Spod taśmy. Zbędne Mistrzostwa Jazdy w Lewo

Każdego roku zarządzający federacjami sportowymi i ligami zawodowymi zachodzą w głowę jak pomnożyć swoje dochody i zwiększyć zainteresowanie swoją dyscypliną.


Tyczy się to absolutnie wszystkich, a w piątek mieliśmy tego przykład w Toruniu podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi.

Już sama nazwa to pokazuje jakie podejście do turnieju mają organizatorzy. Przypomina to ringi bokserskie i rywalizację o Międzynarodowe Mistrzostwo Polski – najwyraźniej taki już nasz rodzimy folklor. Śmieszność nazwy jest jednak minimalnym problemem w porównaniu do czasu ich rozgrywania. Przez IMME tracimy weekend, który można było poświęcić na rozgrywki ligowe. Dzięki temu ekstraliga mogła zakończyć zmagania tydzień wcześniej lub też zawodnicy otrzymaliby tydzień odpoczynku więcej w lipcu.

Włodarze ekstraligi chcą jednak zarobić i organizują zbędne zawody, gdzie rywalizacja i tak jest okrojona. Do zawodów nie dopuszczono Macieja Janowskiego z powodów zdrowotnych. W trakcie zmagań wycofali się Leon Madsen i Tai Woffinden. Prawdopodobnie w ich przypadku również decydowało zdrowie. Myślę jednak, że nie tylko ono było decydujące, ale i zdrowy rozsądek – po co mam walczyć o nic nieznaczący kawałek żelastwa, jak za kilka tygodni rusza Grand Prix. Część rywalizuje jeszcze w Indywidualnych Mistrzostwach Europy. Lepiej oszczędzać zdrowie i sprzęt na najważniejsze rozgrywki.

Dla mnie jedynym wytłumaczeniem istnienia IMME jest fakt, że został on formą upamiętnienia dla Zenona Plecha, nieżyjącego już wybitnego żużlowca Stali Gorzów i Wybrzeża Gdańsk. Niemniej myślę, że można byłoby to zrobić zdecydowanie lepiej i jego imię nadać indywidualnej nagrodzie przyznawanej na koniec sezonu, lub innemu, bardziej prestiżowemu turniejowi. Złoty Kask od tego roku stał się Memoriałem Jerzego Szczakiela. Może warto pomyśleć, aby ten turniej organizować „pod szyldem” tych dwóch wybitnych żużlowców?


Fot. Marcin Karczewski/Pressfocus