Spełnili marzenia, ale nie chcą na tym kończyć

Odra Wodzisław Śląski od awansu do III ligi zaczyna marsz w górę, ale jej przedstawiciele mają świadomość, że nowy sezon będzie trudniejszy.


Obserwując oba mecze barażowe o awans do III ligi miałem wrażenie, że dla zespołu, działaczy i kibiców Odry Wodzisław Śląski jest to rywalizacja o spełnienie marzeń, a dla Rakowa… dodatek. Owszem, z punktu widzenia rozwoju klubu bardzo istotny, o czym świadczy obecność na trybunach zarówno właściciela klubu Michała Świerczewskiego, jak i prezesa Wojciecha Cygana, a także wielu gości z Jerzym Brzęczkiem na czele, ale jednak tylko dodatek.

Komfort zapewniony

Wodzisławianie do sportowego święta, jakim było wygrane 2:1 pierwsze spotkanie na ich stadionie, w rewanżu na częstochowskiej sztucznej murawie bocznego boiska dorzucili jeszcze determinację i zwycięstwem 4:2 przypieczętowali awans. – Najważniejsze, że strzeliliśmy więcej goli niż przeciwnik – stwierdził trener Damian Nowak.

– Przed rewanżem podkreślałem, że istotne będzie szybkie zdobycie bramki, bo da nam komfort gry i swobodę. Udało się, choć gdy przeciwnik wyrównał przed końcem pierwszej połowy, było trochę nerwowości, ale po przerwie poprawiliśmy to, co źle funkcjonowało i przyniosło to efekt. Czuję wielką radość i satysfakcję, że ta ciężka praca, litry potu wylanego na treningach, godziny wyrzeczeń oraz czas poświęcony na przygotowanie do tego celu dały nam sukces. To był nasz cel. Na nim byliśmy skupieni i dopiero teraz przychodzi czas myślenia o tym co dalej, czyli zweryfikowanie tego kiedy startuje III liga i ułożenie planu przygotowań. Jedno jest pewne.

Teraz muszą być dwa tygodnie przerwy dla zawodników, bo długo walczyli i kiedy rywale już mieli urlopy, my byliśmy jeszcze w najważniejszym momencie rozgrywek. W dodatku ten ostatni mecz, rozegrany na sztucznej murawie, w strasznym upale, wszedł w nogi chłopaków. Potrzebny jest im solidny odpoczynek i reset od piłki. Myślę, że do pracy wrócimy na początku lipca.

W jakim składzie? Trudno teraz odpowiedzieć, bo niektórym zawodnikom kontrakty się kończą i musimy je renegocjować, rozmawiać z nimi, bo – nie oszukujmy się – po część z nich zgłoszą się kluby z wyższych lig. Musimy się więc liczyć, że ktoś odejdzie. Na razie jest radość, ale od jutra będziemy myśleć co dalej.

Na 100 procent

Najszczęśliwszy wśród szczęśliwych wodzisławian był dyrektor Odry Damian Wróbel, który pół roku pracy zwieńczył… pierwszym krokiem w górę piłkarskiej hierarchii. – Wielu mówiło, że nie mamy szans – przypomniał.

– A jednak to my teraz możemy się cieszyć. Jako zarząd i sztab szkoleniowy wiedzieliśmy, że mamy mocną drużynę. Pokazaliśmy to w lidze, w której zdobyliśmy 79 punktów, a na koniec wygraliśmy oba mecze barażowe, więc chyba nic nie trzeba dodawać. Wszyscy dali z siebie wszystko. Nie chciałbym nikogo indywidualnie wyróżniać. Jedni mają większe umiejętności, inni mniejsze, ale grając na 100 procent stworzyli zespół.

Wszyscy pracowaliśmy na sukces klubu i dlatego teraz wspólnie świętujemy, dając sobie dwa dni na zabawę, po której siądziemy do rozmów o składzie na nowy sezon. Na pewno musimy się wzmocnić, żeby… dalej wygrywać. Taki będzie nasz cel na każdy mecz. My jesteśmy Odra Wodzisław i na III lidze nie chcemy poprzestać. Zdajemy sobie jednak sprawę, że marsz w górę będzie trudniejszy.

Godny zaufania

Tę świadomość ma także niekwestionowany lider drużyny [Marcin Wodecki]. – Zrobiliśmy awans, bo wiedzieliśmy na czym stoimy, a po analizie pierwszego meczu mentalnie byliśmy przygotowani na to co nas czeka, co cieszy – powiedział „Pszczółka”. – Cała drużyna dobrze funkcjonowała, a bramka zdobyta na początku nas podbudowała i mogliśmy się cofnąć, by realizować plan, którego zwieńczeniem były te dwa gole po przerwie. Prowadziliśmy 3:1 i wiedząc, że przeciwnikowi ciężko już będzie strzelić 4 gole w pół godziny. Gdybyśmy do tego dopuścili, bylibyśmy frajerami, ale jesteśmy panami!



Wygraliśmy w pięknym stylu. Dla mnie jest to coś nowego. Nigdy nie awansowałem do III ligi. Z Górnikiem Zabrze 11 lat temu wszedłem do ekstraklasy, a z Odrą Opole 4 lata temu do I ligi, ale ta radość też jest wyjątkowa. Może jest to także wyznacznik pewnego etapu w moim życiu. Mam już przecież 33 lata, a mimo to dyrektor i sztab szkoleniowy mi zaufał, dlatego na boisku staram się za to odpłacić, nie odstając od drużyny tylko pokazując, że stać mnie jeszcze na wyższą ligę.


Na zdjęciu: Puchar jest nasz! – zdają się śpiewać trenerzy najlepszej drużyny Zina IV ligi śląskiej, Damian Nowak (z prawej) i Piotr Trzop.

Fot. Dorota Dusik