Spod taśmy. A jednak się kręci…

Początek nowego sezonu Unii Leszno przypomina filmy Alfreda Hitchcocka – zaczął się od trzęsienia ziemi.


Przed startem rozgrywek każdy, kto powiedział, że leszczynianie nie obronią tytułu został okrzyknięty heretykiem i kazano mu odwoływać swoje stwierdzenie. Mecz ze Stalą udowadnia, że „malkontenci” za kilka miesięcy mogą stać się żużlowymi Galileuszami.

Oczywiście, za wcześnie na wyrokowanie i zabieranie leszczynianom mistrzostwa. Do końca sezonu jeszcze 13 kolejek rundy zasadniczej. Może się okazać, że „Byki” nie zaznają już goryczy porażki. Trudno jednak będzie jej uniknąć, gdy w składzie ma się przeciętną młodzież. Przez ostatnie lata linia juniorska, reprezentowana w Lesznie przez Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę nie miała sobie równych. W niedziele Kacper Pludra przywiózł 3 punkty. Jego kolega z pary, Krzysztof Sadurski ani jednego. Duet Jasiński-Nowacki miał ich 8. Gdyby punktację zamienić miejscami, to 31 zwycięstwo Unii na własnym torze z rzędu stałoby się faktem.


Czytaj jeszcze: Nie powtarzać błędów

Pierwszy mecz nowego sezonu był przewrotny nie tylko leszczyńskiej młodzieży. Przed spotkaniem w Toruniu wiele ciepłych słów od menadżera Apatora, Tomasza Bajerskiego popłynęło w kierunku Karola Żupińskiego. 19-latek jest tam traktowany jako wielki talent. Mimo to show skradł Krzysztof Lewandowski. Chłopak w styczniu skończył 16 lat, a w swoim ledwie drugim biegu w ekstraligowej karierze „przywiózł za plecami” Piotra Protasiewicza. Lewandowskiego jeszcze nie było na świecie, gdy weteran z Zielonej Góry miał już na koncie siedem medali Drużynowych Mistrzostw Polski, a na dokładkę srebro z reprezentacją. To jasny sygnał – w Toruniu rośnie nam kolejny świetny żużlowiec i trzeba o niego zadbać.

Szczególną uwagę powinien zwrócić na Lewandowskiego wypożyczony do Krosna Aleks Rydlewski. Zawodnik Wilków nie będzie miło wspominał niedzielnego meczu w Rybniku. Trener beniaminka 1 ligi, Ireneusz Kwieciński powinien swojego młodzieżowca wysłać na badania. Jego dwa pierwsze starty wskazują, że 20-latek ma spore problemy z błędnikiem. Rydlewski mógłby podać sobie rękę z Jakubem Jamrogiem. Żużlowiec Wybrzeża w pierwszym biegu dwa razy lądował na torze. Najpierw po starciu z Ernestem Kozą, a kilka minut później w powtórce pierwszej gonitwy na ostatniej prostej zderzył się z Nielsem Kristianem Iversenem. Liczbę upadków można mnożyć. „Najważniejszym” jest jednak ten Adriana Miedzińskiego. Zdaniem niektórych to wyznacznik początku sezonu żużlowego nad Wisłą…


Fot. Marcin Karczewski / PressFocus