia Leszno. Leszczyńskie „Byki” mają za sobą istny rollercoaster. W niedzielne popołudnie do samego końca walczyli ze Stalą Gorzów o zwycięstwo. Wówczas wydawało się, że zostało ono im zabrane przez sędziego Artura Kuśmierza, który źle zinterpretował przepisy i w złym momencie zaliczył wynik ostatniego biegu.

Chodzi o sytuację, gdy Szymon Woźniak zderzył się z Piotrem Pawlickim na pierwszym łuku ostatniego okrążenia. Wówczas liderem biegu był Janusz Kołodziej i w myśl przepisów to on powinien zostać zwycięzcą biegu. Problem w tym, że do mety dojechał jako drugi, a na dystansie wyprzedził go Bartosz Zmarzlik. Taki wynik został uznany przez sędziego. Przepisy wskazywały, że powinien on zaliczyć układ w momencie zderzenia, więc zwycięstwo Kołodzieja.

Władze ligi miały pochylić się nad tym spotkaniem. Wydawało się, że decyzja zostanie wydana szybko, a leszczynianie zamiast jednego „oczka” za remis otrzymają dwa za zwycięstwo. Władze nie śpieszą się jednak z wydaniem werdyktu. Co ciekawe przepisy FIM dają sędziemu luz w interpretacji takich sytuacji. Jak na razie największym poszkodowanym tej sytuacji jest sędzia, który w najbliższej kolejce nie poprowadzi żadnego spotkania. Unia po takim rollercoasterze zapewne będzie miała kłopoty z koncentracją, co Maciej Janowski i spółka muszą wręcz wykorzystać.


Fot. Marcin Karczewski / PressFocus