Spełnione marzenia

To było szczególne spotkanie, choć sportowo nie miało już znaczenia. Polacy już w piątek, wygrywając na wyjeździe z Chorwacją, zapewnili sobie prawo gry w światowym czempionacie. Wczoraj w położonej na granicy Sopotu i Gdańska Ergo Arenie przy udziale ponad 7 tysięcy widzów była za to okazja do świętowania tego sukcesu.

Polski Związek Koszykówki dobrze przygotował się do wydarzenia. Zanim koszykarze wyszli na parkiet publiczność bawiła się w rytm muzyki Kamila Bednarka i Roksany Węgiel. Z bohaterami dnia spotkali się m.in. zawodnicy, którzy przed 52 laty brali udział w mistrzostwach świata w Urugwaju. Był to do tej pory jedyny udział naszej drużyny w tej imprezie. Polski Związek Koszykówki zaprosił Mieczysława Łopatkę, Włodzimierza Tramsa i Andrzeja Chmarzyńskiego.

Mimo atmosfery fiesty biało-czerwoni Holendrów nie zamierzali potraktować ulgowo. – Oczywiście, po pokonaniu Chorwacji mieliśmy czas na świętowanie – nie ukrywał Adam Waczyński, kapitan polskiej reprezentacji. – Ale teraz musimy dokończyć naszą pracę. Każdy z nas jest zmotywowany, by wygrać. Gdybyśmy bowiem przegrali to czulibyśmy duży niesmak – zapewniał przed meczem. Wszyscy zdawali sobie też sprawę, że gra idzie o popularyzację basketu w naszym kraju. Po raz pierwszy po ponad 20 latach mecz polskich koszykarzy transmitowany był bowiem w kanale głównym Telewizji Polskiej i to tzw. prime time. Koszykarze mogli więc liczyć na znacznie większą widownię niż zwykle. Wypadało więc zaprezentować się z jak najlepszej strony.

– Magia koszykówki wraca – cieszył się Radosław Piesiewicz, prezes Polskiego Związku Koszykówki. – Czuję ogromną radość z awansu, po prostu jestem szczęśliwy, ale jest to też wielka odpowiedzialność. Muszą być zwiększone środki na naszą dyscyplinę, trzeba je więc znaleźć; musimy rozwijać szkolenie, by za cztery lata nagle się nie obudzić i stwierdzić, że ten sukces został zmarnowany – dodał sternik związku.

Za naszych zawodników mocno ściskał kciuki Witold Bańka, minister sportu i turystyki. – Teraz możemy celebrować ten sukces i pogratulować trenerowi Mike’owi Taylorowi oraz chłopakom. To wielki dzień dla polskiego basketu, który ma przecież ogromny potencjał. Dzieciaki chcą grać w koszykówkę, dlatego musimy zrobić wszystko, by pchnąć ją na inne tory, by wznieść ją na wyższy poziom – mówił.

Mike Taylor, trener naszej ekipy, zapowiedział, że przeciwko Holendrom wystąpią wszyscy zawodnicy. Roszady nie przeszkodziły w grze biało-czerwonych, którzy od początku zaprezentowali basket pełen polotu. Jak zwykle błyszczał Mateusz Ponitka. Był zdecydowany i przebojowy. Jego koledzy byli równie skuteczni i raz za razem „dziurawili” kosz rywali. Grając bez presji starali się pokazać efektowną i ładną koszykówkę. Cieszyli się grą, dostarczając kibicom mnóstwo radości. W poczynaniach naszych zawodników brakowało jednak pełnej determinacji, zwłaszcza w obronie i pozwalali rywalom na wiele. Ale wyniku pilnowali, bo gdy Holendrzy za bardzo się rozpędzali, od razu ich stopowali. Stawali twardo w obronie, w ataku przyspieszali i „odskakiwali” na bezpieczną odległość. Ich zwycięstwo ani na moment nie było zagrożone. Zaczęli od prowadzenia 7:2, by w 14 minucie wygrywać już 34:20.

Polska – Holandia 85:76 (26:16, 20;20, 20:14, 19:26)

POLSKA: Cel 7 (1×3), Hrycaniuk 12, Ponitka 8 (2×3), Slaughter 9 91×3), Waczyński 18 (4×3) – Gruszecki 8 (2×3), Koszarek 4, Łączyński 2, Sokołoski 7, Sulima 7 (1×3), Wyka 3 (1×3). Trener Mike TAYLOR.

HOLANDIA: Hammink 12, Mast 9 (1×3), De Jong 8, Van der Mars 6, Van der Vuurst de Vires 9 (1×3) – Stima 2, Slagter 7 (1×3), van Viet, Schaftenaar 12, Bouwknecht 11 (3×3). Trener Toon Van HELFTEREN.