Spod taśmy. Więcej zdrowego rozsądku

Wreszcie ruszyły najważniejsze żużlowe rozgrywki w Polsce, a więc druga liga. Brzmi to nieprawdopodobnie, jednak to jedyne międzynarodowe rozgrywki klubowe.


Choć teoretycznie mamy do czynienia z polską ligą, to jej inauguracja nastąpiła w łotewskim Daugavpils, a jej rywalem była ekipa z Bawarii. To już prawie Liga Mistrzów! Warto też wspomnieć, że rozgrywki miały rozpocząć się w kwietni, jednak trzeba było czekać między innymi na Wolfe Wittstock i ich decyzje o wycofanie się z ligi. Rozgrywki na najniższym szczeblu mają więc z Polską tyle wspólnego, co Rune Holta z nauką naszego języka. Gdyby nie wycofanie Wolfe, to mielibyśmy w drugiej lidze cztery zespoły z Polski i trzy z zagranicy. Trzeba to traktować jako niesmaczny żart.

W podobnym tonie można odbierać wypowiedzi Michała Świącika po spotkaniu Włókniarza Częstochowa ze Spartą Wrocław. Prezes „Lwów” sugerował w swojej wypowiedzi po spotkaniu, by nie rozmawiać o torze. Zaatakował także Leona Madsena twierdząc, że Duńczyk z częstochowskiego owalu zrobił sobie poligon doświadczalny i nie godzi się z tym, by lider przywoził marne punkty. Muszę tu wystąpić w obronie kapitana Włókniarza – owszem to nie był jego mecz.

Trzeba jednak pamiętać, że przez ostatnie lata to on był kluczową postacią klubu. Jest jego kapitanem. Jednak gdyby nie postawa Madsena w poprzednich spotkaniach to częstochowianie szuraliby po dnie tabeli będąc w gorszym położeniu od GKM-u Grudziądz. Atakowanie Madsena w takim momencie jest co najmniej nie na miejscu. Od prezesa klubu powinniśmy oczekiwać trochę więcej zdrowego rozsądku. Publiczny atak na lidera tylko podgrzeje atmosferę przy Olsztyńskiej. Swego czasu Zbigniew Lach po zjeździe PZPN-u mówił, że „Potok się k…. skompromitował tym wystąpieniem”. Boję się pomyśleć, co powiedziałby o wypowiedzi Świącika.

Kwestia toru to inna sprawa – właśnie o nim trzeba rozmawiać cały czas. To od niego kłopoty Włókniarza się rozpoczęły. „Stadionowa Rewolucja” prezesa Świącika w poprzednim sezonie doprowadziły do rezygnacji Marka Cieślaka oraz walkoweru na rzecz Stali Gorzów. To był jednak początek. Później przyszły słabe wyniki drużyny w poprzednim sezonie, brak play-offów, a także transfery do klubu, które na ten moment wydają się przestrzelone. Odnoszę wrażenie, że jedynym sukcesem prezesa Świącika w ciągu ostatniego 1,5 roku było uratowanie bezbronnego jeżyka z ulicy.


Fot. Kamil Woldański/Pressfocus