Spod taśmy. Demonstracja desperacji

Kibice w Zielonej Górze poczuli się tak jak fani toruńskiego zespołu w 2019 roku, który miał wtedy spore problemy ze zwycięstwami na swoim torze.


Przed meczem ze Spartą sporo mówiło się o torze, jaki został przygotowany przez Falubaz. Ponoć sami zielonogórscy zawodnicy zdecydowali o tym, że nawierzchnia ma być twarda jak beton. W ten sposób chciano zaskoczyć mocniejszych wrocławian. Jednak skończyło się na tym, że jedynymi zaskoczonymi na torze byli podopieczni Piotra Żyto.

Sam ruch ze specjalnym przygotowaniem toru pod silniejszych przeciwników na pierwszy rzut oka wydawał się przemyślany, jednak podczas spotkania widać było, że zielonogórzanom zabrakło czasu na dopasowanie się pod te warunki. Przez to teraz, po meczu, pomysł Falubazu na stworzenie bardzo twardego toru nie jest postrzegany jako strategia, a jako akt desperacji w walce o jakiekolwiek punkty w tabeli.

Wraz z zakończeniem poniedziałkowego starcia Motoru Lublin z Unią Leszno znaleźliśmy się na półmetku fazy zasadniczej sezonu w ekstralidze. I to właśnie lublinianie przed meczami rewanżowymi są ligowym liderem. I zasłużyli sobie na to. W Lublinie wiedzą co jest potrzebne do osiągnięcia sukcesu – prezentujący równą formę seniorzy oraz wybitni juniorzy. Ten schemat przez lata sprawdzał się w Lesznie, a teraz powtarza się w zespole Macieja Kuciapy. A w kolejnych meczach mogą być jeszcze silniejsi, gdyż widać stały progres u Krzysztofa Buczkowskiego, który miewał problemy na początku roku.

Tak jak Buczkowski czekał na formę, tak w Bydgoszczy czekali na Wiktora Przyjemskiego. Czekali, gdyż zawodnik najpierw musiał ukończyć 16. rok życia – od tego wieku można występować w meczach ligowych. Sporo szumu zrobiło się wokół tego chłopaka, bo w Bydgoszczy już uważają go za następcę Tomasza Golloba. Takie porównania raczej nie pomagają, a wręcz narzucają dodatkową presję na bardzo młodego żużlowca. Często są również przesadzone. Muszę jednak przyznać, że w debiucie w biegu juniorskim w meczu z Orłem Łódź wręcz zdeklasował rywali. A na tym etapie kariery to już jest coś.

Z podobną sytuacją mają do czynienia w Rybniku. W drużynowych mistrzostwach Polski juniorów nieźle prezentuje się Paweł Trześniewski – często zdobywa więcej punktów od Przemysława Giery, który przecież występuje na poziomie ligowym, swoją drogą, z nie najlepszym skutkiem. Jednak nastolatek nie może zastąpić starszego kolegi w zmaganiach w 1. lidze ze względu na swój wiek. Dopiero w lipcu trener Marek Cieślak, który bardzo chwalił przed sezonem 15-letniego wychowanka ROW-u, będzie mógł skorzystać z jego usług.


Fot. Marcin Karczewski/Pressfocus