Spod taśmy. Przeszedł do historii

Wielkie gratulacje należą się Artiomowi Łagucie. Rosjanin kończy sezon w podwójnej koronie. Został mistrzem Polski, a wisienką na torcie jest pierwszy w historii rosyjskiego żużla tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Nie powiem – jestem tym faktem pozytywnie zaskoczony.


Pierwszy raz Łagutę w akcji obserwowałem, gdy ten reprezentował barwy częstochowskiego Włókniarza. Owszem, był on solidnym zawodnikiem, tak większą karierę i potencjalne tytuły mistrzowskie prędzej wróżyłbym jego bratu, Grigorijowi. Mimo to młodszy z Łagutów wstawi do swojej gabloty najcenniejsze z trofeów indywidualnych.

Trzeba otwarcie powiedzieć, że nie był to triumf przypadkowy. Od początku sezonu Rosjanin błyszczał. Jego występy były dość równe, bez większych spadków formy. To, jak pokazała piątkowa runda w Toruniu, było decydującym o sukcesie aspektem. Nawet tak wybitny zawodnik, jak Bartosz Zmarzlik zaliczył gorszy występ. Łagucie się to nie przytrafiało, choć w sobotę miał początkowe problemy, z których udało mu się wyjść.

Najbardziej zaskakujące w tym wszystkim jest zachowanie kibiców. Przeglądając fora w ostatnich latach zdążyłem przyzwyczaić się do zachowań wręcz zwierzęcych i krytyki ponad stan faktyczny. Tym razem było jednak inaczej – pełna kultura, gratulacje dla Łaguty i wsparcie dla Zmarzlika.

Najwyraźniej wpływ na to musi mieć fakt, że Rosjanin jest po prostu równym gościem, który stroni od skandali i zachowań niezgodnych z etyką zawodową, czego o Griszy powiedzieć nie można. Fakt zachowania kibiców jest chyba największym zwycięstwem nowego czempiona z okolic Władywostoku.


Fot. Marcin Karczewski/PressFocus